Pierwsze konkurencje i atak..

173 7 0
                                    

Hejka, dawno mnie tu nie było, przed chwilą poprawiłam błędy, więc nie powinno ich być, ale jak coś to mnie poprawcie. Mam nadzieję że wam się spodoba. 

P.S. Zmieniłam w ogóle styl pisania, chyba jest ok. 


Te trzydzieści minut zleciało szybko, musiałam już iść przygotować sie do starcia, wraz ze mną w tej konkurencji zmierzy sie Kastiel i jeszcze trzech chłopców z naszej grupy szkolnej. Stoję aktualnie przed swoim stanowiskiem, na którym leżą wszystkie części i narzędzia do poskładania silnika. Prościzna. Zabrzmiał wystrzał pistoletu, który oznaczał start mojej konkurenci. Chwyciłam za narzędzia i zaczęłam skręcać silnik, śrubka po śrubce, przewód po przewodzie. Po jakiś dwudziestu-pięciu minutach skończyłam i podniosłam łapkę w górę, mina Grzyba była bezcenna, bo jej uczniowie nie byli nawet w połowie. - Mhm.. Wszystko na swoim miejscu. Poczekajmy na resztę zawodników. - Przytaknęłam z chytrym uśmieszkiem patrząc sie na Grzyba, jak wrzeszczy na swoich uczniów. Zaśmiałam sie. Po kolejnych piętnastu minutach uczniowie zaczynali już kończyć, tuz po mnie skończył ten jebnięty Olivier, a po tym idiocie był Kastiel. I tak w tej konkurencji wygrała nasza szkoła. - Zaskoczona? -Skierowałam do Grzyba, na co posłała mi spojrzenie mordu a ja jej wystawiłam język. Podeszłam do mojej dyrektorki, poczochrała mnie po włosach. - Rose, to chyba rekord szkoły, jeśli chodzi o czas składania silnika. Jak sie tego nauczyłaś?- Zapytała - W wojsku nie mamy całego dnia, więc jakoś sie tego nauczyłam.. - Odpowiedziałam z lekkim uśmiechem - Ok, leć sie przygotuj bo teraz będzie wyścig moto-crossa. - Ok, idę. -Pobiegłam, łapiąc Jacoba i Erica za nadgarstki, bo oni startują ze mną. Dobiegliśmy do naszego toru moto-crossowego. - Dobra. Idę po motor, wrócę za jakieś dziesięć minut. Poczekacie?- Zapytałam, pokiwali głowami - Pewnie.

Pobiegłam po motor, stał tam gdzie stał. Podeszłam do niego, zaprowadziłam na tył szkoły, tam gdzie nikt nie chodzi. Upewniłam sie czy nikogo nie ma. Zmieniłam mu opony na te do crossu, za pomocą magii. Wyprowadziłam motor zza szkoły i udałam sie z nim na tor. Byli już tam trzej nasi przeciwnicy, wraz z e swoimi rowerkami, znaczy motorami. - Tu nie masz szans kobieto. - Powiedział jakiś chłopak. - Zmień psychiatrę, bo ten ci nie pomaga. -Prychnęłam i wsiadłam na motor, zakładając kask. Zaczekaliśmy jeszcze jakiś pięć minut, wszyscy byli gotowi, uczniowie szkół zebrali sie by kibicować swoim zawodnikom. Chodziło o to że mamy zrobić pełnych dziesięć okrążeń na specjalnym torze, było wiele wyskoczni i ramp. 

Znowu w moich uszach rozbrzmiał dźwięk strzału z pistoletu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Znowu w moich uszach rozbrzmiał dźwięk strzału z pistoletu. Ruszyliśmy, wraz z jakimiś dwoma chłopakami z przeciwnej szkoły byłam na prowadzeniu, Eric i Jacob zostali w tyle.. Eh.. Dobra. Chciałam wyprzedzić wrogich zawodników, lecz po prostu zajechali mi drogę. - Ej! Tak sie nie robi! - Krzyknęłam zdenerwowana - Od teraz, tak sie właśnie robi! - Krzyknął. Zbliżaliśmy sie do przed ostatniej wyskoczni, wstałam przenosząc ciężar na tylne koło, co skutkowało podniesieniem sie przedniego koła do góry, tak udało mi sie wyprzedzić pierwszego facia. Drugi zaś zniknął mi z pola widzenia, spojrzałam na metę, stał tam blondyn z niebieskimi jak ocean oczami, opierał sie o motor, pod pachą trzymał kask, a na twarzy miał chytry uśmieszek. Zacisnęłam zęby i wbiłam gaz. Przejechałam przez metę, zahamowałam gwałtownie przed panem 'cwaniacki uśmieszek' i 'niechcący' ochlapałam go ziemią z pod moich kół. - Mówiłem kochana, że nie masz szans. - Powiedział chłopak z cwaniackim uśmieszkiem. - Nie mów tak do mnie - Wręcz wysyczałam.- Nie denerwuj sie tak iskierko. Jestem Derek White - Wyciągnął w moją stronę rękę.-  Rose Yeager -Uścisnęłam jego ręke i uśmiechnęłam sie. - Jesteś dobra - Powiedział - Wiem, ty też. - Teraz zawołała go jego dyrka z wściekłością na mordzie, znaczy twarzy. - Musze iść. -Posłał mi oczko i odszedł. - Jakim tekstem spławiłaś największego podrywacza Johna Leonarda? - Powiedział Eric. (Tak oznaczę nazwę ich szkoły). - Kogo? - Zdziwiłam sie. - Największego podrywacza w ich szkole, Derek White.. Podrywał cie? - ZapytałKastiel Nie.. Przedstawił sie a później dyrka go zawołała.. Jaka teraz dyscyplina? -Spytałam zmieniając temat. - Teraz do domu, jutro odbędzie sie druga część, czyli konkurs matmy i wyścigi samochodowe, a trzeciego dnia bitwa kapel i rozstrzygnięcie igrzysk. - Powiedział Jacob. - Dobra, no to ja spadam. -Przytuliłam Jacoba i Erica na pożegnanie, potem znalazłam jeszcze Zac'a, Davida i Kastiela, z nimi też zbiłam miśka i poszłam do swojego motoru.Jak dobrze że jest piątek, w poniedziałek ciąg dalszy igrzysk. Stoi tam gdzie stał, wsiadłam na niego i założyłam kask, chciałam ruszać, lecz ktoś położył dłoń na moim ramieniu. Ściągnęłam kask i spojrzałam na tą osobę. To Derek. - Hej, coś sie stało? - Spytałam - Podwiozłabyś kolegę? -Podkreślił ostatnie słowo. - Hmm.. Pewnie. Trzymaj -Wyjęłam ze schowka w motorze drugi czarny kask i wręczyłam go Derekowi. - Dzięki -Wsiadł na motor i objął mnie rękami w tali. - To gdzie mam cie zawieść? -Założyłam kask i ruszyłam. Derek podał mi adres, ulica Bedford. Zatrzymałam sie na światłach. - Może dasz sie zaprosić na kawę? - Hmm..? - Dasz zaprosić sie na kawę? - Spytał z miłym uśmiechem - Wybacz, ale nie mogę. Jestem potrzebna w wojsku, ktoś musi naprawiać auta? C'nie? -Zaśmiałam sie a czerwone światło zmieniło sie na pomarańczowe, a później na zielone, ruszyłam z piskiem opon, poczułam jak chłopak mocniej zaciska ręce na mojej tali.

Po kilku minutach znaleźliśmy sie na miejscu. Chłopak zsiadł z motora i oddał mi kask, schowałam go do schowka. - Może kiedy indziej. - Powiedziałam - Ok. - Do kieszeni włożył mi jakąś karteczkę. Pomachał mi, kiedy oddalałam sie w gąszczu miejskiej dżungli. 

Gdy wyjechałam poza teren miasta poprosiłam przez komunikator o most ziemny. Nikt nie odpowiedział. Coś jest nie tak.. Zawsze ktoś odpowiadał. Musze szybko dostać sie do bazy. Kliknęłam coś na panelu mojego motora, wyskoczył mały hologram mapy, a na niej zaznaczony czerwony punkcik, był jakieś dziesięć mil* ode mnie.. Eh.. zapowiada sie długa podróż.. Przyśpieszyłam i zjechałam w zjazd, w stronę w którą sie kieruje. W ciągu jazdy puściłam na chwile kierownice, wyciągnęłam słuchawki, szybko je rozplątałam podpięłam do telefonu i puściłam muzykę (Tam na górze, jakby koś chciał posłuchać- Dop Autorki). Szybko chwyciłam kierownice bo bym wjechała w jakiś znak. Odetchnęłam z ulgą, spojrzałam na mapę, jeszcze dziewięć mil.. Boże dlaczego baza musi być prawie dwadzieścia kilosów od miasta w którym sie uczę? Nevermind..  Przejechałam już przez trzecie skrzyżowanie.. Nadal jestem na zadupiu, żadnego małego miasteczka czy choćby.. nie wiem jakiegoś opuszczonego domu czy stacji paliw.. 

Skip Time

Minęła już godzina, a mi zostały dwie mile do pokonania. Jestem na wyczerpaniu, w dodatku zdjęłam kask bo sie już gotowałam w nim. W oddali widzę bardzo małą bazę.  - Boże.. Opiepszę tego który postawił baze dwadzieścia kilosów od najbliższego miasta.. No po prostu zajebie i odetnę jajca, nawet jakby miał by to być sam generał. - Wygrażałam pod nosem. W końcu po prawie dwóch godzinach dojechałam do bazy, dziwne brama jest otwarta.. Wzięłam swój karabin maszynowy sprytnie ukryty pod bluzą. Motor zostawiam oparty o ścianę hangary, po czym wchodzę do wymienionego wyżej pomieszczenia. Pusto.. Ani bota, a ni cona. Coś jest nie tak, wszystko w nienaruszonym stanie, tylko jakby wszyscy wyparowali.. - Zgłoś sie ktoś. -Powiedziałam do komunikatora- Zgłoś sie kurwa ktoś do jasnej anielki! -Krzyknęłam, ale nadal nie dostałam odpowiedzi... - Co jest kurwa?

Pobiegłam do swojej kwatery, nikogo nie ma, pobiegłam do innych kwater, nic, tylko czyste nic. W hangarze, stołówce, pokoju gier, torze treningowym, gabinetach, skrzydle medycznym, wszędzie tylko pustka. Wróciłam do pokoju.. Zobaczyłam jakąś kartkę, były na niej współrzędne, od razu rozpoznałam to pismo - Juja. Wzięłam kartkę poszłam do hangaru autobotów, tam gdzie znajdował sie most ziemny, po drodze zahaczyłam o zbrojownie i zwinęłam kilka rzeczy, noże, granaty, pistolety, karabiny i bazukę xD. Noże jak przystało na wojowniczkę, ukryłam w swoim ubraniu. Ok, włączyłam most i weszłam przez niego, znalazłam sie gdzieś przy jakiejś dziurze.. Ok, gdzie są wszyscy. Dobrze wzięłam pilot do mostu ziemnego, jakby to był jakiś chory żart. -  Halo?! Jest tu ktoś?! Ktokolwiek!! - W oddali zobaczyłam posturę pięciu botów i czterech ludzi.. Hmm.. To na pewno moi, skoro są tam ludzie, cony nie lubią ludzi więc dawno by ich zabili. Zaczęłam biec w stronę tych sylwetek. Gdy dobiegłam do owych osób Nadia i Nina wręcz padły na mnie, były całe poranione, posłałam pytające spojrzenie do botów. Bee, Drift, Cross, Arcee i Ratchet siedzieli cicho. - Ok.. Co sie dzieje? W bazie pusto, wy cali poobijani, co jest? - Mieliśmy pewną akcje.. - Zaczął Bumblebee - Jaką akcje? I gdzie jest cała reszta wojska i botów? - Spytałam - Cony nas zaatakowali , mieli coś w rodzaju promienia.. Nie mieliśmy szans.. Większą część botów cony wzięły w niewole... Najgorsze... Że przywrócili Megatrona do życia... -Powiedziała zachrypniętym głosem Arcee.  - Megatron walczący z Optimusem.. Strzelił w niego tym promieniem.. Optimus upadł na ziemię, Megatron wraz z Starscream'em wzięli go i zabrali na Nemesis przez most ziemny.. Nie daje znaku życia, tak samo jak pozostali porwani.. Tylko my uszliśmy.. - Powiedział Cross - Co?!? Jak to możliwe?! Jaki to promień?! Jak ożywili Megatrona do życia?! - Zasypałam ich pytaniami. - Nie wiemy.. Musimy dostać sie do bazy..Namierzymy Nemesis i odbijemy ich... - Powiedział ledwo trzymający sie na nogach Drift. - Nie, wy teraz musicie odpoczywać... Wymyślimy jakiś plan, bezpośredni atak będzie głupi, bo jest nas dziesiątka a ich jakieś tysiąc razy więcej. Spoko, mam pilot do mostu - W tym momencie przed nami pojawił sie most do naszej bazy. Zmieniłam sie w femme, wzięłam Nine i Nadie które zemdlały z przemęczenia i weszliśmy przez most, po czym most zniknął. 



* Jedna mila to 1609 metrów, czyli 1,609 km. 


Inna od wszystkich... - TransformersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz