Właśnie był dzień ślubu, ślubu mojego i Ivana. Strasznie się stresowałam przed przysięgą, dużo ludzi i ich oceny. Patrzyłam w duże lustro i patrzyłam od góry do dołu, bo nie mogłam ocenić czy wyglądam dobrze, czy jeszcze muszę coś poprawić.
– Wyglądasz pięknie – usłyszałam za sobą, wystraszona podskoczyłam i odwróciłam się w stronę mojego gościa.
– Ivan...wiesz, że to przynosi pecha – spojrzałam na niego z wyrzutem.
– Oj tam..., nie mogłem już doczekać się by Cię ujrzeć – podszedł i objął mnie w tali – Jesteś najpiękniejszą i najukochańszą kobietą na świecie – po tych słowach nasze usta połączyły się w czułym pocałunku.
Miesiąc później.....
Właśnie siedziałam i płakałam oparta pod ścianą i przyciągniętymi nogami. Rzeczy leżały porozrzucane po całej podłodze, a ja czułam ból na ciele i na prawym policzku.
– Przestań ryczeć – usłyszałam zirytowany głos swojego męża, który doprowadził mnie do takiego stanu w jakim się znajdowałam – Jesteś beznadziejna – prychnął i złapał mnie boleśnie za ramię, zmuszając do wstania, wepchnął mnie do łazienki – Masz się ogarnąć i zaraz do mnie wrócić – uśmiechał się patrząc na mnie jak na swoją zabawkę, z tym swoim obleśnym uśmiechem. Kiedy drzwi się zamknęły podeszłam do lusterka, patrząc na swoje odbicie, znów wybuchając płaczem, tak bardzo chciałam uciec od człowieka, który zmienił moje życie w piekło, od człowieka, który mówił jeszcze przed ślubem, że jestem cudowna i że nie ma na świecie nikogo takiego jak ja.
– Długo jeszcze ? – usłyszałam krzyk i walenie w drzwi.
I jak na początek ??😉