Rozdział 24🌹

27 4 0
                                    

Po ciężkich próbach zasypiam, mając w myśli to o czym chciała pogadać ze mną dziewczyna. Mam nadzieję to naprawdę coś ważnego, może dowiedziała się o mojej orientacji, Zachu? Sam nie wiem i szczerze to nie chciałbym wiedzieć. 

Niedługo póżniej czuję przyjemne pocałunki na szyj i albo za uchem. Uśmiecham się bo napewno Zach chce się odegrać za to przeszkadzanie w notatkach. Coraz bardziej mnie łaskoczę. Przyjemne uczucie. 

- Zach, przestań proszę. - Chichoczę ale chłopak nie przestaję. - Kochanie.

- Ross, wiesz że tylko trzymam rękę na twoim boku. - Mówi zaspanym głosem. Marszczę brwi.

- To kto mnie całuję? 

- Cholera! - Słyszę miauczenie kota. - Złaź sierściuchu.

- Czy to był kot?

- Tak. - W tym samym momencie czuję jak brunet mnie obejmuję. - Zazdrosny, bo zazwyczaj śpi ze mną. 

- Dlatego mnie lizał?

- Możliwe. - Całuje mnie w policzek. - Chyba nie wybudził Cię? 

- Nie, spokojnie. - Wkładam dłonie pod poduszkę, leżąc na plecach. - W połowię śpię, a w drugiej nie. Nie zrozumiesz.

- Możliwe. - Chichocze. W tym samym momencie czuję jak kładzie dłoń na moje podbrzusze.

- Później. 

- Nawet nie miałem tego na myśli, dobranoc. - Nie wierzę mu w tych sprawach, no czasem nie wierzę. 

- Dobranoc. 

****

Siedzę w kuchni razem z chłopakiem i z dwoma współlokatorami. Nie jestem wyspany, chciałbym pospać dłużej ale przy nim się nie da tego uczynić. Jeśli nie to że jestem u niego sprzeciwiłbym się... albo i nie. 

- Mam wyrzuty że nie możesz być u mnie cały tydzień ale ten pieprzony egzamin. - Przerywa ciszę ukochany, biorąc łyk kawy.

- Spoko, odpocznę od pracy. - Macham ręką.

- Po cholerę Ci te studia? - Wtrąca jeden z chłopaków. Jest bez koszulki i moją uwagę przykuwają tatuaże, Zach też je ma i niektóre uwielbiam całować. 

- Bo chce, okey. - Mówi zirytowany. Wzdycha wywracając oczami. 

- Ross, a ty masz studia? 

- Ja? - Wycieram usta prostując się. - Nie, pracuję jako barman i to mi wystarczy. 

- No widzisz! Nikt z nas nie ma studiów i jakoś żyjemy, koncertujemy! - Krzyżuję ręce na piersi. - Co nie?! 

- Nooo. - Odpowiada drugi. Nic się nie odzywam, dopijam herbatę. - W ogóle dziś rano wpadłem na twojego kota, nie wiem który to.

- Kotka zawsze śpi ze mną, jeden jest tylko podróżnik. - Uśmiecha się ale widzę że trochę go ruszyła ta ich wymiana zdań o jego studiach.

- Prawda, chociaż teraz masz faceta. Po cholerę Ci te koty?

- Bo je kocham. - Wstaję od stołu. - Idę zapalić.

Odchodzi i zostaję sam na sam z chłopakami. Nic nie mówię i kończę śniadanie. 

- Trochę go wyprowadziliśmy z równowagi. - Syczy ten drugi, odwracam wzrok.

- Ross...

- Hmm? - Znów patrzę na dwójkę. 

- Zach to choleryk, więc szybko się denerwuję. 

- Wiem. - Kiwam głową i wstaję od stołu. - Spróbuję go jakoś pocieszyć. 

- Ale dobrze że chociaż sobie ciebie znalazł , spoko jesteś. - Wysoki blondyn klępę mnie w ramie, gdy odnoszę naczynia do zlewu.

- Dzięki. - Uśmiecham się. - To idę do niego.

- Idż bohaterze. - Żartują.


Wchodzę do pokoju bruneta, zamykając drzwi za sobą. Zauważam że stoi przy oknie. Powoli podchodzę do niego, rzucając szybko wzrok na kota śpiącego na łóżku. Staję obok niego, opierając łokciami o kawałek parapetu. 

- Oni żartowali, przecież sam mi mówiłeś że lubią żartować. - Zaczynam, chłopak zaciąga się.

- Taaa, tylko to nie były żarty. - Kiwa głową. - Kilka razy przez naukę odwoływaliśmy koncerty. - Podaję mi papierosa, odrazu go przyjmuję. 

- Powinienem się cieszyć że jeszcze mnie nie wywalili . - Podnosi głowę do góry. Pogoda jest nieciekawa, czuję że będzie padać albo burza. - Dla Jessego ten zespół jest ważny.

- To ten blondyn z tatuażami? - Zaciągam się. Moje ulubione. 

- Tak. - Kiwa głową. - Ale przede mną jeszcze dwa lata. Mam nadzieję że do tego czasu będzie wszystko dobrze. 

- Będzie dobrze, mówię to ja, największy pesymista. - Znowu zaciągam i oddaję papierosa. 

- To naprawdę musi być dobrze. - Śmieję się i po chwili gasi papierosa. - Pada?

- Tak.

- Super. - Wywraca oczami. - Może zaraz przejdzie zaraz. - W tym samym momencie rozległ się odgłos grzmotu. Próbuje nie wybuchnąć śmiechem. 

- Oj to zostaniemy w domu. - Daje mu kuksańca w ramię. - Wolę posiedzieć w domu nacieszyć się tobą niż łazić. 

Prostuję się. Chłopak robi to sami i stajemy na przeciwko siebie. Przegryzam wargi patrząc na niego. Chłopak łapię mnie za bluzę i ściąga ze mnie. 

- Uwielbiam twoje mięśnie, są cudowne sam takie chce. - Mówi to obserwując mnie. Delikatnie dłonią przejeżdżając po nich aż dostaje ciarek. 

- Ja uwielbiam twoje tatuaże. - Podchodzę do niego. Kładę dłonie na policzki i całuję. Jak dobrze że ten deszcz zaczął lać. 


I'm Yours... // Lynch & Abels✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz