II. Niespodzianka

1.5K 35 9
                                    

10 kwietnia 2009

Od maratonu w domu Alvesa minęły dwa tygodnie. Zrozumiałam, że Lionel chciał dla mnie dobrze, więc przestałam się na niego gniewać.

Obudziłam się przed Messim i zeszłam na dół, aby zrobić dla nas jakieś dobre śniadanko. Wymyśliłam zdrowe naleśniki z owocami w postaci dodatków. Do tego przygotowałam dla nas po kawie.

Gdy postawiłam wszystko na stole, jak na zawołanie w kuchni pojawił się Argentyńczyk.

-Ładnie pachnie.- oznajmił wesoło i usiadł na jednym z krzeseł.

-Jest równie smaczne, serio.- parsknęłam śmiechem.

-Zapewne.- zawtórował mi.

-Mogę jechać z Tobą na trening, prawda?- spytałam, nakładając jedzenie na talerz.

-Nie!- odparł szybko, zdecydowanie za szybko- To znaczy... Jasne, że możesz. Głupie pytanie.

Uśmiechnął się sztucznie i mimo, że poczułam, że on mnie tam z jakiegoś powodu nie chce, to ucieszyłam się. Miałam dość siedzenia w domu, a w żadnym wypadku nie znałam Barcelony na tyle, aby pójść gdzieś na spacer. Nie miałam tutaj żadnych znajomych oprócz piłkarzy, ale zauważyłam, że nikomu poza mną to nie przeszkadzało. Musiałam się w końcu wyrwać i kogoś poznać.

Szybko się ogarnęliśmy i już kilka chwil później jechaliśmy przez zatłoczone ulice na stadion.

-Dobra. Idę się przebrać, a Ty zmykaj na trybuny.- oznajmił.

Pomachałam mu i ruszyłam we wskazanym przez niego kierunku.

●○● Messi●○●

-Siema, chłopaki.- przywitałem się- Słuchajcie, jest sprawa. Paula ma dzisiaj urodziny i musimy sprawić, aby ich nigdy nie zapomniała. Jakieś pomysły?

-Impreza?- rzucił Iniesta.

-Nie, to zbyt banalne.- pokręciłem głową zamyślony.

-To może... Zabierzemy ją w nasze miejsce? Wiecie, nad to jezioro.- zaproponował Ronaldinho.

-To jest genialne. Robimy tak...- wszyscy zebrali się, słuchując mojego planu.

○●○Paula○●○

Z zafascynowaniem oglądałam ich trening. To, co potrafili robić z piłką było magiczne. Byłam raz na meczu. Jeden, jedyny raz. To nie będzie zaskoczenie, jeśli powiem, że rodzice nie wiedzieli, prawda? Byłam ze znajomymi, ale to Polska liga. Legia z Lechem. Teraz dopiero wiedziałam, co potrafiły potęgi. Marzyło mi się, aby zobaczyć ich mecz i wierzyłam, że to się uda. Znajdę pracę, zarobię na bilet i pójdę. Rodzice nie mogli mnie już kontrolować. Co do nich... Zabawne, łapałam się na tym, że często o nich myślałam. Raczej w negatywach, ale mimo wszystko.

Raz zadzwoniła do mnie rodzicielka. Nie odebrałam. Zaskoczeni? Wiem, że nie. Przecież czego mogła chcieć? Zapytać jak się czuję? Czy znalazłam dom? Żyłam z nią szesnaście lat, na pewno to nic takiego. Dzwoniła raczej, bo coś chciała, a nie z zainteresowania. Tak, ona była najgorsza. Ojciec był w jej cieniu. Czasami spojrzał na mnie złowrogo lub powiedział coś o moim zachowaniu, czy czymś takim. Ona? Ona jakby miała tyle czasu to non-stop by się na mnie darła, biła, wyzywała. Przymknęłam oczy, czując piekące łzy. Nie byłam jakimś potworem. To moi rodzice, mimo wszystko zawsze mi ich brakowało. Chciałabym powiedzieć, że ich kocham czy kochałam, ale nie wiedziałam, co to znaczy. Nie miałam rodziny, przyjaciół, chłopaka. Nie znałam żadnej miłości i szczerze mówiąc, żyłam w przekonaniu, że coś takiego jak miłość nie istniało. Ludzie zawsze czegoś chcą od drugiej osoby. Są egoistami. Robią coś dopiero, gdy widzą, że mogą mieć z tego korzyści. Takie przekonanie zaczęło się zacierać z poznaniem Leo. On nic ode mnie nie dostawał, tym bardziej od moich rodziców. Uwierzyłam w to, że może są pojedyncze jednostki, które się różnią od reszty. I choć zupełnie nie rozumiałam takiego zachowania, to starałam się z całych sił.

Tu entiendes | Neymar JrOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz