Rozdział XIV

14 1 0
                                    


Grudzień 2017 r.

           Jakub miał mroczną postawę, sprawiał wrażenie coraz bardziej tajemniczego, a także niebezpiecznego i bezwzględnego. Idąc, ciągnął zrozpaczoną dziewczynę za rękę, mocno ją ściskając. Myślał, że wszystko pójdzie jak z płatka, ale napatoczył się ten żałosny chłopczyk, który chciał zagrać rolę księcia na białym koniu. Cały czas rozglądał się wokół siebie, mając na uwadze, czy ktoś go nie śledzi, większość uwagi kierował na dziewczynę, dbając o to, aby szła za nim. Gdy uświadomił sobie, że traci przez nią czas, mocniej chwycił jej rękę i pchnął do przodu, po czym zwiększył tempo ich marszu.

          Kuba denerwował się zbyt wolną prędkością, sam mógłby biec nieprzerwanie, bo codziennie robił sobie treningi, w których jednym z jego zadań było przebiegnięcie kilku kilometrów. Tym razem musiał zwracać uwagę na wymęczoną dziewczynę, która ledwo dawała sobie przy nim radę. Oczywiście w sporej części był to wynik braku ćwiczeń i niewyrobionej kondycji; w liceum nie uczęszczała na zajęcia wychowania fizycznego. Na jej obecną postawę miała także wpływ tragedia, która dostatecznie ją przybiła, a teraz była ciągnięta przez chłopaka wbrew swojej woli. Jej zmęczenie dawało o sobie znać. W tej chwili jej ono nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie było jej wybawieniem.

        – Ruszysz się? – wysyczał zdenerwowany chłopak.

          Dziewczyna czuła już do niego wyłącznie nienawiść. Nigdy w ocenie człowieka nie pomyliła się aż tak bardzo, nawet w stosunku do własnego ojca.

          Jakub zdecydował się zarzucić sobie Katarzynę na ramię jak worek ziemniaków. Nie zrobił tego delikatnie, ale gwałtownym ruchem, wywołującym w niej ból. Upokorzył ją, dzięki niemu czuła się, jak nic niewarta osoba, którą według siebie była. Teraz znalazła potwierdzenie dla swojego rozumowania.

         Okiełznana, przeciętna, nijaka - te przymiotniki krążyły w jej głowie. Pozwoliła, aby ją zniewolił. Nie miała już teraz nawet godności. Bała się ludzi, którzy na nich patrzyli, zastanawiała się, co widzą: parę czy szalonego chłopaka niosącego niechętną tej podróży dziewczynę?

        Zamknęła oczy, nie chciała już na nic patrzeć, miała dość. Poczuła, gdy nagle ją uwolnił. Spowodowało to ogromny ból, gdyż upadła, ale przynajmniej się zatrzymali. Stali przed dużym szarym budynkiem ze zwykłymi drewnianymi drzwiami i oknami zabitymi deskami. Chyba tutaj mieli się znaleźć, Jakub szukał kluczy w kieszeniach. Gdy je w końcu znalazł, wsadził je do zamka i przekręcił, po czym szarpnął dziewczynę, sugerując, że powinna wejść do środka. Ona jedynie stała i się patrzyła. Wiedziała, że musi zrobić, co jej każe - nie miała wyjścia, nie zobaczy u niego oznak pogodności i przyjaźni. Należało zebrać wszystkie swoje siły i udać się do tego okropnego budynku.

         – Rusz się wreszcie – wysyczał przy jej uchu Jakub.

          Gdy weszła w głąb mieszkania, od razu ją uderzył, w skutku upadła na ziemię.

OnceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz