- Ashton, daleko jeszcze? Jedziemy już jakieś dwie godziny, a słońce zaraz zajdzie - mruknął Calum, wyprzedzając nieco chłopaka na swoim rowerze. Miał dobrą formę, dlatego nadążał za dość szybkim tępem starszego chłopaka, jednak było już dość późno i był pewien że jego mama udusi go, gdy już pojawi się w domu.
- Nie martw się, porozmawiam z twoją mamą i powiem, że byłeś ze mną bezpieczny - mruknął Ashton, uśmiechając się szeroko do Hooda. Wiedział, że jego mama za bardzo za nim nie przepada, a do tego jest dość surowa, ale był też świadomy, że Calum zakocha się w tym miejscu tylko o takiej porze. - Obiecuję, że to jest warte zachodu - dodał, nadal patrząc na chłopaka obok. Po chwili jednak leżał na ziemi, nie zauważając, że droga już się skończyła i wjechał na żwir.
- Nic ci nie jest? - Calum zaraz pojawił się obok niego, pomagając mu podnieść się z ziemi. Spojrzał krytycznie na obdarte dłonie chłopaka i wypuścił cichy śmiech z ust. - Naprawdę mamy jakiegoś pecha. Śledzi nas złe licho - mruknął, pomagając mu wstać.
- Wszystko jest w porządku - powiedział zawstydzony Ashton, przyjmując pomoc młodszego chłopaka. - Nie sądziłem, że droga już się kończy. Prawie jesteśmy na miejscu - dodał i oddalił się zażenowany, prowadząc swój rower.
- Możesz być spokojny, nikomu nie powiem że upadłeś bo się na mnie zapatrzyłeś - zaczął wyśmiewać się Calum, także prowadząc swój rower i starając się dogonić Ashtona.
- Puszczę tę uwagę mimo uszu - mruknął starszy, zbliżając się do miejsca, które chciał pokazać młodszemu chłopakowi. Calum zauważył, że Ashton wcale nie zaprzeczył jego słowom, a co więcej nawet uśmiechnął się pod nosem, co sprawiło, że na sercu bruneta rozlało się przyjemne ciepło.
A po chwili ciepła było jeszcze więcej, gdy zobaczył miejsce, do którego chłopak go przyprowadził. Widział jezioro, w którym odbijał się księżyc, a także małą budkę, która mogła być kiedyś czyimś obserwatorium. Ashton położył rower obok wysokich traw i kiwnął na Caluma, by zrobił to samo. Pozostali w ciszy, nie chcąc burzyć pięknego klimatu tego miejsca. Dopiero gdy Hood zobaczył malutkie świetliki latające w trawie i blisko wody, wydał westchnienie uwielbienia. Uwielbiał takie tajemnicze, skryte przed światem i spokojne miejsca.
- Podoba ci się? - zapytał cicho Ashton, uważnie go obserwując. Tamten tylko pokiwał skwapliwie głową, nie dbając że wygląda idiotycznie i mało męsko, zachwycając się zwykłym miejscem na polance. - Gdy byłem młodszy mieszkałem w tej okolicy i razem z moim kumplem znaleźliśmy to miejsce - zaczął opowiadać i pociągnął chłopaka za rękaw by oboje weszli do budki. Położyli się na podłodze i spojrzeli w gwiazdy, przez dach zrobiony ze specjalnej szyby, która umożliwiała im obserwację z bliższa. (nie wiem czy coś takiego jest, ale zawsze mogę zostać wynalazcą, co nie?) Calum znowu wydał z siebie westchnienie. Był naprawdę szczęśliwy, że Ashton go tutaj zabrał. - To stare obserwatorium polowe, jesteśmy na wyżynie, dlatego jest tak dobre i wszystko widać tak pięknie - dodał chłopak, zerkając na Caluma, który obserwował go w milczeniu. - Nie znam się na gwiazdach, ale umiem łapać świetliki i bardzo lubię to miejsce, więc pomyślałem, że będzie miłym celem naszej wycieczki.
- Tak, jest bardzo miłym celem - zachichotał Calum na stwierdzenie Ashtona. - Bardzo się cieszę, że mnie tutaj zabrałeś. Jest tu pięknie - mruknął, kolejny raz wlepiając wzrok w gwiazdy. Przez chwilę znowu zapadło między nimi milczenie. - Gdy byłem w Brazylii czasem wieczorem siadaliśmy na balkonie z Tobym i pokazywał mi jakieś konstelacje - westchnął cicho, a Ashton pisnął w duchu gdy chłopak otworzył się na niego z opowieściami. Dobrze że nie zauważył jego wielkiego uśmiechu. - Myślał że coś zapamiętuję, ale nie potrafiłbym wskazać nawet gwiazdy polarnej - zaśmiał się Hood. Lubił Toby'ego, był z innego turnusu warsztatów i mieszkał na drugim końcu Australii, dlatego nie mogli utrzymywać stałego kontaktu, czego żałował. Wydawało mu się, że gdyby poznali się wcześniej niż ostatniego tygodnia wyjazdu, do czegoś mogłoby między nimi dojść, ale nie chciał o tym myśleć. Mógł znaleźć kogoś na miejscu, a nie rozmyślać o niedoszłym romansie.
- Mój... mój tato pasjonował się niebem - odezwał się cicho Ashton, starając się nie zepsuć klimatu ich rozmowy. - Przynajmniej z tego co mówiła mi mama. Lubił niebo nocą, ale mi wydaje się że bardziej interesował się po prostu warunkami klimatycznymi i takimi bzdetami. Nigdy nie wiem co jest prawdą, a co kłamstwem na jego temat - mruknął, ciągle czując w sercu żal, że mężczyzna opuścił rodzinę kilkanaście lat temu. Nawet nie zdążył dobrze go poznać.
- Przykro mi z powodu... no wiesz, że od was odszedł - mruknął cicho Calum, siadając i patrząc prosto w oczy Ashtona. - Musiało być ci ciężko wychowywać się bez taty - dodał, starając się nie wprowadzić chłopaka w doła.
- Było ciężko, ale teraz wszystko jest już dobrze. Cieszę się, że Lauren i Harry mogą wychowywać się w pełnej rodzinie - odpowiedział chłopak, po czym zmienili temat, zaczynając rozmawiać o bardziej przyziemnych sprawach. Okazało się, że poza sportem mają kilka wspólnych zainteresowań i że Ashton wcale nie jest taki zły. Jego śmiech znów wywołał miłe uczucie w piersi Caluma, przez co uśmiechał się prawie cały czas. W końcu jednak ich sielanka musiała dobiec końca, gdy telefon młodszego się rozdzwonił. Jego mama delikatnie przypomniała mu, że powinien wracać do domu. Chłopak był zdziwiony, normalnie jego rodzicielka prawdopodobnie dostałaby szału z nerwów. Dlaczego tym razem było inaczej?
- Dobra, jedź za mną i postaraj się nic sobie nie zrobić. Twoja mama mogłaby mnie za to zabić - powiedział zabawnie Ashton, wsiadając na swój rower i prowadząc Caluma drogą powrotną do domu. Ku wielkiemu zdziwieniu Hooda po upływie trzydziestu minut widział swoje sąsiedztwo i był pod swoim domem.
- Żartujesz sobie ze mnie - jęknął zdziwiony. - Dlaczego ciągałeś mnie za sobą tyle czasu, jeżeli mogliśmy dojechać tam w pół godziny? - zapytał, patrząc niedowierzająco na Ashtona.
- Inaczej wycieczka nie miałaby sensu - wzruszył ramionami starszy, uśmiechając się uroczo i kładąc rower na ziemi. - Nie podobało ci się? - dodał po chwili, trochę zawiedziony.
- Nie, nie, nie! Było świetnie! - zaprzeczył brunet, być może trochę za szybko, co wywołało śmiech u jego towarzysza i rumieniec na jego policzkach. - Po prostu jestem zaskoczony - dodał po chwili, cofając się w stronę drzwi swojego domu. W tym momencie drzwi stanęły otworem, a w nich pojawiła się Joy Hood.
- Calum, gdzie byłeś tak długo? Martwiłam się - powiedziała głośno, strasząc chłopców. Ukryła uśmiech na twarzy i ułożyła ręce na biodrach, starając się przybrać wrogą minę.
- To moja wina! - wyrwał się Ashton, podchodząc bliżej kobiety i unosząc ręce do góry. - Zasiedzieliśmy się i... - zaczął jąkać się chłopak, a kobieta mu przerwała.
- No już, już, przecież nic takiego się nie dzieje - powiedziała kobieta, rozbawiona reakcją nowego kolegi swojego syna. - Wiem, że był w dobrych rękach - dodała z uśmiechem, wprowadzając chłopaków w osłupienie. Czy to nie tak, że jeszcze kilka godzin wcześniej nie chciała wypuścić Caluma z domu, gdy dowiedziała się z kim wychodzi?
- Mamo, wszystko w porządku? - zapytał ostrożnie jej syn, patrząc na nią podejrzliwie. Zawsze mogła robić sobie z niego żarty.
- Oczywiście synku, Ashton chcesz zjeść z nami kolację? Jest już późno, ale nie zdążyliśmy zjeść jej wcześniej - zapytała miło, a gdy chłopak zaczął odmawiać wciągnęła go do domu i usadziła obok Caluma przy rodzinnym stole.
- Więc pierwsze spotkanie z przyszłymi teściami? - zaśmiał się Calum, po chwili się zamyślając. Miał dzisiaj wyjątkowo dobry humor. - A tak właściwie, to planowaliśmy ślub? Jakieś zaręczyny? - zapytał niespodziewanie, szukając pierścionka na swoich palcach, dłoniach Ashtona i jego szafce nocnej. Gdy nic nie znalazł, spojrzał wyczekująco na strasznego chłopaka.
- O Boże, nie mogłeś zadać lepszego pytania - mruknął Ash, podchodząc do okna. Powoli zaczynał mieć odciski od siedzenia na tym krześle. Wyprostował się, powodując strzyknięcie kości jego krzyża i skrzywił się nieznacznie. Calum przesunął się niezgrabnie na łóżku i poklepał miejsce obok siebie. Ashton spojrzał na niego niepewnie, na co tamten tylko przewrócił oczami. Po chwili starszy przemógł się i ułożył się na miękkim łóżku bruneta. - Rozmawialiśmy o tym kilka razy, ale nie planowaliśmy nic konkretnego. Nie mogliśmy się ujawnić, więc dopóki nasza kariera jest u szczytu nie bardzo możemy cokolwiek z tym zrobić - mruknął cicho, kładąc głowę na poduszce. Westchnął cicho i przymknął oczy.
- Chciałbyś za mnie wyjść?
- Oświadczasz mi się? - spojrzał na niego rozbawiony Ashton, starając się zmienić chociaż trochę temat. Oczywiście, że chciał być z nim już na zawsze. Był jego chłopakiem od czterech lat i kochał go nad wszystko. Nigdy nie myślał o zostawieniu go. Jednak Calum nie odpuszczał.
- Dlaczego po prostu nie odpowiesz? - mruknął nadąsany Calum, patrząc na niego z wyrzutem.
- Cal, dlaczego miałbym nie chcieć za ciebie wyjść? - zapytał miękko, szybko rozumiejąc, że chłopakowi zależy na odpowiedzi. - Ciągle jesteś dla mnie moim kochanym Calem, po prostu twoja pamięć trochę szwankuje - dodał i uśmiechnął się lekko, odgarniając włosy z czoła chłopaka. Tamten uśmiechnął się szeroko i ułożył głowę na klatce starszego, otaczając się jego ramieniem.
- Ja też bym chciał za ciebie wyjść, Ash.
❀
lubię ten rozdział max <3 mam nadzieję że macie dobry dzień i wszystko układa się po waszej myśli
co sądzicie o młodym cashtonie? rośnie w oczach, prawda? a dorosły cashton porusza coraz bardziej prywatne tematy 😘😏
buziaki x