10. Wszystkie kolory samotności.

1.3K 108 57
                                    

Nie sypiam, nie umiem sypiać, nie potrafię sama z siebie po prostu przestać pracować i iść do łóżka, wolę czekać na moment, gdy moje powieki robią się już zbyt ciężkie, bo organizm przestaje reagować na kofeinę i zasypiam z twarzą na biurku. Zawsze wtedy budzi mnie Jarvis swoim spokojnym zimnym głosem, jedynym głosem, z jakim zdarzało mi się ostatnio najczęściej rozmawiać. Dopiero wtedy podnoszę się i idę do jego łóżka, jakbym miała nagle nadzieję, że przyjdzie do mnie w środku nocy.

Moje łóżko przestało być moją oazą, za bardzo kojarzyło mi się ze złymi wiadomościami.... i za bardzo przywodziło wspomnienia jego dotyku. Więc śpię u niego, minuty, czasem godziny tyle by mój organizm pozwolił mi na dalsze działania, by mój wzrok w okularach zerówkach mógł ponownie skupić się na analizie kilometrów pustyni i gór.

On tam gdzieś jest.

A ja obiecałam go znaleźć.

Nawet jeśli głosy w mojej głowie ciągle podpowiadały mi, że to już przepadło, że nie wróci.

Ani On. Ani wszystkie możliwości.

Zawsze, gdy wstaję, parzę od razu całe termosy kawy na zapas, wrzucam w siebie odgrzewaną pizze i schodzę na dół do pracowni, która staje się powoli moim więzieniem. Gdy pierwszy raz przekroczyłam jej próg, była więzieniem w zupełnie inny sposób, a przez te kilka miesięcy zmieniło się absolutnie wszystko.

– Jakieś postępy? – Pytam, a chłodny głos sztucznej inteligencji odpowiada mi jedno krótkie nie. Chciałabym czasem, by Jarvis był człowiekiem i był w stanie siedzieć tu obok mnie. Jednak on istnieje tylko w sieci, nie marnując czasu na takie bzdury jak sen.

Codziennie robię prawie to samo, codziennie kilkanaście godzin na dobę próbuję szukać obrazu z kamer, próbuję odzyskiwać dane z tych zaginionych, próbuję na obrazie dojrzeć coś nowego, jakikolwiek znak. Jak zaczynam czuć bezsensowność tych działań, zapoznaję się z jakimiś rozpoczętymi przez Starka projektami, jednak nie mam w sobie kompletu jego geniuszu, mam tylko pewne umiejętności więc kończę, dłubiąc przy jaguarze, próbując sprawdzić kolejny raz, czy poprzedniego dnia zrobiłam wszystko, tak jak trzeba.

– Pan Haller. – Ogłasza Jarvis, a ja podnoszę wzrok, widząc go przy szybie i nie próbuję nawet kryć zirytowania. Jedynymi osobami poza nim, które mnie odwiedzały była Pepper, która przynosiła chłodne raporty z firmy i poszukiwań i Happy, który zazwyczaj przywoził mi ciepłe jedzenie.

Niechętnie wycieram dłonie w ścierkę i idę w jego stronę, staję w szklanych drzwiach, próbując wyglądać, jakbym trzymała się jakoś w jednym kawałku.

– Co tutaj robisz David? Pepper Cię przysłała?

– Nie.– Mówi, uśmiechając się lekko. – Sam z siebie chciałem sprawdzić, jak się czujesz. Przywiozłem sushi i wino.

– Jestem zajęta.

– Tak wiem, jak bardzo jesteś zajęta i właśnie dlatego zrób sobie przerwę. – bierze moją brudną od smaru dłoń, a ja ruszam za nim po schodach na górę. Uciekam do łazienki się ogarnąć, pierwszy raz od porannego prysznica rozczesuję włosy i dopiero wracam do salonu. Siadam obok niego na kanapie i patrzę w jego szare oczy, które są pełne współczucia, tego jedynego uczucia, którego tak szczerze nie znosiłam.

– Moim zdaniem powinnaś wrócić do pracy Sam. – Mówi bez ogródek. – Nawet nie chodzi o to, że Stane się Tobą interesuje, a o to, że od prawie dwóch miesięcy nie opuściłaś piwnicy.

– Od czterdziestu dwóch dni David, nie dwóch miesięcy. Poza tym zawsze jak przyjeżdżasz, siedzimy na górze.

– Tylko dlatego, że Jarvis nie wpuszcza mnie do pracowni. Jakby było inaczej, pewnie nawet nie oderwałabyś wzroku od ekranu, by na mnie spojrzeć.

devil in the details • MarvelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz