2- Czerwone róże

26 4 0
                                    


#Mercy

- I co, przystojniak, nie? - zapytała Sophie nadzwyczaj poważnie

- Weź, nie z takimi miałam doczynienia - odpowiadam zgodnie z prawdą. Może i był spoko, ale ma szesnaście lat i jest dziwakiem, który chyba nigdy nie poderwie żadnej laski. Aż mu współczuję.

- No daj spokój, nie obchodzi mnie z jakimi facetami kiedyś gadałaś. Chcę Ci po prostu znaleźć ekstra chłopaka! - dziewczyna oburzyła się

- To może zacznij szukać takiego, który ma conajmniej osiemnastkę i nie jest dupkiem.

- Jak to? Przecież ty otaczasz się samymi dupkami!

- Dobra, zostawmy temat dup, bo robi mi się niedobrze. - jak zawsze umiem obrócić całe życie w nieśmieszny żart

- No dobra, dobra, ale wiesz, że twój tyłek podoba się każdemu facetowi? - Sophie wyraźnie nie zrozumiała. Moja prośba o zmianę tematu tylko pogorszyła sprawę.

- Gówno mnie obchodzi moja dupa! - krzyknęłam tak głośno, że połowa ludzi w promieniu trzydziestu metrów popatrzyła się na mnie. Czemu ja zawsze mam takiego pecha?! Nie dość, że się na mnie gapią, to jeszcze powiedziałam tak idiotyczne słowa.

Wyszłam z basenu. Szłam w stronę toalet, mając nadzieję, że sprzątaczka wrzuci mnie do kibla i spuści wodę.

- Wiesz, ja bym się zainteresował twoimi pośladkami... - odezwał się Toner, który jakimś cudem jeszcze żyje i dał mi klapsa. Teraz miarka się przebrała. Odpłacę mu pięknym za nadobne.

- Tak? A ja z wielką chęcią będę przynosić ci zdechłe gołębie na nagrobek. - odpowiedziałam z udawanym spokojem. A tak w ogóle, to nie żartowałam. Na prawdę tak zrobię i nawet przyjdę na pogrzeb.

Chwyciłam go za rękę, która jeszcze przed chwilą dotknęła mojego ciała i kto wie, co robiła przedtem, i wykreciłam ją. Chłopak jęknął przeciagle z bólu, ale najwyraźniej za mało mnie znał, żeby odpuścić. Przygwoździł mnie do ściany przyciskając moje dłonie swoimi.

- Słuchaj laska, gdyby nie to, że strasznie mnie pociagasz, już byś nie żyła, rozumiesz? - zbliżył swoją twarz do mojej na niebezpieczną odległość i był wyraźnie zaskoczony, że wcale się nie wyrywam. Nie chciałam, żeby zabawa tak szybko się skończyła. Czekałam na odpowiedni moment.

- Co, jednak nie jesteś taka silna? Nie umiesz się nawet poruszyć? - spytał z pogardą. Musiałam się powstrzymywać od śmiechu. Czy on naprawdę myśli, że nie dam rady mu uciec? Pora zetrzeć ten zwycięski uśmieszek z jego twarzy.

Toner chyba wyczaił, że mam jakiś plan, bo zacieśnił swój uścisk na moich "słabych" rękach. Był tak silny, że gdyby na moim miejscu była przeciętna dziewczyna, od razu złamałaby jej się ręka. Ale nie mnie. Ja wcale nie byłam przeciętna, chociaż na pierwszy rzut oka mogłam na taką wyglądać.

Gdy trzymał mnie coraz mocniej i był na skraju swoich sił, ja oderwałam się od ściany i po prostu  sobie poszłam. Przyznam, że musiałam się minimalnie wysilić, ale w żadnym stopniu nie było tego po mnie widać. Odeszłam w stronę mojej przyjaciółki i posłałam cwaniakowi uroczy uśmiech, żeby miał mind fucka, jak taka słodka dziewczynka może mieć tyle siły.

- Co to miało być?! - pyta zdesperowana Sophie

- Toner - odpowiadam z pogardą

- No ja wiem, że Toner, ale co robiliście?

- Kurwa, graliśmy w karty - wkurzyłam się. Co innego mogłam robić z tym kretynem, niż się bić?

- Nie udawaj, przecież widziałam, że mieliście sprzeczkę. - odpowiedziała dumna z tego, że przyłapała mnie na kłamstwie. Czasami na prawdę mnie wkurza.

- To po co się głupio pytasz?!

Dziewczyna przewróciła oczami, wcale nie poruszona moim zmienionym tonem głosu. Miałam ochotę pojechać do domu. Wyszłam z basenu, ale Sophie wskazała ruchem palca, bym do niej podeszła.

- Jutro idziemy do sklepu po strój kąpielowy. - szepnęła niemal nie wydając dźwięku

- Ale przecież masz całą szufladę ze strojami...

- No, ale ty nie! - uśmiechnęła się zwycięsko. Nie chciało mi się protestować, bo nawet jakbym się nie zgodziła, zadzwoniłaby do mnie tak samo jak z tym basenem. No cóż, pewnie i tak nic nie kupimy.

Przebrałam się i wsiadłam na skuter. Byłam zmęczona, więc nie chciało mi się czekać na zielone światło. Kilka razy na mnie trąbili. Pewnie w większości to jakieś staruszki, które kręciły głową z niedowierzaniem, jak można łamać przepisy.

Dotarłam do domu i spojrzałam na zegarek. Była 20.15. Zrobiłam herbatę i ułożyłam poduszki na moim ogromnym fotelu. Pomimo mojego charakteru lubiłam czasami robić sobie "uczty" w których rozkoszowałam się błogą ciszą i brakiem zwracania dupy. Miałam wtedy czas na przemyślenie całego dnia i zrelaksowanie się.

Ułożyłam się wygodnie z kubkiem herbaty w dłoni. Dopiero teraz dotarły do mnie słowa Tonera.

"Słuchaj łaska, gdyby nie to, że strasznie mnie pociągasz, już byś nie żyła, rozumiesz?"

Gdyby nie to, że strasznie mnie pociągasz...

Strasznie mnie pociagasz...

Że co?! Ja pociągam Tonera? O nie, jest źle. Bardzo, bardzo źle. Jakim prawem? Jak ja mogę kogoś pociągać?! I to na dodatek jego, mojego największego wroga, który traktuje kobiety przedmiotowo i bez szacunku...

Nie rozumiem, co jest ze mną nie tak?! Najpierw ten dzieciak, który mnie podrywał, potem Toner, którego pociągam i kto jeszcze?! Dlaczego pomimo mojego braku zainteresowania płcią przeciwną, faceci i tak skłaniają mnie do tego, bym to zmieniła? Cały czas pojawia się jakiś dupek z zawadackim uśmiechem, który swoją pewnością siebie przypomina pawiana na tle innych małp. Wszyscy faceci są tacy sami... Aroganccy, zbyt pewni siebie i zadufani w sobie idioci, którzy nie mają za grosz wstydu i myślą, że wszystko im wolno.

Z moich głębokich przemyśleń wyrwał mnie dzwonek telefonu.  Podnoszę go. Numer nieznany... Odrzuciłam połączenie, bo zawsze albo ktoś robi sobie żarty dzwoniąc pod losowy numer, albo to zwykła pomyłka. Zajmuję się moja herbatą, ale tego najwyraźniej też nie powinnam robić, bo rozległ się dzwonek do drzwi.

Wygramoliłam się z wygodnego fotela i otworzyłam drzwi. Moim oczom ukazał się mężczyzna trzymający kwiaty.

- Panna Mercedes Gold? - pyta podnosząc brwi

- Ta, od kogo? - nie zamierzam być miła dla kogoś, kto przerwał mój relaks

- Brad Andre - powiedział wreczając mi bukiet czerwonych róż

- Do... - chyba chciał się pożegnać, ale zatrzasnęłam drzwi przed jego nosem. Po co te formalności?

Nigdy nie spodziewałam się, że Brad Andre, ten, którego ja znam, przysłałby mi kwiaty. Pewnie to jakiś chory żart. Do opakowania była przywiązana mała kartka.

"Przepraszamy za nasze zachowanie, Mercy. Przyjmij ten bukiet jako wyraz naszej skruchy."

Zgniotłam kartkę i rzuciłam nią z całej siły o ścianę. Oczywiście Brad zawsze wypowiadał się w imieniu Mike i Alexa. Sami rzadko coś od siebie dodadzą. Nie dość, że ich wina polegała na zabranianiu mi różnych rzeczy dlatego, że jestem kobietą, to teraz jeszcze przysyłają mi bukiet czerwonych róż?! To tak jakby w ogóle nie widzieli swojego błędu. Śmiem nawet twierdzić, że kazali jakiemuś pisarzowi wymyślić tekst na kartkę, bo nie wiem, czy znali słowo "skrucha". Raczej wątpię.

Mimo wszystko zachowam te róże, bo może uda mi się nimi przekupić Sophie żeby nie iść na zakupy. Niby jak każda dziewczyna lubię chodzić po sklepach, ale nie w poszukiwaniu stroju kąpielowego, który wybierze mi przyjaciółka, bo ona zawsze jara się moimi kobiecym kształtami i chce je jak najbardziej uwydatnić. Żenada.


Hej!

Gwiazdka i komentarz są mile widziane, chyba nie chcesz podpaść Mercy...

xd

Mideki 😜😜

Mercedes, Bad GirlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz