Podróż była ciężka ale udało się nam dotrzeć na miejsce. Co się tam działo to przechodzi wszelkie pojęcie. Początek był w miarę spokojny. Zwykłe głośne rozmowy. Norma na szkolnych wycieczkach. Później kiedy trener już zasną Tanaka zaczął się zakładać o coś z ludźmi. Po pięciu rundach Ennoshita był nagi do majtek, Kazuhito ze spodniami na głowię, Daichi musiał co 10 minut aż do końca podróży całować Sugaware w nos, Sugawara musiał założyć suknie balową którą nie mam pojęcia skąd wziął, Kiyoko oszczędzili i musiała wytrzymać całą drogę bez okularów, Yamaguchi musiał zjeść kilogram słodyczy, Kei misiał robić za podpórkę na nogi Tanace, Nishinoya musiał namazać sobie trudno zmywanym markerem na czole różowe serduszko z napisem "lubię facetów", Hitoka miała wyznać mi miłość ale na szczęście zemdlała, Tobio miał się uśmiechnąć przez co kierowca o mało znowu nie spowodował wypadku, ja natomiast miałem im zdradzić tajemnice siniaka ale tu wykazałem się sprytem i powiedziałem im ale po Polsku i najlepsze że dali mimo protestów za wygraną. Jeśli chodzi na Tanake kazaliśmy mu wymazać na klacie sprośne słówka i sterczeć przy szybie by wszyscy przejezdni widzieli aż do końca podróży. Protestował więc obezwładniliśmy go, wypisaliśmy te słówka a czasem nawet krótkie zdania po czym przykleiliśmy go do szyby bardzo mocną taśmą. Płakał całą drogę a wszyscy przejezdni na nas zwali. Szkoda mi kierowcy bo chyba najbardziej mu się dostawało i jeszcze musiał na to patrzeć.
Ale to nie był koniec.
Gdy obudził się Trener z nauczycielem i zobaczyli nas stan tak zaczęli na nas zwać że przez autobus jakby przeszło tornado! Wszyscy mieli własnego guza a Tanaka nawet trzy za to że wymyślił tą grę i za przewóz zakazanych przedmiotów. Do końca drogi się na nas patrzył przeszywającym wzrokiem. Kierowca na powrót pewnie się nam zmieni.
Tak czy siak przeżyliśmy.
Ośrodek w którym mieliśmy był duży choć budynek już niezbyt. Miał jednak sporą halę do siatkówki co było ogromnym plusem. Wskazano nam pomieszczenie w który będziemy spać. Chłopaki i dziewczyny osobno. Co nas zdziwiło w pomieszczeniu były hamaki. Bardzo się z tego ucieszyłem. Czar jednak prysł kiedy obok mnie zajął miejsce Tobio. Nie żartował kiedy mówił że chce mieć mnie na oku.
Dziś mieliśmy fajrant więc postanowiłem pochodzić po mieście. Swoją drogą piękna okolica. Wszędzie wzgórza i lasy. Rzeki przecinające góry wyglądały przewspaniale! Plus przepiękna słoneczna pogoda. Dość ciepło jak na tą porę roku.
A wspomnę jeszcze że Kageyamy ze mną niema. Zamknąłem go w schowku na miotły. Już chciała mnie cholera śledzić! Minie trochę czasu nim z tam tond wyjdzie.
Aktualnie samotnie chodziłem po malutkim miasteczku. Było spokojnie. Tylko kilka osób na ulicy widziałem. W większości kobiety z dziećmi. Inni pewnie w pracy albo odsypiają pierwsze zmiany. Koszmar.
Miasteczko było mieszaniną dzisiejszej architektury i tej tradycyjnej. Dawało to jednak miastu pewnego uroku. Nutkę tajemniczości. To co mi wpadło w oczy to wizerunek wilków na każdym budynku. Może wiązało się to z jakąś tradycją? Podszedłem do pani z dzieckiem żeby się spytać.
- Przepraszam - Spojrzała na mnie lekko zaskoczona - Czy mogę o coś spytać? - Uśmiechnęła się przyjaźnie
- Ależ oczywiście - Odparła - Turysta czyż nie?
- Tak - Przytaknąłem - Czemu na każdym budynku jest wizerunek wilka? - Zrobiła się bardziej poważna
- To stara tradycja - Odparła - Ma nas chronić przed wilczymi demonami, każdy jest strugany przez tutejszego kapłana - Demony? To chyba moje obowiązki
- Wierzy w to pani? - Spytałem z uśmiechem udając że niedowierzam ale ta dalej zachowywała powagę
- Pięć lat temu pewna rodzina która się tu przeprowadziła odmówił wystrugania znaku nie wierząc w przesądy - Przełknęła ślinę - Po niespełna roku znaleziono ich w swoim domu z rozszarpanymi gardłami i wnętrznościami - Była strasznie podenerwowana a ja patrzyłem na nią w szoku - Specjaliści stwierdzili że musiały ich napaść wilki lub stworzenia do nich podobne
- Chwileczkę, zginęli bo nie mieli znaku? - Byłem zaniepokojony
- Tak, od tamtej pory każdy budynek posiada ten znak - Powiedziała
- A czy wie może pani czy pobliski ośrodek ma taki? - Kiwnęła twierdząco głową
- Zbudowano go trzy lata temu więc ma i to nie jeden ze względu na wielkość - Odparła
- To dobrze - Odparłem z ulgą - Jak długo ma ta tradycja? - Prze chwilę się zastanawiała
- Hm, z około 5 stuleci będzie - Posłała mi ciekawskie spojrzenie - Wierzysz w siły paranormalne?
- Hm, coś w ten deseń - Byłem lekko podenerwowany - Dziękuje pani za poświęcony czas
- Nie to ja dziękuje - Powiedziała - Mało jest takich miłych młodzieńców interesujących się tradycją innych - Mówiła to z uśmiechem patrząc na swoje dziecko które szeroko się uśmiechało
- Do zobaczenia - Pożegnałem się i już odchodziłem kiedy mnie nagle zatrzymała
- Zapomniałam! - Spojrzałem na nią lekko zaskoczony - Nie wychodźcie w nocy bez specjalnych amuletów ze świątyni
- Dlaczego? - Spytałem
- Demony atakują tylko w nocy, bez nich mogą was zabić - To nie tknęło ale tylko kiwnąłem głową i spokojnym krokiem ruszyłem w poszukiwaniu świątyni
Nie żebym się bał o siebie. Bałem się o innych. Jestem końcu upadłym aniołem. Ja mam szanse w starciu z wilkami demonami ale reszta już nie. Jeśli słyszeli tą opowieść to najpewniej nic sobie z tego nie zrobili i uznali za zwykły zabobon. Ale ja już mam pewność że to prawda. Tamten zapach z autobusu na to wskazuję. Teraz rozumiem skąd ta dzikość. Wilki. Muszę zdobyć te amulety.
Po wypytaniu innych mieszkańców dotarłem do niewielkiej świątyni. Wszedłem do środka i przeżegnałem się. Zobaczyłem jednego z mnichów.
- Witaj chłopczę - Przywitał się - Co cię tu sprowadza?
- Witaj - Odwzajemniłem powitanie - Nazywam się Hinata Schoyo i przyszedłem w sprawie amuletów - Mnich wydawał się zdziwiony
- Jeszcze nigdy żaden młodzieniec sam z siebie po nie, nie przyszedł - Powiedział jakby się jednocześnie nad czymś zastanawiał
- Zawsze uważano mnie za innego - Odparłem czym rozbawiłem mnicha
- Doskonale choć za mną - Zaprowadził mnie do jednego z bocznych pomieszczeń gdzie znajdowała się cała masa amuletów w formie wyrzeźbionych kamyków z różnymi wzorami - Ochronią przed demonami każdego - Chciałem wziąć ale mnie zatrzymał - Kosztują 1000 Jenów za sztukę - Szczęka mi opadła
- ŻE CO!? CO TAK DROGO?! - Pokręcił głową z dezaprobatą
- By je wyrobić sporo zajmuję a utrzymanie świątyni kosztuję - Westchnąłem i wyjąłem portfel
- Nie starczy - Wyszeptałem - Wezmę dwa - Podałem pieniądze i wziąłem medaliony
- Pozwól że zadam pytanie - Spojrzałem na niego - Po co wysłannikowi niebios medalion?
Byłem w totalnym szoku! Skąd on wiedział!?
- Skąd...! Niemal krzyknąłem
- Jestem kapłanem to chyba oczywiste - Odparł na co prawie jęknąłem
- To po to by się ukrywać a druga dal przyjaciela - Patrzył na mnie badawczym wzrokiem
- Pożuć tą przyjaźń, nie przetrwa próby czasu - To mnie tknęło, serce zabolało
- Nigdy tego nie zrobię - Powiedziałem i ruszyłem ku wyjściu - Dziękuje za amulety
Byłem już przy bramie kiedy kapłan zawołał do mnie.
- Tutaj wszyscy kiedyś umrzemy ale w innym świecie doznajemy szczęścia wielkiego i zarazem wiecznego - Odparł - Nie zależnie co by się stało twojemu przyjacielowi pamiętaj że jest i czekać będzie w tamtym miejscu - Było to naprawdę poruszające
Ukłoniłem się z szacunkiem w jego stronę na co ten odpowiedział lekkim skinieniem i wrócił do środka.
Ruszyłem szybko ku ośrodkowi. Muszę porozmawiać z Tobio. Teraz kiedy znalazłem do tego się i motywację!
CZYTASZ
Inkwizytor Niebios - Hinata Shōyō
FanfictionHinata ulega poważnemu wypadkowi po którym z miejsca powinien umrzeć. Ale otrzymuje nową szanse lecz w zamian musi porzucić człowieczeństwo i .....................