Nikomu nie życzyłam takiego bólu,przez jaki przechodziła Bora i Barafu.Gorzej było z lwicą.Kiedy tylko odkryła porwanie Sun,zaczęła zabójcze poszukiwania.Barafu także się włączył.Nawet Rihaya robiła co w jej mocy.
Oczywiście,wysyłałam pełno patrolów na każdą ziemię.Po Sun nie było jednak śladu.Nie rozumiałam,co się mogło stać,ale widząc rozpacz Bory,przypomniałam sobie swoją własną.Obiecałam więc,że ją za wszelką cenę odnajdziemy.
Bora przestała jeść przez pewien czas i tylko siedziała w jaskini,jakby się poddała.Po trzech tygodniach,pierwszy raz wyszła z jaskini i pewnie spojrzała na horyzont.Jej słów nie mogłam zapomnieć.
-Odnajdę ją.Wiem,że żyję.Ale..-spojrzała na mnie,-Muszę także zająć się Rihayą.Nie chce od niej się odsunąć,ona mnie potrzebuję.Zrobię wszystko by ją uchronić.
Lwica puściła się biegiem w poszukiwaniu córki.
Skinęłam głową.
Dzień naprawdę zaczął się intensywnie.Raport Zazy był długi i nudzący.Dobrze,że Taje z Busarą zgodzili się załatwić te sprawy,które bym przespała.Pozostała mi tylko sprawa pokojowa ,pomoc zwierzętą i ich pogodzenie.Postanowiłam zająć się tym od razu.
Narrator
Imani skradała się wolno do celu.Łapa za łapą ,z wielką cierpliwością.Nie było wiatru.Imani wystawiła pazury i obnażyła kły.Kiedy była więc dość blisko,skoczyła i jednym capnięciem łapy zabiła antylopę.Spojrzała na nią z triumfem w ślepych oczach.Odwróciła się do Idii,a następnie zaciągnęła swoją zdobycz w stronę Białej Skały.
*
Każdy lew zajmował się dzisiaj swoimi obowiązkami,z wyjątkiem Binti i Kume.Nastolatką w głowie były szaleństwa.Binti olała lekcje polowania,Kume walki.
Nastolatkowie ze śmiechem ,biegli po sawannie.Słońce ogrzewało ich z przyjemnością.Binti nie zwalniała.Miała ochotę wyprzedzić Kume i to zrobiła.On był silniejszy,ona szybsza.
Oba lwy padły wkońcu wyczerpane przy wodopoju drugim,z którego się napili.Kume westchnął:
-Nie chce mi się brać udziału w porannym obchodzie .Wolę pospać.
-Obowiązki,-Binti zaczęła naśladować głos Matibabu,z czego oboje się zaśmiali.
Kume spojrzał na Binti z podziewem.
-Kiedy dorośniemy,Furaha,Lili,Ikima i Shira dawno założą już rodziny.
-Dobrze,że są razem,-zmrużyła oczy Binti.Wstała.-Masz ochotę na spacer?
-Pewnie!
Binti i Kume ruszyli dalej,idąc obok siebie.Szli spokojnie,do puki nie zbliżyli się bliżej wodospadu.Wtedy przyspieszyli,by do niego wskoczyć.Kume się zaśmiał.
-Nie wiedziałem,że mamy wodospad!
-Ja też nie,a myślałam,że Znam Białą Ziemię,-uśmiechnęła się lekko
.Dopłynęła do lwa,mocząc bardziej ciemnozłote futro.Wskoczyła na Kume,przez co oboje zanurkowali.Grzywa lwa teraz naprawdę była zniszczona przez wodę.Binti wybuchła śmiechem,kiedy Kume zrobił zabawną minę.
Niespodziewanie ich usta zetknęły się w pocałunku.
Od razu się od siebie odsunęli.Binti się uśmiechnęła,co odwzajemnił zarumieniony Kume.
-Wiesz,dobrze,że jesteś przy mnie.Oby tak zostało.
-Zostanie,-oboje wyszli z wody,po czym się przytulili i znów pocałowali.
*
Mady wciąż spotyka się z Shetanem.Polubiła spotkania z ojcem,chodź bardzo różnił się od Ni.Ba! Bardzo jej to przeszkadzało,ale uraza do matki nie zostawiła jej wiele do życzenia.
Ukrywała spotkania nawet przed Wakatim.
Shetan uczył ją walczyć.
Mady jednak najbardziej spodobało się,kiedy mogła spotkać swojego przybranego brata.Neno był świetny.Oprowadził ją z pasją,opowiedział o sobie i dopisywał jej zdolnościami.
Mady myślała,że sekret zachowa,nie spodziewała się widać,że Mia zaczęła coś podejrzewać.
Kremowa lwica w końcu zdecydowała się zobaczyć,gdzie zmierza jej córka i gdy tylko zobaczyła,że lwiczka zmierza w stronę granicy,warkneła pod nosem.No tak!
Nie zamierzała nikogo informować,a rozliczyć się z córką sam na sam.
Kiedy więc Mady wróciła na kolacje,lwica wyprowadziła ją z jaskini.
-Co się stało mamo?
-To ja powinnam się ciebie o to spytać.Czego ci brakuje? Dbam o ciebie za wszystko,staram się być przyjaciółką i matką.Masz nawet Ni jako przyjaciela i ojca!-syknęła,-a dla ciebie ważniejsze jest spotykanie się z tym wyrzutkiem!?
-Polubił mnie..
-Nonsens córko!-syknęła Mia,-ma w tym pewnie jakiś plan
-No tak..jak zrobić,bym była najlepsza,-warknęła Mady
-Do tego dążysz?! Sama w końcu wyrośniesz na zdrajcę.On cię nie chce.
-Zajmij się lepiej własnym nosem matko!-syknęła lwiczka.Odwróciła się i odbiegła nad wodopój.Mia prychnęła pod nosem.Nie kłóciła się z nią nigdy.Odeszła przybita,ale i pewna,że Mady już nigdy więcej nie zrobi nic wbrew niej.
Mady jednak miała inne plany.Kremowa lwiczka ukryła się i jak tylko Mia odeszła,znów pognała na granicę.
Pewnie znalazła obóz Hasiry.Podeszła do Shetana.Jak zawsze wszyscy witali ja miło.
-O,Mady..co tak późno? Moja zdolniacha..-Shetan uśmiechnął się kłamliwie.
Mady warknęła:
-Od teraz należę do waszego stada.Nie wracam na Białą Ziemię.Chce zostać z tobą.
Shetan wybałuszył oczy i uśmiechnął się szyderczo.Udało się.
-Pójdź się pobawić z Neno.
-Dobrze,-lwiczka odbiegła.
Mady przechodząc zauważyła Hurumę.Ukryła się za skałą,by ich posłuchać.
-Cieszę się,Huru,że się do nas przyłączyłeś.Jak obiecałam,zostaniesz królem,-uśmiechnęła się Hasira,-tylko musisz oddać mi Wise.
-Jesteś pewna,że wszystko się uda?
-Pewnie.Mamy już siły w szakalach,hienach,strachoziemcach i nas.Przekonaj jeszcze Ndoto,żeby nam pomógł,-Hasira usiadła na swoim "tronie".-Mój syn sam także zginie na polu bitwy skoro trzyma z wrogami.
-Za kilka dni,przyprowadzę tutaj moją rodzinę.Aishi i Wakatiego.Chce by byli bezpieczni.I..na granicy czeka na was pożywienie.
-Musimy ciężko trenować.Za kilka dni atak,-potwierdził Sawa