11. constantly getting depressed

1.3K 88 32
                                    

Take back the times when you were passionate

Take back the days when you poured out your heart's blood

Gapiłam się na dokumenty z rozchylonymi ustami. Określenie mojego stanu byciem w szoku było w tej sytuacji zdecydowanie za słabe. To mnie przeraziło. Poczułam naraz tyle sprzecznych emocji i myśli — nie mogłam nad tym zapanować. Włoski na ciele stanęły mi dęba, a po plecach przebiegł dreszcz. Sądziłam, że nie będę czuła się bardziej bezradna niż w chwili, gdy zabrali od nas Sasuke i wsadzili go do więzienia, ale najwidoczniej się myliłam.

To był dla mnie niezaprzeczalny dowód, że ktoś koniecznie chciał się pozbyć Uchihy. Na samą myśl o jego ewentualnej śmierci na skutek Tenro robiło mi się niedobrze. W niepamięć puściłam nawet całą złość wobec niego — to nie było w tej chwili ważne. Zaczęłam się zastanawiać, ile czasu mu zostało. Czy jeśli odwiedzę go jutro, on nadal tam będzie? Świadomość, że mogłabym zobaczyć pustą celę i dowiedzieć się, że został zabity...

Bezwiednie złapałam materiał bluzki nad sercem i mocno zacisnęłam. Łzy napłynęły mi do oczu, a powietrze uwięzło mi w gardle. Kiedy próbowałam wziąć wdech, słyszałam świszczenie i czułam, jak ciśnienie boleśnie rozpiera mi klatkę piersiową.

— Dlaczego Hokage nic z tym nie robi? — powiedziałam do siebie ledwie ciszej od szeptu.

Jednak nadal nie mogłam mieć pewności. Nie powinnam wyciągać pochopnych wniosków. Byłam zmuszona powstrzymać swój osąd aż do chwili, w której porozmawiam z Tsunade. Przecież ten zapis — jej charakterem pisma — nie znaczył, że chciała śmierci Sasuke. Tu mogło chodzić o coś zupełnie innego. Może ona była równie wstrząśnięta takim obrotem spraw jak ja? Choć było to mało prawdopodobne. Nigdy nie pałała do niego sympatią. Z biegiem czasu przestało mnie to dziwić, ponieważ Sasuke przez swoją ucieczkę narobił jej wiele problemów. Zapewne, gdyby nie my — Naruto, Kakashi i ja — nie wahałaby się z likwidacją Uchihy.

Potrząsnęłam głową, odłożyłam teczkę i podeszłam do okna. Uchyliłam je, chcąc przewietrzyć pokój, bo odniosłam wrażenie, że zrobiła się z niego sauna. Dłonie miałam wilgotne, a na czole i plecach czułam kropelki potu. Dostawałam paranoi, ale im dłużej patrzyłam się na tę kartę, tym więcej okropnych scenariuszy i pytań podsuwał mi mój umysł.

Stukając palcami o parapet, kątem oka zerknęłam na teczkę. Zagryzłam dolną wargę i zamrugałam oczami, pozwalając, aby w głowie rozwinęła mi się nieodpowiednia myśl. Początkowo próbowałam ją zdusić, bo wiedziałam, że to mnie do niczego dobrego nie doprowadzi. Później zaczęłam się usprawiedliwiać — byłam ninją; do moich misji należały podstępy, kradzieże, a nawet, gdy było to konieczne, tortury. Ten świat potrafił być piekłem. A miniona wojna doskonale to potwierdzała.

Przytknęłam kciuk do ust, po czym zagryzłam paznokieć. Podejrzliwie rozejrzałam się na boki. Miałam dziwne urojenia, że ktoś mnie obserwuje; śledzi. Szybkim ruchem zasunęłam zasłonę i podeszłam do biurka. Spoglądałam na otwartą teczkę przez dobrą chwilę. Nie byłam pewna, czy powinnam ją wziąć czy zostawić — odpuścić. Biłam się z myślami. Zawsze miałam wszystko idealnie zaplanowane. Brałam pod uwagę wszelkie możliwości — nawet takie, które nie miały choćby jednego procenta szans na realizację, a w tej chwili byłam zachwiana, wątpliwa. Obecność Sasuke w straszny sposób mąciła moimi myślami i zachowaniem.

Szczęk klamki w drzwiach zadziałał jak impuls. Spłoszyłam się jak mysza na widok kota. W okamgnieniu chwyciłam za dokumenty, zamknęłam teczkę i schowałam ją do swojej torby. Zamknęłam ją niezdarnie i z impetem odwróciłam się w kierunku drzwi — o mały włos przez przypadek nie zrzucając całej sterty szpitalnej dokumentacji na podłogę.

[SasuSaku] Tsumetai AsaWhere stories live. Discover now