- Aaron ja nie umiem i kurwa zrozum to!- krzyknęła Suzi gdy wraz z swoim mate stoi na dworze i próbują zmusić Suzi do zmiany w wilka.
Dalej mnie i ją to dziwi, że jest wilkołakiem. Wszyscy myśleli, że ja też nim jestem, ale według chłopaków to nie. W sumie to dla mnie lepiej, bo szczerze nie chciała bym nim być. Wystarczy, że jestem wybranką wilkołaka i tyle. Dziękuje dobranoc.
- Dasz radę, spróbuj jeszcze raz- dopingował ją blondyn, a ta burkając chyba coś pod nosem spróbowała znowu to co mówił jej Aaron.
Niestety znowu nic z tego nie było.
- Nic z tego! Może ci się zwyczajnie przewiduje to! Może te wampiry coś mi do wody z miski dosypały!- oburzała się dalej, a ja cicho się zaśmiałam- A ty Liv się nie śmiej!- popatrzyła złotymi oczami w moją stronę. Otworzyłam okno i pomachałam do niej.
- Dasz sobie radę!- krzyknęłam motywująco, ale jak widać nie dodało jej to skrzydeł.
Skrzyżowała ręce na piersi i poszła z obrażoną miną w stronę lasu, a załamany Aaron za nią. Zaśmiałam się głośniej widząc ją zachowującą się, jak dziecko. Gdy tylko parka zniknęła mi z oczu poczuła ręce na mojej talii. Wiedziałam, że to Jacob, ale się nie odzywałam, a jedynie troszeczkę przybliżyłam do niego. Po tym co mi powiedziała Suzi o mate i tych sprawach, postanowiłam nie gniewać się na Jacoba. Fakt do końca życia będę mieć mu za złe, że mnie porwał i nie będę posłuszna, no ale miła być mogę oraz potrzebuje troszeczkę czyjejś bliskości po tym co mnie spotkało. Xavier powiedział, że nie odpuści dopóki nie będzie mieć mnie i władzy. Nawet jeśli ma to grozić zabiciem dużej ilości wilkołaków czy nawet wampirów lub ludzi. Kurna wszystko to dziwne. Przez myśl by mi nie przeszło, że istoty nadnaturalne istnieją i ciekawe czy jest ich jeszcze więcej. Może są nawet takie, których my nawet nie znamy? Nigdy nie wiadomo.
- Jest tego dużo skarbie- powiedział do mnie Jacob, a ja popatrzyłam na niego dziwnie- Przez oznaczenie mogę ci czytać w myślach. Ciesze się, że postanowiłaś w końcu poddać się więzi mate i nie musisz się bać tego całego Xaviera. Nie dotknie cię-pocałował mnie w policzek, na co się zarumieniłam- i zobaczymy, czy będziesz grzeczna czy nie.
- Oj uwierz nie będę....upartość to moje drugie imię- powiedziałam złośliwie śmiejąc się jednocześnie.
- Zdążyłem zauważyć....jesteś uparta jak osioł.....-uśmiechnął się złowieszczo pokazując szereg białych zębów.
- Wypraszam sobie!- krzyknęłam i postanowiłam udawać Suzi, czyli obrażone dziecko.
- Ej księżniczko nie obrażaj się- pocałował mnie znów, ale tym razem w szyje.
Jednak ja z całej siły starałam się nie zareagować, co mi wyszło.
- Dobra sama tego chciałaś- zaczął mnie łaskotać, a ja-bo mam olbrzymie łaskotki- zaczęłam się śmiać jak opętana próbując się wyrwać.
Niestety mi to nie wychodziło.
- Już.....się.......nie.......obrażam!-mówiłam łapiąc oddech po napadach śmiechu, a po wypowiedzeniu całego zdania Jacob odpuścił, ale dalej miał ręce na mojej talii- Matoł jesteś
- Ale twój- przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej- Skarbie słuchaj......jesteś celem Xaviera i z wielkim bólem mówię to, ale nie możesz tu być.
- Co przez to mam rozumieć?- spytałam zaciekawiona.
Szczerze myślałam, że Jacob by mnie najchętniej zamknął tu w pokoju na klucz, ale wie pewnie, że to się źle dla niego skończy.
- Masz rozumieć, że przeniesiemy cię gdzieś, ale nie do twojego i Suzi dawnego mieszkania czy do twoich rodziców. Suzi zaproponowała u siebie, bo jeden: Xavier prawdopodobnie nie wie gdzie jest dom rodzinny Suzi, dwa: okazało się, że w wiosce tam mamy samych zaufanych ludzi i trzy: Suzi nie pozwoli cię zabrać na zadupie i ja zresztą też tego nie chce. To trzecie to pomysł Doriana jakby co- wytłumaczył, a ja się zamyśliłam.
W sumie to dobry pomysł jeśli ma mnie gdzieś przenieść. Xavier prawdopodobnie nie wiem prawie nic o Suzi, wiec adres jej rodzinnego domu pewnie też. I tak w sumie możemy mieć dalej studia i wszystko supcio.
- Dobra, ale wracam na studia!- powiedziałam odrazu, a brunet westchnął.
- Wiem wiem i zgadzam się, ale nie wolno ci się zbliżać do żadnego faceta....nawet wykładowcy- zagroził mi, a ja się zaśmiałam.
- Mam panią wykładowcę...-moją wypowiedz przerwała Suzi, która wkroczyła z buta wjeżdżam do pokoju.
- To ja mam wykładowcę, wiec to Aaron może być zazdrosny.- uśmiechnęła się złośliwie do Aarona stojącego w drzwiach- Ale tam u mnie jest Miki to ja nie wiem czy...
- Jaki Miki?!- czy on nie przesadza z tą zazdrością?
- Mój brat młodszy, który jeszcze nie ma dziewczyny i gustuje w starszych od siebie- widziałam, że blondynka go prowokuje, a po śmiejącym się Aaronie z tyłu to wiem, że nie tylko ja- Pamietam, że raz mi mówił, że Livia to ładna dziewczyna...
- Dobra zmieniam zdanie, nigdzie nie jedziesz- odpowiedział Jacob szybko, a ja uderzyłam go w ramie.
- Ej no powiedziałeś, że jadę i nie ma tak- powiedziałam wnerwiona- Suzi tylko tak żartowała no- wskazałam na blondynkę, która do rozpuchu śmieje się opierając o ramie swojego mate.
Jacob nic nie powiedział tylko zamknął drzwi przed nosami pary. Sama zaczęłam się śmiać.
- Nie śmiej się tylko się pakuj....jutro jedziemy na tę wieś- powiedział wyjmując dwie walizki spod łóżka.
- No to jeszcze tylko wyjmij małą torbę i będzie spoko- zaśmiałam się z jego miny.
****
Jechaliśmy już samochodem Aarona. Po tym jak mnie i Suzi odwiozą to blondyn wraca do siebie. Aaron jest na miejscu kierowcy, Suzi obok niego, a ja z Jacobem jesteśmy z tyłu. Dla nieszczęścia Jacoba pomiędzy nami jest torba, bo nie zmieściło się w bagażniku. Suzi przez całą drogę nawija co będziemy u niej robić. Zapamiętałam tylko dwie rzeczy: babeczki i zakupy. Po godzinie jazdy trafiliśmy na nierówną drogę, co nawet w siedzeniu podskakiwałam.
- To ten dom z czerwonym dachem- odezwała się blondynka pokazując na wymieniony wyżej dom.
Aaron zatrzymał samochód przy branie do domu, a z drugiej strony metalowego płotu usłyszałam szczekanie małego pieska.
- Dina!- Suzi natychmiast wysiadła z samochodu, a na jej widok piesek lub bardziej suczka zaczęła machać wesoło ogonkiem.
Też wysiadłam i przywitałam się z Diną. Widziałam ją wiele razy, gdy przyjeżdżałam do Suzi. Mały piesek czarno-biały rasy Jack Russel Terrier. Urocza sunia, księżniczka, ale i też morderca jeży jak tam słyszałam od rodziców blondynki. Żal mi tych jeży, ale ciesze się, że nie widziałam Diny w akcji, bo by mi było jeszcze bardziej żal.
- Kuźwa kto o takiej porze przyjeżdża?- zobaczyłam w drzwiach domu Mike'a w białym t-shircie i.....w bokserkach w serduszka!
Suzi widząc swojego brata w tym stanie szybko wyciągnęła telefon i zrobiła zdjęcie.
- No No Miki, super przywitanko nie powiem- zaśmiałam się wraz z Suzi, gdy wypowiedziała te słowa.
- To wy już przyjechaliście?!- zdziwiony blondyn podszedł do nas i otworzyła bramę- Myślałem, że jutro
- Nie, dzisiaj mieliśmy z samego rana, a gdzie rodzice?- na samo pytanie z domu wyszedł siwy pan z kawą w ręce.
- Witaj ojcze- młoda wilkołaczyca pomachała mężczyźnie i pobiegła do niego.
- Moja mała foczka!- krzyknął uradowany odstawiając kawę na ziemi i przytulił swoją córkę.
Zaraz po tacie Suzi przyszła jej krótko-włosa mama. Widząc blondynkę też ją przytuliła i nawet płakała. Aaron i Jacob w tym czasie wypakowali nasze bagaże z samochodu. Miki widząc ich trochę się zdziwił i nawet przeraził.
- Czy wy jesteście chore?-szepnął mi do ucha, ale odrazu się cofnął widząc wściekłą minę Jacoba.
Ze śmiechem pokręciłam głową na nie. Miki szybko przywitał się z swoją siostrą i wrócił do środka. Również podeszłam do starszego państwa i się przywitałam. Państwo Powell przyjęło mnie z otwartymi ramionami jak zawsze. Jednak zdziwiło mnie to trochę, bo chyba jesteśmy zaginione, a oni nas przywitali jak gdyby nigdy nic.
- Miło was widzieć dziewczynki- powiedziała uśmiechnięta kobieta.
- Też się cieszymy- odpowiedziałyśmy równo, na co się zaśmiałyśmy.
- No dobra to....który to?- spytał się Peter Powell patrząc z pogardą na Jacoba i Aarona.
- Ten blondyn....- odezwała się Suzi z lekkim rumieńcem, a ja popatrzyłam się na nią zdziwiona.
- Dobra- z groźną miną poszedł w stronę chłopaków- Ten tam Aaron chodź tu!- tryb tatuś jak widzę się włączył.
Jego żona poszła za nim, a z domu usłyszałam śmiech Mike'a.
- W sumie dziwie się....czemu rodzice twoi zareagowali jak zawsze gdy przyjeżdżamy?- spytałam z ciekawości, a Suzi podrapała się po głowie.
- Wczoraj dzwoniłam do rodziców by wszystko załatwić i rodzice zapytali kto nas przywiezie. Powiedziałam, że Aaron i przypadkowo palnęłam, że on jest moim chłopakiem i teraz tata ,,chętnie" chce go poznać.- zrobiła rękami znak cudzysłowia.
Słyszałam, że pan Powell jest negatywnie nastawiony do przezwiska ,,Chłopak Suzi" i do każdego chłopaka co kiedykolwiek będzie mieć takie przezwisko.
- Współczuje Coleman'owi- nie zauważyła kiedy przyszedł do nas Jacob.
- Biedaczek- dodała Suzi- zostawiam was gołąbeczki-pobiegła w stronę swoich rodziców i przeznaczonego.
- Nie pokłócicie się gdy będziecie wracać?- spytał gdy Jacob mnie przytulił.
- Nie obiecuje, ale nie zabijemy się- pocałował mnie w skroń- włożę tylko twoje rzeczy do pokoju, gdzie będziesz spać i będziemy musieli jechać- popatrzył na mnie jak mały szczeniaczek.
- Nie zastaniecie trochę?- spytałam smutna, a brunet pokręcił głową.
- Chciał bym i to bardzo, ale chyba Aaron tego nie wytrzyma, a ktoś musi mnie zabrać- zaśmiał się, a ja razem z nim.
- No co ty? Zostaniesz u będzie super- i tak zostali więcej niż planowali, czyli do wieczora.
Jacob pomógł mi się rozpakować, Aaron o mało co nie dostał lania od ojca Suzi i ustaliliśmy nawzajem pare zasad z chłopakami. Teraz musieliśmy przetrwać najgorsze, czyli pożegnanie. W czwórkę wyszliśmy na dwór. Suzi i Aaron poszli bliżej auta, a ja i Jacob zostaliśmy na ganku.
- A ile mam tu być?- zadałam pytanie, które powinnam zapytać dawno.
- Do czasu, aż nie pozbędziemy się Xaviera- brunet pocałował mnie w czoło, a potem w usta.
Odrazu odwzajemniłam, co chyba go zdziwiło, ale potem jedynie pogłębił pocałunek. Jak tylko zabrakło nam powietrza oderwaliśmy się od siebie. Bez słowa przytuliłam się do niego. Odrazu przytulił mnie do siebie mocniej.
- Będę tęsknić- szepnęłam cicho, a od niego usłyszałam cicho śmiech.
- Coś czuje, że jednak grzeczna będziesz- próbował chyba rozładować atmosferę i trochę mu się udało, bo zachichotałam.
- Chciałbyś
- I to bardzo- spojrzeliśmy na siebie trochę uśmiechnięci.
Przy nim serio czuje się jak księżniczka, chyba dlatego tak mnie nazywa. Pomimo naszych ciężkich początków ciesze się, że go mam.
Poszliśmy już w stronę samochodu. Tam jeszcze Suzi i Aaron przytulali się. Jestem ciekawa czy w ogóle przeżyją bez siebie.
Odkrząknełam, a para spojrzała na nas.
- Musimy jechać Coleman- odezwał się Jacob.
Aaron westchnął jedynie i cmoknął jedynie Suzi w czoło. Blondynka szepnęła ciche ,,Kocham cię", na co jej mate się uśmiechnął. Urocza z nich parka. Chłopaki weszli do auta i pojechali. Pomachałyśmy im i poszłyśmy w stronę wejścia do domu.
- Nie przeżyjecie bez siebie dnia- zażartowałam, a Suzi uderzyła mnie lekko w bark śmiejąc się.
- Bo ty nie lepsza....
CZYTASZ
Historia o wilkołakach jak każda inna
WerewolfHistoria o wilkołakach, która mówi o dwóch przyjaciółkach (Suzanna i Livia). Znają się od podstawówki i są dla siebie jak siostry. Jednak co się stanie jak dowiedzą się, że są przeznaczonymi dwóm bardzo silnym Alfą, którzy są wrogami? Dziewczyny spr...