Podróż do bazy zwiadowców przebiegła bez większych problemów. Spędziłam ją rozmawiając z rudowłosą Isabel i jej przyjacielem Farlanem.
- [Twoje imię], jak jest za murami? - doszło do mnie pytanie zadane przez jasnowłosego chłopaka. Farlan był postawnym, silnym mężczyzną. Miał błyszczące z ciekawości szare oczy, które mimo wyrytego piętna życia w podziemiach, wiążącego się z cierpieniem, przyciągały każdego. Nosił białą koszulę, ale nie biło od niego elegancją. W przeciwieństwie do Isabel i Levi'a nie spotkałam go nigdy wcześniej.
- Pięknie. Nie ograniczają cię już mury, możesz pojechać w każdą stronę. Gdzie nie spojrzysz rozpościerają się bezkresne łąki i ogromne lasy. Słońce świeci pełnią swego blasku. Czujesz wtedy wszystko kilka razy mocniej, zmysły stają się nieprawdopodobnie wyostrzone. Każdy widok zapiera dech w piersi, a woń przyciąga swoją siłą. Każdy kto choć raz ujrzy zewnętrzny świat nie może zapomnieć jego uroku, czuje wolność. Podobno... Nieważne. To tylko głupie legendy, sama nigdy nie znalazłam ich potwierdzenia. - Opowiadałam, przypominając sobie mój zachwyt podczas pierwszej wyprawy. Skąpana w promieniach słońca, czując unoszący się w powietrzu zapach kwiatów rosnących na łąkach, jechałam na moim rumaku nieświadoma, jak bardzo to piękno jest złudne. Nie przewidziałam tego, co miało stać się zaraz. Szybko przepędziłam czarne myśli 17. Wyprawy za mury. Nie mogłam pozwolić sobie na słabość.
- No weź, [Twoje imię], w każdej legendzie kryje się ziarenko prawdy. - skwitowała Isabel. Rozejrzałam się i ze zdziwieniem odkryłam, iż cała trójka w napięciu oczekiwała na moje dalsze słowa. Nawet zwykle znudzona twarz Levi'a nie wyglądała na aż tak niewzruszoną.
- Podobno bardzo daleko od murów można natrafić na ogromne, naturalne zbiorniki ze słoną wodą, które otoczone są przez gorące piaski. Nazywane są oceanami. Wielkie wzniesienia, w których znajduje się gorąca czerwona ciecz, podobno gorętsza niż krew tytanów. O ile się nie mylę była też mowa o źródłach gorącej wody, która pod ogromnym ciśnieniem potrafi przybrać kształt słupa i piąć w górę. Aczkolwiek to tylko legendy, których znam sporo i nie wiem czy warto się nimi sugerować. Jednak mimo wspaniałych widoków roi się tam od tytanów. Na każdej wyprawie ktoś ginie. Nie jest tam wcale tak kolorowo, choć osobiście sądzę, że warto zginąć poznając tylko skrawek świata za murami niż do końca życia gnić w tej klatce.
- A jacy są tytani? - spytał Farlan.
- Przerażający. Ci popierdoleńcy patrzą się na nas z tymi uśmieszkami, myśląc że bez problemu zaraz nas pożrą. Sądzę, że obserwacja pożerania kogoś przez tytana z tym psychopatycznym uśmiechem na twarzy potrafi zniszczyć psychikę. Uważam, że to pytanie powinieneś zadać ekspertowi od tytanów, czyli dowódcy Hange Zoe. Z pewnością będzie jedną z pierwszych, którzy się przy was zlecą. - Wyjaśniłam z malującym się na mojej twarzy obrzydzeniem. Jednego w życiu byłam pewna. Nienawidziłam tytanów.
Zerknęłam na Levi'a i złapałam jego spojrzenie. Wyglądał jak zwykle. Nie dało się z niego nic wyczytać, dobrze ukrywał to czy coś go martwi albo o czym myśli. Miał wiecznie znudzony wyraz twarzy. Zaczęło mnie zastanawiać czy ten człowiek się kiedykolwiek uśmiecha. Oparłam się o ścianę wozu i spojrzałam w niebo. Do zmierzchu brakowało kilku godzin, a my już prawie byliśmy na miejscu. Nie mogłam się doczekać, aż wrócimy. Oczywiście ironicznie. Dziś szykowała się jakaś popijawa z okazji sama nawet nie wiem czego. Nie chciałam za żadne skarby brać w tym udziału, ale... Ah, właśnie. Już pamiętam. Nowi kadeci dołączyli do naszych szeregów i Hange nie mogła się powstrzymać przed urządzeniem "imprezki powitalnej". Wydaje mi się, że zorganizowała to całe przedstawienie tylko po to, by zyskać kilka minut sam na sam z generałem Shadisem, w którym od dłuższego czasu się podkochiwała. W końcu kadeci zostali wcieleni w szeregi już dwa miesiące temu, ale nie dane im było jeszcze wziąć udziału w ich pierwszej wyprawie poza mury.
CZYTASZ
Nic nie trwa wiecznie [ Levi x Reader ]
FanfictionTak bardzo nie chciałam go tracić. Potrzebowałam go. Te kobaltowe oczy były jedyną moją słabością, której już nawet nie próbowałam się oprzeć. Pokrzepiający był fakt, że ja także coś dla niego znaczyłam. Jeśli przeżyjemy i jakimś cudem nasze drogi s...