Kiedy Wendy wybiegła z pokoju, spojrzałam na resztę osób w pomieszczeniu.
- Coś mnie chyba ominęło. - powiedziałam zdziwiona, a zaskoczenie doszło zenitu, kiedy spojrzałam na blondyna, który siedział na Dylan'ie. - I to sporo! Czuje się nie do informowania!
Co tu się dzieje!? Jeden dzień przy nich nie byłam i co z tego wyszło? Thomas znając życie zauroczył się w Dylan'ie. Z resztą pewnie każdy z moich przyjaciół właśnie ma rozterki miłosne. Znam ich i wiem, kiedy są zauroczeni lub zakochani.
- Kogo to kwiaty? - zapytałam podnosząc z ziemi róże.
- Brad'a. - odpowiedział Scott. - Siedzi pod kołdrą.
Spojrzałam na łóżko i rzuciłam się na nie, wcześniej oczywiście odkładając rośliny.
- Ała! - krzyknął niebieskooki. - Alek złaś!
Zamiast tego wślizgnęłam się obok niego pod pierzynę.
- Skąd masz te kwiaty? - zapytałam cicho.
- Minho mi je przyniósł.- szepnął prawie niesłyszalnie.
- Słodko! - pisnęłam i zrzuciłam z nas pościel.
Jak się okazało nie było już zakochanej pary. Zapamiętać, złapać Thomas'a i zrobić przesłuchanie na temat Dylan'a. Minho siedział na dywanie i patrzył na nas uważnie. Isak też się zmył, a Scott przeglądał jakąś książkę.
- Nie chce być nie miły, ale wypieprzać z mojego pokoju, bo jestem zajęty - powiedział brązowooki.
- Oki doki. - odpowiedziałam.
Razem z Brad'em zeszliśmy z łóżka, chłopak udał się do wyjścia, a ja spojrzałem na Scott'a.
-Co będziesz robić? - zapytałam, patrząc na książkę. - Po co mu ta księga? W tym przecież można mieszkać.
- Mam zrobić projekt z fizyki na poniedziałek i już mam pomysł. - pochwalił się, a ja spojrzałam z niesmakiem na książkę. Fizyka to nie przedmiot, fizyka to jest tortura i kara dla nastolatków.
- To powodzenia.- pomachałam mu.
- Dzięki. - mruknął przeglądając to przekleństwo, ale odmachał mi.
Wychodząc zastałam ciekawy widok. Minho i Brad patrzyli po sobie niepewnie, zapewne nie wiedząc jak zacząć rozmowę. Shipuje ich!
-O Alex! Choć do pokoju, muszę ci coś powiedzieć. - niebieskooki jak zawsze próbował się wykręcić niezręcznej sytuacji.
- Nie mogę teraz. - rzekłam szybko.
- Tak? A co teraz będziesz robić? - zapytał, kładąc ręce na biodrach.
- Obiecałam pomóc yyyyy Liam'owi? Tak Liam'owi! - prawie, że krzyknęłam. - Pogadaj z Minho o tych pięknych kwiatach. - poleciłam puszczając Azjacie oczko i ruszyłam biegiem przez korytarz.
- Oszustka! - Brad krzyknął za mną.
- Też cię kocham! - odkrzyknęłam mu i zatrzymałam się gwałtownie.
Gdzie ja kurcze blade dobiegłam? Rozejrzałam się w około siebie. Ściany były czarne z prześwitami brązowego. Okej może to jakieś pomieszczenia dla chorych psychicznie? Postanowiłam podejść do jednej z otaczających mnie ścian. Dotknęłam jej niepewnie i natychmiast zabrałam rękę, ponieważ przeszły mnie ciarki i to nie takie przyjemne. One były inne takie zimne i przerażające. Poczułam smutek i żal po czyjeś stracie. Uczucie zdrady i bezsilności objęło całe moje ciało. Czułam się jak ostatnia szmata, która straciła sens życia, jak by moje życie się skończyło.
Odsunęłam się od ściany i spojrzałem przed siebie. Nie powiem, dostałem palpitacji serca.
Dalszy korytarz zamiast no... Być korytarzem, zamienił się stopniowa drużkę, którą otaczał las. Na środku stała kobieta w białej sukience. Była piękna, jak najdelikatniejszy kwiat, który z każdym dotykiem się niszczy. Jej oczy patrzyły na mnie radośnie, jak by właśnie obserwowała swoje małe dzieci, bawiące się w ogrodzie. Trwało to kilka sekund. Jej brązowe oczy straciły blask i patrzyły na mnie pusto, biała suknia na brzuchu została została poplamiona krwią, tak mi się bynajmniej wydaje.
- Uratuj, chociaż go. - szepnęła łamiącym się głosem, po czym zacząłem się ruszać i wyginać tak jak by ją coś opętało.
Kiedy przestała, wyprostowała się, a na jej twarzy tkwił przerażający uśmiech. Jak by z horroru ją wyjęli.
- Czas rozpocząć grę. - za śmiała się psychopatycznie, a z jej krwawiącej rany coś zaczęło wychodzić.
Pierw coś małego i czarnego. Nabierało kształtów, aż w końcu pojawiły się tam dwie wielkie łapy, zakończone ostrymi czarnymi pazurami. Po chwili kobieta została przez nie rozerwana na pół. W ostatnich chwilach zobaczyłem w jej oczach strach, błaganie i ból, potem nie było nic.
- Nie! - krzyknęłam mimo woli i zamknęłam oczy. Jestem silna i wiele rzeczy mogę przerzucić, ale takie coś to dla mnie za dużo.
Otworzyłam powoli oczy i okazało się, że stoję na środku swojego pokoju. Podeszłam do białego pokoju i spojrzałem w lustro. Zobaczyłem coś czego się obawiałam. Miałam na sobie białą sukienkę z dziurą na środku brzucha, dokładnie taką jaka miała ta kobieta.
- To nie może być prawda. - szepnęłam.
Było dobrze! Jeden zasrany tydzień bez wizji i bez pojebanych zagadek. Szybko ściągnęłam z siebie tą suknie i założyłam jakieś luźne dresy oraz koszule. Wyszłam chwiejnym krokiem z pokoju. Pewnie to śmiesznie zabrzmi , ale naprawdę chce mi się płakać z powodu tamtej kobiety i jeszcze jej słowa " Uratuj, chociaż go ". O kogo mogło chodzić? Może jej dziecko lub kogoś z rodziny.
Zatrzymałam się i oparłam o ścianę. Jestem już na oddziale czerwonym.
- Wszystko okej? - usłyszałam z boku.
Spojrzałam w tamtą stronę. Dziewczyna z błąd włosami. Jej oczy były zielone, lecz inne niż pozostałe. Nie mogłam odczytać z nich wiele. Tylko to, że skrywają wiele tajemnic.
- Trochę mi słabo. - szepnęłam.
Bo to prawda , czuję się jak by ktoś mnie przeżuł i wypluł. Ta wizja była naprawdę dziwna. Podeszła do mnie i złapała za nadgarstek.
- Jesteś rozpalona i serce ci bije za szybko. - mruknęła zamyślona. - Możesz mieć gorączkę lub biegłaś do jakiegoś chłopaka.
- Prędzej biegłam po ładowarkę do telefonu. - odrzekłam cicho pod nosem na co dziewczyna zachichotała.
- Jestem Anastazja. - podała mi rękę, którą z chęcią przyjęłam. - I miło mi cię poznać...
- Alex. Mi też jest miło.
- Choć dam ci lekarstwo. - wyciągnęłam mnie do pokoju tuż obok nas.
- Ale po co? - pytam zdziwiona.
- Bo mi padniesz? - powiedziała przedrzeźniając mnie.
Jej pokój był szary , a na jednej ścianie była tapeta. Chyba Nowy Jork z lotu ptaka. Zamiast łóżka był doży i skórzanym tapczanie z wieloma poduszkami oraz puszystymi kocami. Biały stołu na kawę stał zaraz obok z pięknym różowy storczykiem. Wiele zdjęć jej z jakimś chłopakiem. Wiele książek i kosmetyków zdobiło białe meble. Jej pokoju był jak gabinet. Ładnie i stylowo, a za razem w stylu zakręconej nastolatki.