Nick
Chciałem jeszcze spytać o coś Jessice, ale poczułem wibracje w kieszeni. Wyjąłem z niej telefon i odebrałem.
-Słucham.
-Gdzie Pan jest?
-Jesteśmy na placu zabaw koło szkoły.
-Już zaraz przyjdę.
-Dobrze.
Rozłączyłem się.Popatrzyłem na dziewczynkę która już się nie bujała tylko siedziała na huśtawce i patrzyła w ziemię.Podszedłem do niej i kucnąłem przed nią.
-Zaraz przyjdzie tutaj Pan Steven i zabierze ciebie do domu.
-Dobrze, a dlaczego nie pojadę z tobą do domu?
-Ja wrócę do szkoły po Michaela i przyjadę z nim do domu.
-Mhmm.
Po kilku minutach przyszedł Steven i zabrał Jess ze sobą.Ja wróciłem do szkoły i podszedłem do klasy w której były dzieci.W środku były cztery młode kobiety i ta stara baba.Gdy mnie zobaczyła podszedła do mnie i tylko powiedziała.
-Chłopiec jest w toalecie i nie chce z nikim rozmawiać.
I odeszła.Od razu udałem się do najbliższej łazienki.Podszedłem do pierwszej kabiny i otwarłem ją bez problemu.Następne kilka tak samo otworzyłem bez problemu, aż dotarłem do ostatniej.Wiedziałem już, że on tam jest.Usiadłem pod nią.
-Mike wiem, że tam jesteś.Proszę wyjdź i porozmawiaj ze mną.
Nic nie odpowiedział.Tylko słyszałem zaciągania nosem po płaczu który na pewno nie dawno się skończył.Odezwał się po raz kolejny.
-Nigdy was ode mnie nie zabiorą.Za bardzo mi na was zależy.
Po chwili usłyszałem jak zamek w kabinie się przekręca, a z środka wychodzi Michaela z opuchniętymi i czerwonymi oczkami.
-Nie oddasz nas nigdy?
-Nie oddam was.
-Tęsknisz za Samanthą?
-Tak i to bardzo.
-Jeśli chcesz wiedzieć to Sam was nie zostawiła.
-A gdzie ona jest?
-Teraz nie może się wami zająć , ale za nie długo wszyscy będziemy razem.
-Dobrze.
-Teraz jedziemy do domu, a później gdzieś pojedziemy razem.
-Mhmm.
Wziąłem małego na ręce i wyszedłem z nim.Podszedłem tylko na chwilę pod klasę w której były dzieci.Od razu wyszła z niej ta młoda dziewczyna która się mnie przestraszyła.W ręku trzymała plecak chłopczyka.Podszedłem do niej, a chłopiec, gdy ją zobaczył obrócił się i uśmiechnął się do niej.
-Do widzenia Pani Amando.
-Do jutra Michael.
Dziewczyna podała mi jego torbę i pomachała na pożegnanie jemu.
-Lubisz tą Panią Michael?
-Tak.
-A dlaczego?
-Jest bardzo miła,uśmiecha się i lubię jak mnie zawsze przytula.
-To dobrze.
-A gdzie jest Jessica?
-Jest z Panem Stevenem.
-To jest ten Pan co zawoził nas do szkoły.
-Mhmm.
Gdy podszedłem do auta poprosiłem Michaela by mnie puścił i stanął koło drzwi.Od kluczyłem je i otworzyłem z tyłu.Dziecko weszło do środka i zapiąłem go pasami.
-Panie Nick?
-Wystarczy Nick.
-Dobrze.
-O co chodzi?
-Nie mogę tak jeździć.Muszę mieć fotelik.
-Wiem o tym, ale na razie będziesz musiał jeździć tak.
-Jutro pojedziemy do sklepu i wybierzecie sobie fotelik jaki będzie sobie chcieli.
-Siostra jak się dowie, że Pan na nas wydaje pieniądze będzie krzyczeć.-powiedział nie pewnym głosem
-Spokojnie Michael.Siostra nie będzie na mnie krzyczeć, bo wszystko jej wyjaśnię.
-Rozumiem.
Po zapięciu go wykonałem jeszcze telefon do domu by Mira powoli przygotowała stół do posiłku i odpaliłem auto.W trakcie powrotu do domu napotkaliśmy na niewielki korek w który staliśmy z dziesięć minut.Po drodze śpiewaliśmy piosenki z radia i rozmawialiśmy o przeróżnych rzeczach.Po ponad dwudziestu minutach byliśmy w domu.Pierwszy wysiadłem z auta i podszedłem do tylnich drzwi.Otworzyłem je i odpiąłem pasy by mógł wysiadł z pojazdu.Mały powolutku wyszedł z środka i założył na plecy swój plecaczek w samochodziki.Zamknąłem drzwi i zacząłem iść w kierunku domu.Po drodze złapał moją wielką dłoń w swoją drobną rączkę.Poczułem się wtedy jak rodzic ze swoim dzieckiem.Po otwarciu drzwi od razu usłyszałem śmiechy Jessici i Lucy.W przedpokoju ściągnęliśmy buty które wsadziłem do szafki z butami.Mały od razu wbiegł do salonu, a ja za nimi.Widok jaki tam zastałem był dla mnie nie codzienny.Steven trzymał na rękach małą Lucy która ciągnęła go za długie blond włosy, a młodsza siostra Sam się z niego śmiała.
-Mówiłam ci wujek, że Lucy kocha ciągnąć za włosy.
-Teraz ci wierzę mała księżniczko.
-Nie jestem mała!
Powiedziała swoim obrażonym głosem i tupnęła nóżką o podłogę, a po chwili pobiegła w kierunku kuchni.
-Widzę Steven, że znalazłeś swoją nową miłość.
-To nie jest moja zwykła miłość ta mała zawładnęła moim sercem jak ta księżniczka która się na mnie obraziła.
-Właśnie widziałem.-powiedziałem to hamując śmiech
-To nie jest śmieszne!
-Ja się nie śmieje.
-Wcale.
-Wiesz za ile będzie gotowy obiad?
-Chyba za piętnaście minut.
-To dobrze, bo muszę porozmawiać z bliźniakami.
-A o czym chcesz porozmawiać? - powiedział cicho Michael
Mały stał w przejściu do kuchni i patrzył się na mnie jakby się zaraz miał rozpłakać.
-O tym, gdzie jedziemy?
-Czyli nie chcesz nasz się pozbyć?-spytała się mnie Jessica która stała przy Michaelu i trzymała go za rękę.
-Nie oddam was nigdzie!
-Nie okłamujesz nas?
-Nie.
-Kochasz nas?
-Tak kocham was.-powiedziałem pewnym głosem
-Kłamiesz!!! - krzyknął Michael