Rozdział XI

211 16 0
                                    


- Jastrzębi Mrozie! – wrzasnęła przerażona kocica i bez wahania skoczyła z powrotem na lód. Tafla była już załamana, ale wojowniczce udało się znaleźć nie zalane kawałki kry. Ruszyła do miejsca, w którym lód zaczął się załamywać. Zdradliwa powierzchnia załamywała się, a Mroczne Serce z trudem nie wpadała do wody. W pewnym momencie przed nią ukazał się spory przerębel, większy niż reszta dziur w tafli. Kotka, cały czas przerażona zaczęła na nowa nawoływać pręgowanego kota. Nikt nie odpowiedział. Mroczne Serce wsunęła się do wody. Miała nadzieje, że uda jej się od razu przebić lód nad łbem i płynąć na wpół na powierzchni. Myliła się. Prąd porwał ją do przodu, rzucając nią raz w górę, raz w dół. Przerażona kotka usiłowała wydostać się na taflę, ale nie udało jej się zniszczyć zamarzniętej wody. Nie widząc innego wyjścia, zaczęła płynąć. Mrugała, usiłując odpędzić pieczenie oczu i wypatrzeć gdzieś kocura. Dostrzegła jakiś ruch kawałek przed nią. Jastrzębi Mróz uderzał bezwładnie o lód, nie próbując przeciwstawić się prądowi. Mroczne Serce jeszcze kilka razy machnęła łapami, a kiedy zrównała się z kotem, pochwyciła jego skórę na karku w pysk. Zaczynało brakować jej oddechu. Zdała sobie sprawę z faktu, że nie uda jej się przebić lodu i zaczęła płynąć. Miała nadzieję, że w końcu nadarzy się okazja, aby wydostać się na powierzchnię. Nareszcie, kiedy pieczenie w oczach i płucach stało się wręcz nie do wytrzymania, dostrzegła przed sobą drzewo. Chudy pień musiał przewrócić się niedawno, bo nie pojawił się jeszcze lód. Kotka zaczęła zwalniać, aby łatwiej wydostać się na powierzchnię. Kiedy zrównała się z kłodą, wczepiła pazury w korę, modląc się, aby ta nie oderwała się od drzewa. Na szczęście wytrzymała. Mroczne Serce, ze wszystkich sił trzymając w zębach Jastrzębiego Mroza, wciągnęła się na pień. Przed jej oczyma pojawiły się czarne plamy, a płuca paliły okropnie. Resztkami sił udało jej się wydostać na powierzchnie. Cały czas jednak nie mogła odetchnąć, ponieważ wypuściłaby pręgowanego kocura. Przesunęła się jeszcze wyżej na drzewo, zupełnie wynurzając się na powierzchnie. Ciało odmawiało jej posłuszeństwa, mimo to kocica przeszła – albo raczej przepełzła – po kłodzie na brzeg. Tam wypuściła bezwładne ciało przyjaciela, padając obok i oddychając szybko. Ból był niewyobrażalny. Po chwili podniosła się i trąciła wojownika nosem. Nie reagował. – Jastrzębi Mrozie! – krzyknęła przerażona i zaczęła wylizywać kota. Z rosnącym strachem zdawała sobie sprawę, że to na nic. Mimo to nie przestawała go ogrzewać. W końcu, po czasie który wydawał jej się trwać wieczność, kot jęknął i zwymiotował wodą. Łapy pod wojowniczką ugięły się z powodu ulgi. Położyła się obok Jastrzębiego Mrozu, nie przestając go wylizywać.

- Mroczne Serce? Ni-nic ci nie jest? – wychrypiał po chwili, otwierając oczy. Kotka westchnęła ciężko, z ulgą i odsunęła się od przyjaciela.

- Nie, mi nie. – wyszeptała. Wojownik uniósł łeb i przysunął się do niej. Położyli się obok siebie i tak leżeli.

***

- Mroczne Serce! Mroczne Serce, wstawaj!

Wojowniczka jęknęła głucho, czując jak zamarznięte mięśnie sztywnieją. Z bólem otworzyła oczy, próbując złapać oddech. Przed sobą dostrzegła czyjś pysk, potrzebowała chwili, aby rozpoznać, kto to. Kiedy zdała sobie sprawę, że ma przed sobą Płomienną Łapę, otworzyła szerzej oczy.

- Płomienna Łapa? O tu robisz? – spytała ochrypłym głosem, wstając. Uczeń od razu podbiegł do niej i pomógł podnieść się na łapy.

- Pierzasty Ogon wysłała mnie na polowanie. Byłem nad rzeką, no i was znalazłem.

Mroczne Serce, słysząc słowa ucznia, ze strachem przypomniała sobie o Jastrzębim Mrozie. Odwróciła się do niego. Kocur leżał na ziemi, zwinięty w kłębek. Oddychał spokojnie i tylko zamarznięta sierść pokazywała, że niedawno wpadł do wody.

- Płomienna Łapo, musisz pójść do klanu. Przyprowadź wojowników, ktoś musi przenieść Jastrzębi Mróz do obozu. Ja muszę lecieć do Klanu Pioruna i powiedzieć o Złotym Furze.

Uczeń otworzył szerzej oczy.

- A-ale ty nie dasz rady! Jesteś cała zamarznięta, musisz iść do Ćmiego Skrzydła, bo się rozchorujesz. Wracajmy do Klanu Rzeki, poprosimy wojowników, żeby przenieśli Jastrzębiego Mroza, a ty pójdziesz do medyczki.

Mroczne Serce strzepnęła gniewnie ogonem.

- Jeszcze niedawno to ja byłam wojowniczką i ja wydawałam rozkazy. Zrób, co mówię, ktoś musi powiadomić Klan Pioruna. Wrócę, zanim się obejrzysz. – i nie czekając na odpowiedź, pobiegła w las. Po chwili minęła oznaczenia zapachowe. Mięśnie paliły ją żywym ogniem, jakby biegła od wielu godzin. Już po chwili zaczęło brakować jej oddechu, a kiedy udało jej się odetchnąć, płuca piekły okrutnie. Zmusiła się do przyspieszenia, przypominając sobie bezwładne ciało Złotego Futra.

***

Zdawało jej się, że biegnie całe wieki. Kiedy w końcu dotarła do tunelu w ostrokrzewie, nie była w stanie złapać oddechu. Z trudem zwolniła i zeszła, a raczej ześlizgnęła się z górki. Otworzyła szeroko pysk, usiłując złapać powietrze. Nie dawała rady. Jej łapy bolały piekielnie, zwaliła się na ziemie. Nie była w stanie oddychać. Jęknęła głucho, a przed oczami zobaczyła czarne plamy. Wydawało jej się, że już straciła przytomność, kiedy do jej uszu dotarły kolejne odgłosy. W uszach jej szumiało, więc udało jej się rozróżnić tylko kilka słów.

- Kot...tutaj...Skóra...

Po chwili poczuła, jak ktoś podnosi ją za kark i ciągnie dalej. Ból był ogromny, mimo to starczyło jej sił, aby jęknąć:

- Złote Futro jest u nas...

W tym momencie znowu straciła przytomność.

Wojownicy. Dwie gwiazdyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz