Dzień po tej imprezie spędziliśmy jedząc i oglądając jakieś żałosne filmy. Harry cały czas mnie trzymał, więc nie mogłam sobie pójść, on chyba mnie nie lubi. Ale już dziś chłopcy wyszli z inicjatywą wyjścia do jakiegoś klubu. Niall zadeklarował Tiff, że będzie jej pilnował. W ogóle teraz cały czas siedzą ze sobą. Ja z dziewczynami pojechałam na jakieś zakupy. Wyruszyłyśmy o 11, wróciłyśmy o 15. Zjadłyśmy obiad, posiedzieliśmy wszyscy trochę w salonie, a potem poszliśmy się przygotować. Oczywiście ja i dziewczyny byłyśmy gotowe przed czasem i czekałyśmy na tych debili. W końcu zeszli i mogliśmy pojechać do klubu.
- Po co ci te okulary? - Zapytał mnie Zayn.
- Bo lubię.
- Ale nawet nie ma słońca... - Upierał się.
- No i co kurwa, ale ja będę je nosić! - Już się nie odezwał. Weszliśmy do klubu, Harry ciągle mnie obejmował. Usiedliśmy, a Lou, Bella i Zayn poszli po drinki. Siedzieliśmy i piliśmy, rzecz jasna Megan z Liamem nie pili, a ja i Tiff nie piłyśmy tyle, co reszta. Harry chciał tańczyć, ale mi się nie chciało, więc wysłałam z nim Megan, która nie mogła już usiedzieć na miejscu. Bella poszła z mulatem, a Melody z Lou. Przy stoliku zostałam ja, Liam i Tiall (Tiffany i Niall). Tak sobie połączyłam ich imiona, w końcu to kwestia czasu, aż będą razem... No chyba, że ja o czymś nie wiem. Po chwili i oni poszli tańczyć, a wrócili Meg, Melody i Louis.
- Gdzie Harry? - Zapytałam przyjaciółki.
- Emm... Nie wiem, zgubił mi się, więc wróciłam do stolika. - Odpowiedziała. Wstałam i poszłam go szukać. Przedzierałam się przez ludzi, kilka razy dałam komuś z liścia jak mnie po tyłku klepną. Dotarłam na drugi koniec klubu i to, co zobaczyłam, przeszło wszelkie moje oczekiwania. HARRY CAŁOWAŁ SIĘ Z JAKĄŚ BLOND DZIWKĄ! Nie wiem, kogo pierwszego zabije, ale ktoś zaraz na 100% zginie. Podeszłam i chwyciłam blond kudły dziewczyny i odciągnęłam ją od Harry’ego, upadła na ziemie. Hazz stał oszołomiony i gapił się to na mnie to na dziewczynę.
- Jessie.. Ja.. ja.. - Przerwałam mu.
- Wiedziałam, że to błąd. Ty jesteś jednym wielkim zjebanym błędem! - Ruszyłam z powrotem do stolika. Harry szedł za mną. Przy stoliku mnie złapał, siedzieli tam wszyscy i się nam przyglądali.
- Jessie, przepraszam. Ja nie chciałem. Ty jesteś dla mnie najważniejsza.
- Właśnie kurwa widziałam! W czym ta blond dziwka jest lepsza ode mnie? No tak, ty skiniesz a zrobi, co chcesz. Pewnie byście poszli się pieprzyć gdybym wam nie przerwałam.
- To nie dziwka, miała na imię Ann.
- Weź kurwa spierdalaj. Właśnie zaprzepaściłeś swoją szanse, ja daje tylko jedną.
- Błagam cie Jessie…
- Dla ciebie panna Higgins. A teraz ciao. - Wyszłam z tego klubu i ruszyłam biegiem przed siebie. Nie wiem, dlaczego, ale chciało mi się płakać. Jak ja mogę chcieć płakać?! To tylko jakiś zwykły facet. On nie jest zwykły, to przecież Harry, twój Harry. Spierdalaj wstrętny głosiku w mojej głowie. Jakoś nigdy się nie odzywasz, a teraz zacząłeś. Zazwyczaj jesteś w takiej furii, że mnie nie słyszysz. Pff.. Szłam dalej, gdzieś tam słyszałam krzyczącego Harry’ego, z resztą inni też. Weszłam na ulice. Stanęłam jak wryta. Zobaczyłam dwa światła. Potem usłyszałam pisk opon, następnie ból i ciemność.
Oczami Harry’ego
Nie wiem, co mnie napadło, żeby całować się z tą blondynką. To Jessie jest ważna, to z nią chce być.
- O co tu chodzi? - Zapytała lekko zła Bella.
- Całowałem się z jakąś blondynką, Jessie nas przyłapała.
- Kurwa, zabije cię! - Wydarła się. Chciała się na mnie rzucić, ale przytrzymał ją Zayn.
- Chodźmy jej poszukać. - Wtrąciła się Melody. Wyszliśmy wszyscy na zewnątrz i zaczęliśmy ją wołać. Poszliśmy trochę dalej i ją zobaczyliśmy. Wchodziła właśnie na jezdnie i wtedy to stało się tak szybko. Potrącił ją i zwiał. Podbiegłem tam szybko, inni byli w szoku. Leżała w kałuży własnej krwi.
- Jessie błagam obudź się, nie zostawiaj mnie. Przepraszam. Nie musisz mi wybaczać, ale błagam żyj. - Płakałem. Liam zadzwonił po karetkę, zjawiła się błyskawicznie. Bella i Zayn pojechali z nią, a my staliśmy dalej zszokowani. Tiffany płakała w ramię Niall, jemu z resztą też wydostawały się łzy na wierzch. Mel wtuliła się w Lou, a Megan w Li.
- Pojedźmy do szpitala. - Powiedział Liam. On nic nie pił, więc prowadził.
Kiedy byliśmy na miejscu od razu ruszyliśmy pod sale, Zayn wysłał nam numer, kiedy jechaliśmy.
- Co z nią? - Zapytałem.
- Nie wiemy. - Odpowiedziała mi Bell. Usiadłem na jednym z krzeseł i schowałem twarz w dłoniach.
- To wszystko moja wina.
- Harry wcale nie. - Powiedziała Megan.
- Gdybym nad sobą panował bylibyśmy w tym zjebanym klubie, a ona by nie wyszła. - Z sali wyszedł lekarz.
- Co z nią? - Zapytaliśmy wszyscy równo.
- Jest ktoś z rodziny?
- Jej najbliższa rodzina jest gdzieś w Europie. Tu ma pan jej chłopaka. - Bella wskazała na mnie, choć nim już nie byłem. - A my jesteśmy, dla niej jak siostry. Oni są przyjaciółmi.
- A więc dobra wiadomość to taka, że jej stan jest stabilny, a zła jest taka, że jest w śpiączce.
- Kiedy się wybudzi? - Zapytałem.
- Nie wiem tego, ale raczej szybko. Możliwe jest nawet to, że jutro, ale nic nie wiadomo.
- Można do niej wejść? - Zapytałem ponownie.
- Tak, ale pojedynczo. - I odszedł.
- Ty tam idź Harry. - Powiedziała Bella. Wszedłem do sali i usiadłem przy niej.
- Naprawdę cię przepraszam Jessie. Jesteś dla mnie najważniejsza. Gdybyś nie przeżyła, sam bym się chyba zabił. Ja... Ja... KOCHAM CIE JESSIE.
………………………
Przepraszam, że tak późno i wgl. ALE ważne, że jest :*
Komentować, głosować!