~ Meghan ~
Obudziłam się w ramionach jakiegoś mężczyzny. Kim on był? I co ja tu robiłam?
Zaczęłam nim trząść, aby go obudzić, co się udało.
- Co się stało? - zapytał zaspany.
- Kim ty jesteś? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- No, to ja, ten wilk - odpowiedział z głupim uśmieszkiem.
- Dlaczego ja tu jestem?
- Zemdlałaś, nie wiedziałem co zrobić, a poza tym już zawsze będziemy razem - uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Jak to zawsze? Ja muszę wracać - powiedziałam.
- Gdzie? Przecież jesteś moja - zapytał, marszcząc brwi.
- Nie jestem twoja! Muszę wrócić, Madeleine nie wie co się stało. Na pewno się martwi. Została całkiem sama. Zaprowadź mnie do niej - zażądałam próbując brzmieć poważnie, ale tak się bałam o dziewczynę, że wyszedł z tego pisk małej dziewczynki. W dodatku mówiłam tak szybko, że nie wiedziałam czy chłopak mnie zrozumiał. Szczególnie, że nadal wyglądał na zaspanego
- Poczekaj spokojnie, wszystko ci wyjaśnię. Jesteś moją mate, na pewno wiesz kto to jest i ja... ja nie mogę bez ciebie żyć, ty też pewnie czujesz się przy mnie inaczej. Nie wiem jak ta więź działa na inne stworzenia, ale pragnę cię tak samo mocno, jak każdy inny swoje mate, które są wilczycami.
- Ty mnie pragniesz? Nie znasz mnie - byłam zmieszana. Jasne wiedziałam, że wilki mają swoje przeznaczone i łączy ich więź mate. Ale czy to mogłam być ja? Faktycznie wtedy, gdy mu groziło niebezpieczeństwo, byłam w stanie poświęcić swoje życie, by go uratować, ale czy to oznacza, że go kocham?
Nie znam go, a nawet jeśli, on mnie uprowadził.
- Pragnę byś była obok mnie i jestem przekonany, że ty też to czujesz - powiedział łapiąc za moje dłonie.
- Odprowadź mnie natychmiast do Madeleine - nie chciałam dać za wygraną. Nimfa była moją przyjaciółką, martwiłam się o nią. Popatrzyłam na niego z łzami w oczach.
- Nie wiem, gdzie ona jest, a poza tym nie możesz ode mnie odejść. Umrę, jeśli mnie porzucisz - spojrzał na mnie.
- Zaprowadź mnie do niej, a obiecuję Ci, że... - nie było dane mi dokończyć. Przerwał mi jakiś brunet.
- Luke? Kto to jest? Wiesz, że jesteśmy na misji, a nie na...
- Wiem idioto, to moja przeznaczona, rozumiesz znalazłem ją, poznaj yyy...
- Meghan, mam na imię Meghan - dokończyłam, zdając sobie sprawę, że nawet nie znaliśmy swoich imion, a on twierdzi, że chce spędzić ze mną resztę życia. To jest szalone i niedorzeczne.
Zamierzałam obiecać mu, że będziemy utrzymywać kontakt. Miałam nadzieję, że z czasem sobie odpuści.
- Miło mi cię poznać, ja jestem Max - chłopak wziął moją dłoń i lekko pocałował.
Wow, cóż za gentelman.
- Jak dobrze żyć ze świadomością, że masz Kate, która czeka na ciebie w domu - no nie wierzę. Czy on jest zazdrosny?
- Spokojnie stary, nawet jeśli bym chciał nie uwolnię się od tej nieznośnej wilczycy - zaśmiał się.
- Wracając, zaprowadzisz mnie do Leine? - postanowiłam to przerwać i jak najszybciej udać się do Madeleine.
CZYTASZ
It's your destiny, Honey
WerewolfCo jeśli w magicznym świecie usłanym swoimi zasadami ktoś postanowi je złamać? Co jeśli wilk wpoi się w piękną córkę Artemidy? Megan jest nimfą, mieszkającą w lesie, do którego mogą wkroczyć tylko magiczne stworzenia i niczego nieświadome zwierzęta...