27.

53 2 0
                                    

Następnego rana, Hope jak co dzień, tak samo jak wszyscy inni uczniowie przyszła do stołówki. Wzięła jak zwykle gorącą herbatę z cytryną oraz sałatkę warzywną z tostami. Z taca w ręku rozejrzała się za wolnym, samotnym miejscem gdy usłyszała jak ktoś ją woła.

- Hope ! - zawołała Josie – Chodź do nas - dodała gdy przykuła już uwagę Brunetki.

Mikealson zawahała się chwilę. Zwykle jadała sama, nie była duszą towarzystwa. A ona oraz Lizzy i Josie nie były ze sobą blisko. Nie wiedziała czy ostatnia rozmowa to zmieniła, czy tamto to była tylko miła chwila bez skutków na przyszłość.

Mimo wszystko zdecydowała się podejść i postawiła swoją tacę obok Josie.

- Cześć Dziewczyny - przywitała się z siostrami Saltzman.

- Miło będzie zjeść razem śniadanie, prawda ? - uśmiechnęła się Josie.

Hope uśmiechnęła się delikatnie. Doceniała to, że Josie choć trochę się stara. Zawsze to ona wydawała jej się milsza.

- Jasne... - odrzekła i usiadła.

Lizzy przyglądała się Brunetce nie wiedząc co powiedzieć. Co prawda zmieniła trochę o niej zdanie po ostatnim, ale to nie znaczyło, że od tak będę najlepszymi przyjaciółkami. Nie była taka otwarta i miła jak Josie.

- Mam coś na twarzy, że tak mi się przyglądasz ?  - spytała Hope spoglądając na Lizzy.

- Um, nie, jak tylko zamyśliłam się - odparła Blondynka - E... Podobno niedługo są Twoje urodziny...

- Tak... - potwierdziła Hope, choć wcale ją to nie cieszyło.

- Super, możemy zorganizować imprezę - powiedziała Josie.

Nie były jeszcze blisko, ale chociaż się starały, zwłaszcza Josie. A Hope to doceniała. Relacji przecież nie buduje się z dnia na dzień, potrzeba czasu.

I need you - Klaylope ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz