15

1.5K 71 8
                                    

Gdy otworzył oczy, światło go oślepiło. Po chwili jednak przyzwyczaił się do tego i zobaczył postać. Tak bardzo mu znaną. Kolejna osoba, która umarła przez niego. Dyrektor odwrócił się w jego stronę i uśmiechnął się słabo. Podszedł do niego i podał mu rękę, aby pomóc mu wstać z ziemi, na której jeszcze przed chwilą leżał.

- Czy ja umarłem, profesorze? – zapytał z obawą w głosie. Przecież Severus się załamie, a co z Hermioną i Ronem?

- Nie, część Voldemorta w Tobie w tym momencie zginęła, a ty, jeśli będziesz chciał będzie mógł wrócić. To tylko dzieje się w Twojej głowie Harry – odparł i ponownie się uśmiechnął do swojego ucznia.

Harry jedynie pokiwał głową. Czyli jednak nic nie było do stracenia. Zostało mu jeszcze tylko zabicie Voldemorta i wszystko wróci do normy, a on wreszcie będzie mógł się cieszyć życiem bez niego.

Harry rozmawiał jeszcze chwilę ze swoim dyrektorem, gdy postanowił, że wreszcie chcę wrócić do świata żywych. Wcześniej Dumbledore wytłumaczył mu, że musi po prostu pomyśleć o tym i spróbować otworzyć oczy. Tak też uczynił, po chwili ponownie poczuł chłód, który panował w lesie. Poczuł kogoś rękę na swoim ramieniu. To była kobieta, był tego niemal w stu procentach pewny.

- Draco, czy Draco przeżył? – usłyszał i już wiedział kto to był. Narcyza Malfoy, matka Dracona, chłopaka, który rozbroił Dumbledore tamtej nocy, na Wieży Astronomicznej. Harry nie chcąc się zdradzić pokiwał jedynie głową.

- On nie żyje – krzyknęła, najwyraźniej w stronę kogoś innego, możliwe, że Voldemorta.

- Profesorze, może spróbujemy pana przenieść do zamku? Zapewne w lochach nie ma aż tylu strat, a pański gabinet jest na pewno chroniony przez wiele zaklęć – powiedziała, a Snape ostatkiem swoich sił pokiwał głową. Nie wiedział, dlaczego te durne dzieciaki chciały mu pomóc. Przez tyle lat traktował je podle, a one tak po prostu chcą go ratować.

- Zaklęcie kameleona powinno pomóc, jednak nie wiem czy w pańskim stanie mogę je rzucić, chociaż nie ma ono żadnego wpływu na mózg, ani na ciało, więc nie powinno się nic stać – powiedział, a Snape ponownie jedynie pokiwał głową.

Dziewczyna wyciągnęła różdżkę ze swojej kieszeni i wyszeptała cicho zaklęcie. Potem ponownie drgnęła nią, a Snape minimalnie podniósł się nad ziemią. Wszystko byłoby o wiele łatwiejsze, gdyby można byłoby się aportować na terenie Hogwartu. Chociaż to także byłoby niebezpiecznie, Snape mógł się rozszczepić, a Hermiona nie miała przy sobie odpowiednich eliksirów, przez co małżonek Harry'ego mógłby się wykrwawić.

Droga do zamku nie zajęła im dużo czasu. Już po piętnastu minutach Hermiona układał Severusa na jego łóżku.

- Wydaje mi się, że potrzeba panu odpoczynku, tutaj, na szafce kładę pańską różdżkę, za kilka minut powinno się panu polepszyć, więc jeżeli by się coś stało to będzie pan w stanie już rzucić jakieś zaklęcie. Gdy to wszystko się skończy powiemy Harry'emu, aby wpadł tu do pana, bo zapewne macie sobie wiele do powiedzenia – powiedziała się i uśmiechnęła się, by dodać mu otuchy. Snape jedynie pokiwał głową. Bardziej stanowczo, ponieważ odzyskiwał siłę. Wiedział, że jak to wszystko się skończy wiele czasu będzie musiał spędzić w Skrzydle Szpitalnym.

Wreszcie, gdy Voldemort ogłosił wszystkim rzekomą śmierć Harry'ego chłopak nie wytrzymał i musiał się wydać. Znów zaczęła się walka, ale oboje z Voldemortem wiedzieli, że teraz będzie to bitwa między nimi. Teraz już ostateczna. Gdy ponownie stanęli naprzeciw sobie, z różdżki Czarnego Pana wypadło zielone światło, śmiertelne zaklęcie. Harry rzucił niemal od razu zaklęcie tarczy. W tym momencie zmieniło się coś. Zaklęcie Voldemorta osłabło, Potter wykorzystał to i spróbował wykrzesać z siebie jeszcze więcej mocy. Udało się, a Czarna Różdżka wypadła mu z ręki. Voldemort rozpadł się w malutkie kawałki.

Młody Gryfon wiedział, gdzie teraz powinien się udać. Droga do lochów nie zajęła mu dłużej niż dwadzieścia minut. Był pewien, że jeszcze nigdy tak szybko nie biegł do lochów. Nie był pewien czy zaklęcia, które były rzucone na ich komnaty dalej dawały mu możliwość wejścia ta. Nacisnął powoli klamkę. Drzwi otworzyły się, a on wszedł pierwszy raz od prawie roku do salonu, który nie zmienił się niczym. Rozglądnął się po pomieszczeniu ruszając do sypialni, do której drzwi były uchylone.

Gdy wszedł do tego pokoju, nic go nie zaskoczyło. Severus siedział na łóżku, a w ręku trzymał książkę, która była naprawdę gruba. Po chwili jednak spojrzał na niego, a Harry jedynie się uśmiechnął.

- Już nie musisz mnie dusić, jestem cały, zdrowy i nic mi nie jest, a Voldemort nie żyje – powiedział i podszedł jeszcze bliżej łóżka. Był na tyle blisko, że Snape bez problemu mógł w tym momencie złapać go za dłoń.

- Nie miałbym siły Cię znaleźć, więc musiałbyś poczekać, a ciało zaczyna rozkładać się po jakiś dwóch dniach – parsknął śmiechem, a Harry jedynie pokręcił głową. Potter zrobił kolejny krok i usiadł na łóżku obok swojego małżonka.

- Czy coś Cię boli? Chciałbyś może coś zjeść? – zapytał Gryfon, ale Severus pokiwał jedynie głową i uśmiechnął się słabo odkładając książkę na szafkę nocną.

- Ale jeśli mógłbyś podać mi jakieś świeże ciuchy, bo czuję się dziwnie w tych zakrwawionych szatach i zapewne jeszcze śmierdzę jakbym przed chwilą wyszedł z jakiejś stajni. Harry wstał z łóżka podchodząc do szafy. Co dziwne nadal znajdowały się tam ciuchy, które zostawił tutaj jeszcze zanim wyjechał do Nory. Wyciągnął ulubione spodnie i koszulę Severusa i podał mu.

- Pójdę po jakieś jedzenie, nie jadłem dwa dni, a jak wrócę to może weźmiesz prysznic, bo przebranie ubrania niewiele Ci pomoże, a ty się odświeżysz – odpowiedział, a Snape skinął głową.

Harry po około dwudziestu minutach wrócił z dwoma talerzami jedzenia. Nie wiedział co lubi Snape, szczerze mówiąc nie jedli zbyt często razem, a przecież nie widzieli się prawie rok, a jego upodobania mogły się zmienić. Wziął więc kilka rzeczy po trochu, między innymi jajecznicę, tosty i trochę jakiegoś mięsa,

Wszedł do pomieszczenia, podchodząc niemal od razu do łózka. Severus siedział w tym samym miejscu, jak wtedy, gdy zostawił. Podał mężczyźnie talerz, a on skinął głową, dziękując. Harry usiadł na łóżku obok swojego małżonka.

- Myślisz, że teraz wszystko wróci do normy? – zapytał Potter, ale Severus jedynie wzruszył ramionami. Nie wiedział o co chodziło Snape zachowywał się jakby nic wielkiego by się nie stało.

- Za kilka lat zapewne znów pojawi się koleś, który ma nierówno w głowie, kiedyś Grinderwald, potem Voldemort, przed nimi na pewno był ktoś o podobnych planach. Od tego nigdy nie uciekniemy i każdy czarodziej powinien sobie zdawać z tego sprawę – odpowiedział i ugryzł tosta

Harry pokiwał głową i zabrał się za jedzenie swojego posiłku. Miał tyle pytań, ale nie był pewien czy powinien pytać.

- O co chcesz zapytać? – zapytał Snape, a Harry spojrzał na swojego małżonka.

- Skąd wiem? Jak nad czymś się zastanawiasz to zawsze tak śmiesznie marszczysz nos – odpowiedział i parsknął.

W Ogniu Miłości | w trakcie poprawyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz