Rozdział XX Tonę w nieistniejącej wodzie

1.8K 161 21
                                    

W leżu bogini niezgody sprzedawano pamiątki.

Oczywiście nie były to koszulki „I love Eris” czy kubki z jej podobizną. Turyści po prostu koniecznie chcieli zobaczyć najsuchsze i najgorętsze miejsce w Ameryce... Które zupełnie przypadkowo znajdowało się nad celem naszej wyprawy.  

Właśnie minęła nas grupa takich „poszukiwaczy mocnych wrażeń”.

- Oh, Bob. Patrz! Jakie malownicze tu widoki, prawda skarbie?- powiedziała kobieta, a później razem z „Bobem” poszli podziwiać widoki z dala od umorusanych, greckich półbogów, którzy notabene nie przyszli tu oglądać krajobrazów. Jaka szkoda.

- Wiemy jak dostać się do Eris?- zapytałem.
Nie widziałem bowiem w kotlinie żadnych budynków, dziur, jaskiń, czy choćby budek z lodami. Raven pokręciła głową.

- Mogę jedynie strzelać, że to gdzieś pod ziemią. Niestety nie widzę tu także zejścia.

- Cóż, na pewno jest okryte Mgłą- podsunąłem.

- No co ty? Wiem o tym. Szukamy więc czegoś, co jest sprytnie zakamuflowanym przejściem, czegoś co odstaje od krajobrazu, ale nie na tyle by wzbudzać podejrzenie, czegoś…
- Czegoś jak tamto drzewo?- zapytał John wskazując na roślinę, a raczej jej suche szczątki, które rosły przy prawym stoku doliny.

Z początku go nie zauważyłem, bo wydawało się naturalnym elementem tego suchego ekosystemu. Było szare i niewielkie, a połowę pnia zajmowała wielka dziupla, zupełnie wysuszona w środku. To drzewo było tak martwe jak Dolina Śmierci.

John podszedł do rośliny i zajrzał ostrożnie do dziupli. Nic się nie stało, nie wyleciały stamtąd gacki, węże czy inne świństwa, a jednak wokół panowała aura grozy, którą wyczuwała nawet tak tępa istota jak ja.

- To miejsce jest obłożone magią, czuję to- szepnęła Raven i, wypychając Johna z dziupli, sama do niej weszła. Uklękła, bo w środku nie było tak wiele miejsca i przyłożyła rękę do drewna.

- Incantare: aperite!- szepnęła. Nie byłem pewien, co to znaczyło, ale kiedy tylko rzuciła zaklęcie, na jednej z ścian dziupli pojawiła się klamka.

Córka Hekate spojrzała przez ramię.
- Chyba stworzyłam nam drzwi.

- Chyba trzeba je wykorzystać- odpowiedziałem, a dziewczyna pchnęła deskę, ukazując ciemny korytarz z dużą ilością schodów. Przęłknąłem ślinę. Bogowie, znowu podziemne korytarze...

Nie wiem, czy Eris lubiła swój dom, ale… Chociaż, nie. Zmieniam zdanie. Wiem, że Eris lubiła swój dom, bo z niego rzadko wychodziła. Gdyby wychodziła z niego częściej, zamontowałaby windę, bo tłuczenie się tysiąc metrów w dół po drewnianych stopniach nie było niczym przyjemnym, uwierzcie!

Kiedy nareszcie schody się skończyły, weszliśmy do dużej groty, której sufitu nie byliśmy wstanie ogarnąć wzrokiem. Na ścianach wisiały obrazy przedstawiające dobrze znane nam sceny z mitologii, czy historii współczesnej, gdzie występowała kłócąca się osoba. Podszedłem do pierwszego lepszego dzieła i oświetliłem je pochodnią od Raven.

- To chyba II Wojna Światowa- stwierdziłem patrząc na mężczyznę ze śmiesznym wąsikiem wydzierającego się na jakiegoś podoficera. Kłótnia. Eris kochała kłótnie.

- Lepiej chodźmy dalej- zaproponowała Raven.- Chcę już mieć tą całą wyprawę za sobą.

Kiwnąłem głową i ruszyliśmy w głąb pomieszczenia, mijając kolejne malowidła i wyczekując końca naszej przygody.

Nagle z oddali dobiegł nas kobiecy głos odbijając się echem od ścian.
- O, widzę, że mam gości...

Pstryknąłem mieczopisem. Jak mogliśmy być tacy głupi?! Przecież to dom bogini i na pewno miała tutaj coś w stylu kamer bezpieczeństwa.
- Nie, nie bójcie się mnie. Nie zrobię wam nic złego.

Percy Jackson - Nowe Pokolenie - Niezgoda.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz