Bohaterka

23 7 1
                                    

Chodnik, ulica, samochody. Stałam wokół tego wszystkiego, zastanawiając się co w moim życiu poszło nie tak.

Łzy płynęły mi strumieniami, a ja ich nie umiałam zatrzymać. To było silniejsze. Chcąc przejść przez pasy, po drugiej stronie ujrzałam kobietę z dzieckiem. Pouczała ją jak powinno się przechodzić przez pasy.

- Eva co ty do jasnej cholery narobiłaś- słysząc krzyki matki, ze strachiem zeszłam na dół. Wiedziałam, że znowu mi się dostanie, tylko nie wiedziałam za co.

Kiedy byłam na dole, ujrzałam czerwoną jak pomidor kobietę, która była moją rodzicielką.

- Czemu zbiłaś wazon?!- zapytała krzycząc na mnie i pokazując odłamki wazonu.

- Ale ja nic nie zrobiłam- wyparłam się, w głębi duszy wiedząc, że nic to nie da. Bałam się, bałam się co tym razem zrobi.

- Nikt głupia suko nie nauczył Cię, że nie powinno się kłamać?!- krzyknęła, po czym podeszła do mnie i z pięści walnęła mnie w twarz. Upadłam na ziemię czując na twarzy ciepłą ciecz- Jesteś bardziej bezużyteczna, niż twój zmarły ojciec. Czemu to nie ty zginęłaś?- zapytała z obrzydzeniem i pochyliła się nade mną- Idę na górę, a ty masz tu posprzątać. I weź się w końcu ogarnij, bo wstyd mi mówić, że jesteś moją córką.

Takie kłótnie z mamą zdarzały się codziennie. A najgorsze w tym to, że złudnie w to wierzyłam. Byłam dla niej nikim, tak samo jak dla ludzi na ulicy, którzy wpadali we mnie i szli dalej. Nie miałam ochoty, żeby ich upominać. Przeszłam obok swojego liceum, który przysporzył mi więcej smutnych wspomnień.

Była przerwa, na której byłam jak zwykle z przyjaciółkami. Tyle, że teraz było inaczej. Było dziwne napięcie i złe przeczucie, iż coś się stanie. Wystarczyła tylko chwila, a dowiedziałam się, że moje obawy były słuszne. Moja głowa z impetem wpadła na szkolną szafkę. Przez ten nagły ruch nie mogłam się obronić i upadłam na ziemię. Głowa pulsowała mi jak szalona, a z każdą sekundą ból stawał się co raz większy. Z tyłu usłyszałam śmiech. Dużo śmiechu. Nawet wiem do kogo należał. Powoli wstałam z ziemi i najwolniej jak umiałam się obróciłam. Przede mną stał sam kapitan szkolnej drużyny siatkarskiej. Blondyn o nieskazitelnej urodzie. Król szkoły. Eliot Mondgomery., wraz ze swoimi kumplami. Na ich twarzy znajdowały się szydercze uśmiechy, przez które dostałam gęsiej skórki, a cała odwaga ze mnie wyleciała.

- Nic Ci się nie stało?- zapytał udając przejętego, jednak wiedziałam, że udawał- Nie chciałem na Ciebie wpaść, ale takiej pokraki jak ty się nie widzi- śmiechy, mnóstwo śmiechu. Tylko to słyszałam. Rozejrzałam się za przyjaciółkami, jednak one stały w tłumie i... i się śmiały. Ze mnie. Spuściłam wzrok na podłogę, a w oczach zaszkliło mi łzami- Chodźcie chłopaki, nie wartko tracić śliny na taką osobę jak ona.

Wiele osób mówi, że liceum to najlepsze chwilę w życiu. Jeśli to prawda, to nie chcę wiedzieć nak okropnie będzie po. Szybko oddaliłam się w nieznanym mi kierunku, tylko po to, żeby nie oglądać tego budynku. Miałam same złe wspomnienia. A to nie było miejsce, ani czas, żebym się rozkleiła. Na chodniku z każdą minutą było coraz więcej ludzi. Większość się gdzieś śpieszyła, a inna tak jak ja była na spacerze. Jednymi z takich ludzi była młoda zakochana para.

- Ale jak to nie chcesz już ze mną być- zapytałam zapłakana i spojrzałam załzawionymi oczami na Hirama. Mojego chłopaka... Znaczy byłego. Na samą myśl moje serce łamało się na milion kawałeczków.

Chłopak westchnął i zaczął mówić.

- Tu chodzi o Twoją opinie. Nie mogę być z osobą, która jest przegrywem szkoły. Jak na mnie to wpłynie? Więc najlepiej będzie jak zaprzestaniemy kontaktów- po tych słowach odszedł, a ja doszczętnie się rozkleiłam.

Ahh miłość najpiękniejsze uczucie, które się dostaje i którym można obdarzyć inną osobę. Kolejna rzecz, która się u mnie nie sprawdza. Wszyscy mieli rację. Jestem najgorszym człowiekiem. Niepowinnam istnieć, ponieważ tylko przeszkadzam. Nic nie wnoszę do życia. Jestem nieistotną osobą, bez której byłoby im lepiej.

Miałam właśnie skierować się do domu, kiedy moją uwagę przykuło dziecko na drodzę. Nie wiem ile miało, może dwa, może trzy latka nie więcej. Ludzie wokół przechodzili jednak nikt nie zwracał uwagi na tego chłopca. Widząc jak ciężarówka jechała w jego stronę i nie wyglądała na taką która miała się zatrzymać. Popędziłam w stronę chłopczyka. Biegłam ile miałam sił w nogach. Serce waliło mi jak szalone. I mimo, że powoli traciłam siły, nie zwoliniłam. A jeszcze bardziej przyśpieszyłam widząc, iż ciężarówka jest coraz bliżej. Byłam niecałe dwa metry od niego, jednak wiedziałam, że nie zdąże przed pojazdem. Skoczyłam w stronę chłopca, z całych sił odpychając dziecko na pobocze.

***
- A więc, co moglaby pani powiedzieć o relacjach z córką?- spytała dziennkiarka, a mama prawie niewidocznie się spieła.

- Kochałam ją nad życie, nasza więź była bezgraniczna. Zawsze ją wspierałam, a szczególnie po śmierci jej ojca... Jednak to co się stało...- łzy poleciały po policzku, a kobieta próbowała je zetrzeć- Nie wierzę, że jej już ze mną nie ma...

***

- Jak pan się nazywa?

- Eliot, Eliot Mondgomery- odpowiedział chłopak, spoglądając na niską kobiete, która prowadziła z nim wywiad.

- Kim Eliocie byłeś dla Evy?- kolejne pytanie, na które miał przećwiczoną odpowiedź.

- Byliśmy znajomymi, dobrymi znajomymi. Eva zawsze pomagała mi z lekcjami. A jej na wf. Często się spotykaliśmy. Naprawdę ją lubiłem.

***

- A więc byłeś jej chłopakiem?- tym razem pytanie padło na Hirama, który od początku miał szklane oczy.

- Tak. Nigdy się nie kłóciliśmy.

- A jakbyś opisał wasze relację?

- Kochaliśmy się. Czułem, że mógłbym z nią być przez całe życie, nie zważając na przeszkody. Mieliśmy nawet plany na przyszłość.

- A co pan myśli o jej poświęceniu?- zapytała dziennikarka, a chłopak nawet nie chamował łez. Uśmiechnął się smutno do kobiety i powiedział.

- Uratowała tego chłopca, sama tracąc życie. Zrobiła coś, czego zapewne większość z nas nie byłaby w stanie. Więc co ja mogę o niej powiedzieć? Jest BOHATERKĄ.

One ShotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz