#32

1.1K 140 19
                                    

100 gwiazdek i ruszamy z kolejnym. Naprawdę proszę o pozostawienie po sobie komentarza. To już prawie koniec SMP, a nic nie jest wiadome...

Ostatnie rozdziały. Do końca ostatnie...

8...

Mijały dni, tygodnie a cały lipiec uciekł nie wiadomo gdzie. Pochłonęła mnie praca. Ta zarobkowa oraz ta nad sobą: nad własnym ciałem i umysłem.

Kontaktowałem się z Juliette. Za namową Melissy wykonałem połączenie. Chciałem polubownie ustalić dalszy plan działania, poznać jej oczekiwania przy czym przedstawić swoje. Jednak pierwsze pytanie jakie padło z jej ust to, to ile pieniędzy przeleję na jej konto, bo w takim stanie - jak twierdziła - nie może pracować. Nalegała bym wreszcie przestał się wygłupiać, wrócił do Stanów i wspólnie podjął z nią decyzję o przyszłości, która byłaby najkorzystniejsza dla naszego dziecka.

Prawie codziennie odwiedzałem matkę w szpitalu i codziennie pytałem lekarzy o jej stan zdrowia. Nikt niczego nie sugerował, nikt nic nie obiecywał, jednakże wyniki mówiły same za siebie, a od jakiegoś czasu mama zyskała więcej sił. Kobieta mniej spała i więcej z nami rozmawiała. Uśmiechała się przez załzawione, podkrążone oczy. Wykazywała malutką odrobinę chęci i energii do życia mimo, że nadal wyglądała mizernie.

Melissa powiedziała jej o ciąży, co bardzo ją ucieszyło. Żartowały, a siostra zdawała się być rozradowana i mniej spięta niż kilka tygodni wcześniej. Rozmawiały głównie na tematy odbiegające od białaczki. Mel nie chciała skupiać uwagi mamy na jej chorobie, a mama nie zamierzała jej stresować. Jedynie gdy byłem z nią sam na sam to ta mówiła o swoich przemyśleniach czy cierpieniach.

— Może coś ci podać? — posłałem matce delikatny, promienny uśmiech. Kobieta odwzajemniła gest. Gładziłem kciukiem grzbiet jej delikatnej, pomarszczonej dłoni, którą chowałem w swoich - dużo większych od niej  - a ta w pewnym momencie mocniej ścisnęła mą rękę. Widać było, że ruch ten sprawił jej nie mały ból, co mimo wszystko starała się zamaskować pod pozorem uniesionych do góry kącików spierzchniętych ust. Wciąż przerażał mnie widok wenflonów łączących mamę z kroplówką.

— Nie trzeba, Nick. To i tak nie zrobi mi różnicy — westchnęła, gdy dostrzegła jak podnosiłem się z miejsca po stojącą na półce szklankę z wodą. Przeniosłem wzrok z naczynia na rodzicielkę, która opuszkami palców nadal dotykała mojej skóry, i posłałem jej niezrozumiałe spojrzenie. Widząc to, kontynuowała:

— Oboje dobrze wiemy, że już długo nie pożyję, kochanie. Nie marnuj czasu na takie małe gesty. Nie dla mnie, bo i tak nadszedł mój czas — tym razem to ona ujęła moje śródręcze, chcąc tym dodać mi otuchy. Szorstkość jej skóry drapała się z moją. Jej głos był spokojny. Mimo chrypki spowodowanej chorobą wciąż był aksamitny. Nie rozumiałem, dlaczego tak bardzo wątpiła. Chciała żyć, ale uważała to za niemożliwe.

— Sama wiesz, że wyniki są coraz lepsze. Lekarze sami są zdziwieni. Dlaczego nie potrafisz być dobrej myśli? Dlaczego się poddajesz? — uniosłem nieco głos. Skrzyżowaliśmy spojrzenia. Przymknęła na chwilę oczy, odetchnęła i utrzymując ze mną kontakt wzrokowy, powiedziała:

— Synku, ja się nie poddałam — wyznała po dłuższej chwili. — Ja po prostu się z tym pogodziłam. Rak to loteria, skarbie. Pieprzona sinusoida, która zabiera ci wszystko, daje nadzieję, po czym z premedytacją ją odbiera. Nie masz nic, nie masz czym się bronić. Po chemiach wcale nie czułam się lepiej, choć miały pomóc. Bóle głowy, brak siły i nie potrafisz nawet wymiotować, choć robiąc to wyplułabym wszystkie narządy. — pożaliła się, a kiedy zdała sobie z tego sprawę, szybko przerwała, by złapać oddech, zebrać myśli i powrócić do monologu, który męczył ją. — Celem życia jest to, by iść pod prąd. Ta zasada jest świętością, Nick, ale od wszelkich reguł są odstępstwa. Choroba to przeszkoda. A rak to wyrok. Wtedy nie możesz walczyć z wiatrem, bo cierpisz jeszcze bardziej. Oddając się wiatru jest po prostu lepiej. Więzienie ogranicza, kochanie. Białaczka też — posłała mi pokrzepiający uśmiech. Z nas dwojga to ja powinienem był ją pocieszać, lecz w środku wyłem jak małe dziecko. Otwierałem usta, by sprzeciwić się jej postawie, jednak ta ubiegła mnie.

Siostra Mojego Przyjaciela |PMB2|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz