Rozdział 6

3.5K 156 18
                                    

- Melody, jeżeli wciąż będziesz podskakiwać, to on ponownie cię ukarze, tym razem dotkliwiej. Ci ludzie, to potwory, w oczach których jesteśmy zwykłymi robakami, stworzonymi tylko po to, by zaspokajać ich chore potrzeby.

Zagryzam wargę, kiedy kobieta obmywa wodą moje poranione plecy i usilnie walczę ze sobą, by z mojego gardła nie wydobył się krzyk, za który zapewne zostałabym ukarana.

- Dlaczego oni nam to robią? - szepczę, pociągając nosem. - Dlaczego wmawiają nam te straszne rzeczy?

Kobieta wzdycha i siada przede mną, rozkładając ramiona.

Odruchowo wtulam się w jej wychudzone, drobne ciało, a po moich policzkach zaczynają płynąć łzy, które moczą jej zniszczone, od ciągłego użytkowania, ubranie.

- Ciii, jestem przy tobie, uspokój się. - mówi, głaszcząc mnie po głowie, jak matka, troszcząca się o małe dziecko, choć jest starsza ode mnie jedynie o pięć lat.

- An, jak ty to robisz? - pytam przerażona i spoglądam w jej błękitne oczy, wyrażające taki smutek, że serce człowieka momentalnie pęka na pół. - Jak możesz tak żyć? Jesteś tu przetrzymywana tyle lat, a wciąż się nie załamałaś, nie poddałaś. Ja jestem tu tydzień i chciałabym zwyczajnie umrzeć. - chlipię, a blondynka ściera z mych policzków słoną wodę, po czym posyła mi ciepły uśmiech, pocierając moje ramiona.

- Jeżeli się poddam, ten potwór wygra, a na to nie pozwolę. Poza tym, teraz muszę myśleć nie tylko o sobie, ale także o nim. - stwierdza smutno i kładzie dłoń na swoim brzuchu, a ja zakrywam usta dłonią.

- Jesteś...

- W ciąży. - kończy, a jej oczy wypełniają się łzami. - Jeśli on się dowie, to je zabije, a ono niczym nie zawiniło. Uważasz, że jestem silna, ale mylisz się, Mel. Ten potwór porwał mnie, gwałcił i faszerował prochami, a teraz mnie zapłodnił. Czuję do siebie wstręt, a jeszcze większy do niego, bo człowiek któremu ufałam, wykorzystał to... wykorzystał mnie.

- Znałaś tego mężczyznę, zanim tu trafiłaś? - wtrącam, krztusząc się śliną, a dziewczyna przytakuje.

- To mój...

Blondynka przerywa w pół zdania, gdyż drzwi piwnicy otwierają się na oścież, a moim oczom ukazuje się twarz oprawcy kobiety siedzącej przy mnie.

- Podnieś się suko i podejdź do mnie! - warczy, a dziewczyna zaczyna się niekontrolowanie trząść, i mimo przeszywającego ją strachu, wykonuje polecenie. - A ty co się gapisz, dziwko? Opuść głowę, inaczej zostaniesz ukarana!-dodaje, zwracając się w moją stronę, a ja podnoszę się z ziemi, unosząc wysoko głowę i obdarzam go pogardliwym spojrzeniem.

- Pierdol się, zboczeńcu! - krzyczę, chwytając w dłoń misę wypełnioną wodą, która zdążyła się zabarwić na czerwono od mojej krwi

-Melody, nie! - szepcze przerażona An, ale ja puszczam jej słowa mimo uszu i z całych sił rzucam przedmiotem w mężczyznę, choć ten nie sięga celu.

- Pożałujesz tego, ty niegodziwa ladacznico! - wrzeszczy, po czym atakuje mnie, zadając mi bolesne ciosy, przed którymi nie potrafię się uchronić.

Upadam na ziemię, krew zalewa mi oczy, a ciało dosłownie płonie, od każdego uderzenia, zadanego przez tego skurwiela.

Kopniak zaserwowany w brzuch, odbiera mi dech w piersi, a ból staje się nie do zniesienia. Spoglądam na zapłakaną dziewczynę, kucającą w rogu piwnicy, po czym odpływam, modląc się o szybką śmierć.

The cry of a wounded soul ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz