Lekcje szermierki i strzelanie z łuku były dla mnie katorgą. Nie umiałam opanować swojej niepewności jaka przychodziła od razu kiedy miałam w ręku broń. Nie byłam stuprocentową pacyfistką i wiedziałam, że tą bronią nigdy nie skrzywdzę drugiego człowieka, ale potwora, który może mnie zabić. Za każdym razem kiedy celowałam w tarczę (nie było mowy o wbiciu strzały w sam środek) to jak mantrę powtarzałam, że robię to w celu obrony siebie i swojej matki. Możliwe, że wiecie jak strzelają dzieci Apolla. Doskonale, wręcz z lekkością jakby urodzili się z łukiem w rękach. A ja? Nieporadnie stałam, ledwo celowałam w słomianą tarczę, a ręce trzęsły mi się jak u osoby chorej na Parkinsona. Mogłam jedynie pomarzyć, o tym, że kiedyś będę potrafiła robić to z taką samą lekkością jak moje rodzeństwo.
Pamiętam swoje trzecie zajęcia z łucznictwa. To był drugi tydzień mojego pobytu na obozie i nie czułam się jak jedna z nich. W ogóle się nie czułam na siłach by wstać rano z łóżka, ale wiedziałam, że muszę. Tęskniłam za mamą, własnym pokojem i - o zgrozo - za Nickiem. Chciałam usiąść z mamą w salonie i porozmawiać z nią o mało ważnych rzeczach. To dałoby mi siłę, którą w tamtym momencie tak potrzebowałam.
Możliwe, że to z powodu zmęczenia i ogólnego rozdrażnienia, moja strzała nawet nie zbliżyła się na pół metra w pobliże tarczy. Wylądowała natomiast kilka centymetrów przed twarzą zaskoczonego Ryana McCrota.
Jeśli liczyliście na romantyczne pierwsze spotkanie naszej dwójki, to muszę was rozczarować. O mało go nie zabiłam, a przy tym wyglądałam na sto razy bardziej przestraszoną od niego. Nie było żadnych piorunów, latających jesiennych liści (pomińmy, że było wtedy gorące lato), ani muzyki w spowolnionym tempie.
Wszystko trwało góra trzy sekundy i zanim dotarło do mnie co zrobiłam, mogłam zabić Ryana z trzy razy. Chłopak z strzałą w ręku pokonało odległość jaka nas dzieliła z uśmiechem na ustach, którego nie umiałam rozszyfrować. Strach powrócił z podwójną siłą, bo nie wiedziałam czego mogę się po nim spodziewać. Nawet po naszej ucieczce i milionach rozmów, nie do końca byłam pewna jego reakcji na moje słowa czy czyny. A wtedy, kiedy szła do mnie niedoszła ofiara w pomarańczowej obozowej koszulce, która opinała się na napiętych bicepsach, jedyne na co miałam ochotę to zapaść się pod Ziemię.
– Radzę ci to odłożyć, bo jeszcze zrobisz komuś krzywdę.
Jak oparzona opuściłam ręce, w których nadal trzymałam łuk ćwiczebny. Nie umiałam wydobyć z siebie słowa, a tak bardzo chciałam go przeprosić, upewnić się, że na pewno nic mu nie jest i zapytać czy mogę mu to jakoś wynagrodzić. Nie wiedziałam o nim kompletnie nic, a moje serce chciało znać każdy mały i nieistotny szczegół o blondwłosym aniele. Kiedy jeszcze zrobił dwa kroki w moją stronę i przyjrzał mi się uważnie, miałam ciarki na skórze. Lazurowe spojrzenie jakim mnie obdarzył było czymś niezwykłym. Ryan zrobił wtedy coś jeszcze. Z trzęsących się dłoni, wyciągnął ćwiczebny łuk i położył go delikatnie na ziemi obok naszych stóp. Śledziłam każdy jego ruch, czerwieniąc się wściekle kiedy uklęknął przede mną. Zaraz jednak podniósł się z kolan, a ja nadal miałam rumieńce na policzkach. Mogłam sobie wmawiać, że to wina gorącego lata i niedawno zakończonego treningu. Prawda jednak była inna i gdzieś w głębi pamięci odnalazłam wszystkie pierwsze spotkania z chłopakami i nigdy, przenigdy, nie zareagowałam w taki sposób. Nawet wtedy kiedy poznałam Nicka.
– Wierzysz w Niego?
Spytał jednocześnie biorąc delikatnie w dwa palce krzyżyk, który musiał wysunąć się spod obozowej koszulki.
Czy w Niego wierzyłam? Jeszcze dwa tygodnie temu byłam pewna kim jestem, w kogo wierzę i co się ze mną stanie po śmierci. Teraz straciłam pewność, że trafię przed oblicze Boga, który pozwoli mi zostać obok siebie. Bałam się, że zamiast do Nieba spadnę prosto w otchłań Hadesu. Musiałam w ciągu jednej chwili podważyć porządek, na którym budowałam swoje życie. Przez jedno zdanie – Jesteś herosem, Melanio, zaczęłam się załamywać.
CZYTASZ
Pomódl się za mnie || Percy Jackson
FanfictionMelanie miała piętnaście lat, kiedy kiedy trafiła do Obozu Herosów. Dziś ma trzydzieści sześć i nadal płaci za swoje błędy. Nie żałuje żadnej chwili spędzonej z Ryanem, ale kiedy o nich myśli ma łzy w oczach. Była w stanie zrobić dla niego wszystko...