Andrzej Pilipiuk "Reputacja"- czyli odgrzewana recenzja zapracowanej Shaerien

20 2 0
                                    

Tytuły książek i opowiadań w poniższej recenzji są wyróżnione kursywą.


Pilipiuka pokochałam przede wszystkim za Wampira z m3. Autor oczarował mnie przedstawionym obrazem PRL-u oraz kreacją bohaterów. Niestety każdy cykl kiedyś się kończy, a z powodu narastającego „głodu literackiego" jak nałogowy palacz sięgający po „fajki" zaczęłam „pożerać" kolejne zbiory opowiadań autora.

Gdy tylko „dorwałam" Reputację wręcz skakałam z radości. Mając w pamięci poprzednie antologie autora, oczekiwałam perełki literackiej. „Kolejny zbiór opowiadań Pilipiuka to kolejne cudo, które wpadło w moje łapki" - chciałabym tak powiedzieć po zakończeniu lektury, jednak byłaby to nieprawda. Opowiadania w Reputacji są jak książka z bardzo ładnymi okładkami, ale niezbyt atrakcyjnym środkiem. Nie ukrywam, byłam dość mocno zawiedziona faktem, że jedynie otwierające i zamykające antologię opowiadanie, zapadło mi w pamięć. Autor rozpieścił czytelników majstersztykami formy krótkiej, czego jednak nie powielił w tym tomiku.

Reputacja nie jest jednak złą książką. Dla fanów Roberta Storma (postaci występującej w czterech z pięciu tekstów) lektura będzie czystą przyjemnością, a i miłośnikom Pilipiuka nie będzie się nudzić podczas czytania. Jedno z opowiadań przybliża nam losy Roberta jeszcze jako studenta. Fascynacja starociami, noce zarwane dla restauracji szachów kupionych od menela - tak to coś co pasuje idealnie do młodego Storma. Tylko, że Szachownica sama w sobie nie jest zbyt ciekawym opowiadaniem, a zakończenie nie zaskakuje, lecz potwierdza przypuszczenia czytelnika. No chyba, że Reputacja jest pierwszym zbiorem opowiadań Pilipiuka jaki czytał. Wtedy można się troszeczkę zdziwić.

Tak samo sprawa ma się z Naszyjnikiem - akcja zamknięta w jednym miejscu. Robert skupia się na poszukiwaniach tytułowej błyskotki, której oczywiście nie znajduje. Cały on, praca wolontariusza przez nikogo nie zauważona, pochłaniająca jego czas i pieniądze - no i oczywiście bez rezultatów. Jako bonus dostajemy parę anegdotek o tym, jak to nasz Robercik ugania się za swoją „pustą" narzeczoną. Fajnie.

Przyznam uczciwie, że Hitler w szklanej kuli „mnie kupił". Nazista zamknięty przez dekady w jakiejś kulce - no co tu jest do dodania. Opowiadanie dziwne, właśnie w dawnym „pilipiukowym" stylu, ale niestety bez fajerwerków. Plus ogromny za rozkładającego się nazistę i bohaterów udających ABW. O tym zawsze miło poczytać.

Warte pochwały jest za to opowiadanie otwierające zbiór, noszące taki sam tytuł jak antologia. Razem z doktorem Pawłem Skórzewskim przemierzamy uliczki norweskiego Bergen, by jak za dawnych lat (Parz 2586 kroków) odnaleźć źródło choroby, która zalęgła się w mieście. Skórzewski jak zawsze trzyma fason, doktorek samą swoją osobą zachęca do lektury. Chociażby dla tego opowiadania warto sięgnąć po Reputację.

Kończące zbiór Wielbłądzie masło to opowiadanie tak długie, że mogłoby z powodzeniem być oddzielną książką. Poszukiwania cygańskiego kociołka zaginionego podczas II wojny światowej okraszone wspomnieniami członków cyrku AMFORA- majstersztyk. Przy kontaktach bohatera z Romem, który zlecił mu poszukiwania kociołka, uśmiech sam wpełza na usta. Aż chce się powiedzieć do Roberta „Oj ty mały rasisto ty" (wraca humor z Wampira z m3!) Czy tym razem bohaterowi uda się znaleźć zaginiony przed laty garnek? A jakże! Ale co się przy tym namęczy i nakombinuje, to jego. Suma suamrum - pieniądze przyjmie, zaproszenie na cygańskie wesele odrzuci i... koniec antologii.

Na zakończenie dodam tylko - polecam tę książkę. Czemu? Bo mimo tego, że odbiega od „pilipiukowych" standardów jakości, nie jest jedynie „zapychaczem czasu" wyciąganym podczas napadu ogromnego „głodu literackiego". Wszystkim z mniejszymi oczekiwaniami niż moje, lektura będzie się bardzo podobać. Nie jest to majstersztyk, ale nie każda książka musi dostać Literacką Nagrodę Nobla. Na pewno spędzicie z Reputacją milszy wieczór niż z Sienkiewiczem.



Na zakończenie dodam, że powyższy tekst został napisany parę stuleci temu na szkolny konkurs.
"Przedwiośnie" wstrzymane, gdyż odkąd parę miesięcy temu wpadł mi w łapki pewien "potwór literatury młodzieżowej", nie potrafię z całą stanowczością krytykować Czarusia (smutna_mina.gif). Żeby z czystym sumieniem móc powiedzieć coś o bohaterach wykreowanych przez Żeromskiego, muszę wpierw przeczytać i zrecenzować owego "potwora". Mam nadzieję, że nie zostanę wcześniej przez niego zjedzona.

Poczytaj mi ShaerienOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz