14. Drew

218 11 0
                                    

Alice wychodzi wcześnie, bo musi spotkać się z jakąś kobietą z wydawnictwa. Była taka pełna radości, gdy wstała. Najwyraźniej niczego nie żałowała. Ja w sumie też nie. Naprawdę chciałem to zrobić, nie tylko po to aby mieć satysfakcję z tego, że zbliżę ją do siebie jeszcze bardziej. Teraz, gdy się tak nad tym zastanawiam, to chyba trochę mi jej żal. Za kilka tygodni ją zranię. Wydaje się być taka ufna, wrażliwa i krucha. Ona nie zawiniła, a ja ją tylko wykorzystuję, ale nic tak nie wkurwi Jordana jak zranienie jego kochanej siostrzyczki. Będę wtedy mógł definitywnie rozliczyć się z Jordanem. Koło południa piszę do Alice.

Ja

Hej, piękna ;*

Odpowiedź nie nadchodzi od razu. Czekam kilkadziesiąt minut zanim słyszę znajome piknięcie. 

Alice

Hej.

Ja

Co tam? Może pojechalibyśmy w jedno miejsce? Jest ładna pogoda, szkoda siedzieć w domu.

Alice

Nie mogę. Pracuję :( Jordan gdzieś wyszedł, więc mi nie ględzi o wczorajszym wieczorze, hahaha

Ja

Jordan i jego ojcowska gadka, hahah.

Alice

Otóż to. Jeśli chcesz możesz wpaść.

Ja

Nie będę ci przeszkadzał.

Alice

Przyjedź. Przyda mi się towarzystwo, przynajmniej zrobię sobie przerwę. 

Ja

Ok, to zaraz będę ;)

Wkładam szorty i koszulkę. Zabieram portfel i telefon, wychodzę. Wsiadam do mojego autka i jadę pod dobrze znany mi adres. Alice siedzi na werandzie, przy małym stoliku, na którym leży laptop, zeszyt, telefon, szklanka z wodą. Podchodzę do niej. Uśmiecha się na mój widok.

- Hej, słońce. - rzucam i całuję ją w usta. - Książka?

- Yhym. - mruczy.

- Długo już nad tym siedzisz?

- Kilka godzin.

- Ooo, to pewnie dużo napisałaś.

- Nie, to tak nie działa. Napisałam tylko dwa rozdziały, które pewnie i tak będą do poprawy. Na tygodniu i tak pewnie nie będę miała kiedy pisać. Poza tym chyba będę musiała pociągnąć przez cały tydzień zmianę za koleżankę. Więc nawet nie chcę sobie myśleć jak będzie wyglądać jutrzejszy dzień.

- Oj, moje biedactwo. - całuję ją w czoło. - Ale może mimo wszystko dasz się namówić na wspólny wypad do knajpy na obiad? - patrzy na mnie wymownie.

- A nie możesz wziąć coś na wynos? - pyta i uśmiecha się blado. - Jeszcze trochę muszę dziś napisać.

- Jak wychodziłaś ode mnie byłaś w o wiele lepszym humorze. Ale wybaczam, dla ciebie złotko wszystko. Zaraz wracam z jedzeniem.

- Dzięki, jesteś kochany.

- Wiem, wiem. Liczę na rekompensatę za to poświęcenie.

- Zobaczymy. Kogo moje oczy widzą! - rzuca dziewczyna, a ja mimowolnie odwracam się, by zobaczyć do kogo mówi. Jordan. 

- Marnie wyglądasz, stary. - klepię go po ramieniu. - Zaraz wracam, kotku.

Jadę do pobliskiej restauracji i kupuję trzy zestawy chińszczyzny na wynos. Wracam do domu Alice. Teraz oboje siedzą na werandzie. Wyraźnie o czymś rozmawiają. Alice pisze na laptopie jednocześnie tłumacząc coś Jordanowi, a ten siedzi oparty na krześle. Boczy się na mnie. Mruczy podziękowanie za jedzenie i znika w domu. Alice prosi bym nie pytał i przewraca oczami.



Jestem przy tobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz