Kilka minut stępa upłynęło. W tym czasie zdążyłam uspokoić się oraz nabrać wodzę. Koń powoli zaczął opuszczać się od mojego dosiadu. Wow może uda mi się to na nim utrzymać. Mijały kolejne minuty a ja ruszyłam kłusem. Podobał mi się jego chód. Był taki płynny. Całą jazdę skupiłam się na wyginaniu,slalomach i voltach oraz zmianach kierunku. Czasami zmieniałam jeszcze tempo. Także zatrzymywałam Bee od dosiadu i przechodziłam do stępa. Nadszedł czas na galop. Ten koń nie jest jakiś duży ale miał duże foule. Pokrywają one znaczną część terenu. Popracowałam z nim trochę w wyżej wspomnianym chodzie. Nie chciałam go przemęczać. Ma dobrą kondycję ale nie najlepszą. Poklepałam konia i dałam mu kostkę cukru. Połknął ją ze smakiem. Rzuciło mi się w oczy, że Bee lubi pracować z człowiekiem. Po czasie jak koń ochłonął zsiadłam i zaprowadziłam go do stajni. Koń chcąc poprawić mi dzień po skończonej jeździe uśmiechnął się do mnie.
-Wiem że napewno poczułeś jakiś nowy zapach i to był przypadek, że akurat teraz, chociaż będę myśleć iż to dla mnie wyszczerzyłeś swoje piękne żółte ząbki- zaśmiałam się i pogłaskałam konia po czole.
Zdjęłam sprzęt i od razu zaniosłam go do siodlarni. Zaczesałam zwierzaka i zdjęłam mu ochraniacze. Wyczyściłam nogi z pisaku i kopyta oraz posmarowałam je smarem. Wpuściłam konia do boksu. Przyniosłam mu jeszcze smaczki. Pożegnałam się z dzieckiem i jak zawsze wróciłam do domciu. Bez owijania w bawełnę będąc w domu zjadłam,umyłam się i poszłam lulu.
Następny dzień jak każdy. Wstajemy rano. Ubieramy się i jemy. Napewno także pracujemy. Wychodząc z pracy punkt 14 otworzyłam pojazd i wyfrunełam z parkingu. Dzisiaj mamy ryzyk fizyk. Postanowiłam pojechać z pszczółką w teren. Przebrałam się pod stajnią w samochodzie. Ogarnełam konia i wsiadłam z ziemii. Wyjechałam za bramę i dopiero się zaczęło. Po chwili usłyszałam za sobą rżącego konia. Odwróciłam się a moim oczom ukazał się Zazou.
- Nie powiedziałaś mi nawet co planujesz-zapytała zaciekawiona dziewczyna.
-Przepraszam Saro miałam wczoraj trudny dzień i wypadło mi z głowy, że może chciałabyś ze mną jechać- uśmiechnęłam się lekko.
Dziewczyna zrozumiała mnie i dalej chwilę jechałyśmy w ciszy. Na szczęście nie długo. Sara jak się rozgadała nie mogła przestać. Ta dziewczyna potrafi poprawić humor. Kłusowałyśmy obok lasu wjeżdżając do niego. Nie spodziewałam się iż spotka mnie taka niespodzianka. Na naszej drodzę pojawił się jeleń.
-O kurczę - przeszły mnie drzeszczę pod wpływem dziwnego głosu w mojej głowie.
-Em ja tego nie słyszę wydaje mi się- powiedziałam z przekonaniem.
-Wcale ci się nie wydaje Rozalio -tajemniczy głos przeszywał moją duszę.
-Roz wszystko okej- zapytała zaniepokojona Sara.
-Tak tak- jelenia już dawno nie było.
Myślałam cały czas nad tym szeptem.
To ja mam jakieś omamy? Może zmęczona jestem. Pewnie przeszłyszałam się.-Ja Cię rozumiem też tak mam-nie znajomy odgłos znowu wkradł się w mój umysł.
Postanowiłam nie odpowiadać. Ani nie myśleć. Jechałam z pustą jak beczka bez zawartości głową. Jedyne odpowiedzi jakie Sara dostała odemnie na pytania lub twierdzenia było tak,nie oraz yhy. Pościgałyśmy się w drodze powrotnej do stajni. Dalej jechałyśmy troszkę kłusem a na koniec najdłużej stępem.
-Na pewno nic się nie stało- zapytała rudowłosa.
-Tak na pewno- uśmiechnęłam się do dziewczyny.
Wjechałyśmy na teren stajni kiedy zaczynało się powoli ściemniać. Dzieciak był bardzo dzielny. Tylko co z tym głosem. Kto był jego właścicielem? Tego chyba narazie się nie dowiem. Głos narazie zamilkł. Nie słyszałam go już w tym dniu. Odprowadziłam konia do stajni i rozsiodłałam. Pogadałam chwilę z przyjaciółką a potem usiadłam u Bee w boksie.
-Pszczółko dziwnie się czuję słyszałam jakieś głosy w mojej głowię. Ale to napewno od zmęczenia- koń słuchał mnie uważne i na czas mojej przemowy zatrzymał się na mnie wzrokiem.
Mówiłam cały czas do zwierzaka. W pewnym momencie zrobiło mi się ciemno przed oczami i zasnełam.
-Dobranoc- usłyszałam cichutki szept w mojej głowie.
Obudziłam się na szczęście szybko bo z budzikiem. Niestety ale przestraszyłam tym incydentem wszystkie konie oprócz tego, u którego spałam.
-Dzień dobry- powiedziałam już stojąc do trenerki zastanawiające się czego owe konie wystraszyły się.
-Co ty tutaj robisz Rozalio- zapytała zaciekawionym wzrokiem Pani Ania.
-Długa historia. Tłumacząc ją w skrócie to zasnełam u mojego konia w boksie- rzuciłam zamykając drzwi.
-To dowidzenia- wyszłam ze stajni i wskoczyłam w samochód.
Popędziłam do mieszkania. Jak burza wparowałam do pomieszczenia. Szybciutko się wykąpać, zrobić śniadanko oraz ubrać się. Dam radę. Po owych wycznnościach wpakowałam się do pojazdu i wystrzeliłam jak z procy. Tak samo jak zawsze siedzę,pracuje,mijają godziny,tygodnie a nawet lata. Szybciutko wychodzę. Dam dzisiaj dzieciakowi wolne. Myślałam żeby iść na spacer z nim. To będzie dobry pomysł. Przebrałam się w mojej wścigówce i ruszyłam w kierunku stajni prywatnych. Na ogłoszenie nadal nikt nie odpisał. Okazało się, że nikt go nawet nie widział, chociaż przedtem było inaczej. Dziwne. Przeszłam przez próg budynku I do boksu.
-Witaj ponownie słoneczniku-uśmiechnełam się do Bee.
Lubię wymyślać mu nowe przezwiska. Niedługo muszę zapłacić za niego. Dobrze, że odkładałam pieniądzę. Zdjęłam kantar z wieszaka i założyłam koniu. Uwiąz odczepiłam, bo Bee stał narazie w boksie. Wyczyściłam tego brudasa porządnie. Tak był zakurzony, że masakra. Po spa wyszałam z nim z boksu,ze stajni oraz przez bramę. Poszłam w tym samym kierunku co zawsze.
- Nie podoba mi się ta mapa- usłyszałam głos w mojej główce.
______________________________________
Zakończymy narazie w tym miejscu. Napewno wiecie już kto jest sprawcą tych dziwnych szeptów, które nawiedzają bohaterkę. 🤗
Do zobaczenia❤
CZYTASZ
Koń imieniem Bee
Short StoryRozalia od zawsze marzyła by posiadać własnego konia. Nie zawsze jednak wszystko układa się tak, jak tego chcemy. Ze względu na swoją sytuację nigdy nie miała okazji urzeczywistnić swoich marzeń. Pewnego dnia poznaje jednak konia, który zmienia jej...