- Bestia z Archon cz4 - W ciemnej...

12 2 0
                                    

Leo czuł straszny odór. W biednej dzielnicy również często się trafiało na różne nieprzyjemne zapachy i dolnolotne aromaty. Ale nie były tam tak skondensowane jak w tych mokrych, lepkich wnętrznościach miasta.
- Nghhh... Ale odór... - zakrył nos rękawem - Nie czarujesz ognia aby nie było nas widać? Bo jak tak, to twój plan działa. Nie widzę ani siebie ani ciebie... Ani drogi którą idziemy.
- Nie. Nie robię tego bo w takich miejscach ogień... lubi eksplodować. Lepiej nie baw się swoimi piorunami tutaj dla bezpieczeństwa. Dobrze? - Leo lekko zdziwiony odpowiedział twierdząco.
- Dobrze.
Co jakiś czas nad nimi było słychać że ktoś idzie ulicą. Jednak dominował tam dźwięk przepływającej wody i kroki naszych bohaterów. Po kilku minutach i kilkunastu zakrętach, mijając większe i mniejsze tunele, trafili do starych, pordzewiałych drzwi, które zdziwiły Leo. Co zainteresowało jaszczura, poza tym że w ogóle coś takiego się tu znajdowało, to fakt że miały na sobie dodatkowe metalowe zbrojenie, zdecydowanie błyszczące w nikniejącym blasku odległego, ledwie widzialnego światła. Na-lii podeszła do drzwi i uderzyła porządnie w znajomo brzmiący rytm.
W drzwiach rozsunął się wąska zaślepka wizjera, a za nią widać było lśniące ślepia, mieniące się zieloną barwą, majace niemal zupełnie okrągłe źrenice.
- Ktoś wy?
- To ja. Na-lii. Wpuścisz mnie?
- Hasło.
- Daj spokój Ricaro. Przecież wiesz że to ja.
- Hasło... (Bardziej znudzonym tonem)
- Jak mnie nie wpuścisz to poczujesz mój sztylet w oku, zanim zdołasz go zobaczyć!
- Ehh... Hasło.
- Uff... Sithis ojcem. Histy matką...
- Dobrze. Wchodźcie - Okienko się zamknęło i usłyszeli jakiś metaliczny szelest i dźwięk łańcuchów. Po parunastu sekundach dźwięku ucichły i kilka centymetrów żelaza i solidnego drewna otwarło się slamozolnie. Przez sam dźwięk można było się domyśleć, że ważą tyle, że i dwóch dorosłych mężczyzn by ich nie udźwignęło. Za nimi wyłania się umięśniony kotowaty z ciemnym umaszczeniem, niemal przypominającym węgiel. To jego oczy widzieli przez szparę.
- A ten tu czego?! - Khajit wyciągnął buat ostrzem w stronę nieznajomego mu pyska.
- On jest ze mną! Odłóż tą maczetę bo jeszcze się skaleczysz. Mistrz Akademii wysłał nas do Archon. Niedawno straż nas ścigała przez to twoje głupie zadanie i potrzebujemy schronienia. - odparła z lekko wkurzony głosem.
- Hmm... Niech będzie. Ale dalej wejść nie może. - Dopiero po chwili Leo rozejrzał się po pomieszczeniu. Śmierdziało tu znacznie mniej. Pochodnie dawały subtelny półcień, oświetlając posturę kota.
- Zgoda. Leo - zwróciła się do rozglądającego się dookoła towarzysza - zostań tu i postaraj się niczego nie zepsuć. - gad kiwnął głową. Czarny kot poszedł za niego i zamknął mosiężne drzwi. Leo lekko się zdziwił widząc na drzwiach cały mechanizm składający się z kilku zamków, zasuw, łańcuchów i zatrzasków będące zabezpieczeniami przed niechcianymi gośćmi. Po chwili Na-lii też się obejrzała
- Trochę dostaliście zabezpieczeń od ostatniego czasu.
- Ta - mruknął khajit - to przed tym przez co cię tu przysłali z tej waszej Akademii. - prychnął
- Przez to... Wiecie co to lub kto to.... - zaczął Leo, jednak mu przerwano
- Słuchaj młody. Czy ja ci pozwoliłem mówić?! - pokazał kły
- Ummm... Nie.
- No to powiem ci tak. Jesteś na terenie gildii złodziei. Czyli u mnie. Jak chcesz zostać to radzę ci się mnie słuchać i nie irytować mnie. Zrozumiałeś?
Z lekko skwaszoną miną - tak... Rozumiem...
- Dobrze. Słuchaj się koleżanki. Masz się stąd nie ruszać - skończył krótko i poszedł z Na-lii w głąb.
- A powiedz mi, skąd wziąłeś ten tasak? - zaczęła rozmowę z kotem gdy wchodzili do sali na końcu korytarza
- To jest buat! - zamknęły się drzwi.
Siedział sam. Wokół niego ściany z kamiennych cegieł, mieniące się przez wilgoć w świetle jedynej pochodni w tym pomieszczeniu. Po chwili poczuł dreszcze. Wiedział że nie jest tam sam. A to przez oddech który usłyszał na drugim końcu pomieszczenia. Wpatrywał się tam przez chwilę. Znieruchomiał kompletnie. Powoli sięgał za obsydianowy nóż do rzucania osadzony na skórzanym pasku, przewieszonym przez jego ramię. Jednak zanim go dotknął usłyszał głos.
- A więc mnie widzisz?
- Nie... - odpowiedział niepewnie nadal wpatrzony w pustkę. Jednak w tym miejscu po chwili zaczął padać cień na ścianę o antropologicznej posturze. A z tego cienia zmaterializował się szkarłatny jaszczur.
- A więc skąd wiedziałeś że tu jestem? - jego ciuchy wyglądały podobnie jak innych z gildii. Niemal czarne szaty, skórzany napierśnik i rękawiczki, a jednak aż tak bardzo nie wyróżniały się od strojów typowych mieszkańców Archon.
- Ummm .. Po prostu. Wiedziałem...
- Byłem za głośno, prawda? Ehh... No nieważne.
- Czemu się w ogóle tu kryjesz?
- No chyba nie myślałeś że zostawią cię tu samego? Obcego w naszej kryjówce. Skoro znasz Na-lii to pewnie jesteś z tej Akademii? Jak tam jest?
- Umm... - Lekko się zakłopotał ale przestał trzymać rękę w gotowości i rozluźnił się nieco. - A czemu chcesz wiedzieć?
- Jestem ciekaw... - powiedział z dziwnym uśmieszkiem - jak tam się ma nasza konkurencja. Hehe... - oparł się o ścianę - Nawet nie masz pojęcia, co nie? Niektórzy stąd chętnie by kilku waszych nieźle poturbowali dla samej frajdy. Żeby się "odpłacić" za to że zabieracie nam robotę.. - zmienił ton na bardziej agresywny. Zielony jaszczur znowu się spiął zbliżając rękę do rękojeści sztyletu umocowanego u boku do paska od spodni - ... Oczywiście... Nie zamierzam nic tobie teraz zrobić... - uspokoił ton - przynajmniej dopóki nie będziesz robił głupot. - Leo kiwnął głową na znak że rozumie. - Widzę że się rozumiemy... Dobrze... Działo się ostatnio coś... ciekawego w tej waszej Akademii?...
- Em... Nie. Raczej nic...
- Mhmmm... - Słychać wracających Na-lii nadal dyskutując z tym khajitem. Nim drzwi się otworzyły, tajemniczy jaszczur powiedział - Elfy nigdy nie zwiastują niczego dobrego, młody.... - i w tym momencie zniknął w rogu pokoju.
- No dobrze spróbujemy w ten sposób. - Stwierdziła Na-lii. Wyrwane z kontekstu słowa jaszczurzycy sugerowały chłopakowi, że negocjacje się udały - Dobrze, Leo. Idziemy stąd. Wiem jak wytropić to... coś. - Łapie chłopaka za koszule i wychodzą razem. Grube, ciężkie drzwi zamykają się za nimi. Gdy odchodzą, jeszcze długo słyszeli dźwięki zamykanych zasów i innych łańcuchów. W tym momencie zrobiło się zupełnie ciemno.

- Cóż. Co ustaliliście? Nawet mnie nie wpusciliscie do środka. - Spytał zaciekawiony Leo, lekko też niezadowolony że nawet nie miał okazji się rozejrzeć w miejscu w którym być może był jedyny raz w życiu.
- Oj tam, nie marudź. Teraz wiem co się tu dzieje.
- To... Dajemy znać Akademii co się tu dzieje i wracamy?
Idą mroczymi ściekami, inną drogą niż wcześniej.
- Hmm... Mam lepszy pomysł - oznajmiła z lekkim uśmieszkiem, którego Leo nie widział ale słyszał po tonie - może zrobimy coś więcej? Skoro i tak już tu jesteśmy, zastawiamy na niego pułapkę....
- Na kogo? Chwila, co?!

Ścieżki Przeznaczenia: AkademiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz