Rozdział 18

89 11 1
                                    

- Ech... ech... - oddycham ciężko po ucieczce. Co ze mnie za kochający brat? Skąd pomysł tak idiotyczny? Nie wytrzymuję już tego... chcę... chcę...

Rozpłakałem się jak małe dziecko, bezradne i bezbronne. Czuję się beznadziejnie. Kurwa! 

Nogi się pode mną ugięły, a plecy oparły o drzewo. ległem na ziemi.
- KURWA MAĆ!

Tak bardzo staram się wszystkim pomóc, czemu los mi na to nie pozwala?

Spojrzenie samo padło na wilgotną skarpetkę. Wiedziałem, co w niej jest, a raczej - czego nie ma. Sięgnąłem i z obawą oraz ostrożnością ściągnąłem ją. Jeden, dwa, trzy, cztery... Tępo patrzyłem się w stronę małego kikutka, niegdyś - piątego palca u stopy. Utrata go była warunkiem stworzenia substancji umożliwiającej otworzenie wyrwy między wymiarowej. W wyniku tego, zacząłem lekko utykać, choć mam nadzieję, że udało mi się to dobrze ukryć.  To wszystko jest do kitu. Fordowi pewnie było łatwiej - on miał palców aż w nadmiarze.

Nie chce mi się wstawać. Co tak na prawdę trzyma mnie przy życiu? Mógłbym przecież - choćby teraz - wsadzić łeb do jeziora i nie wyjmować, aż nie wyzionę ducha. Aaaach, nie chce mi się...

***

Ciągle się zastanawiam, czy dało się tego uniknąć. Co pokierowało mną, by tamtego dnia zejść do piwnicy. Dlaczego zaciekawiła mnie akurat tamta szafka. 

Czy mieszkańcy Wodogrzmotów nie cierpieliby, gdybyśmy nie przyjechali?

Ludzie ciągle pytali mnie, czy wszystko dobrze, starali pomóc, ale ja ze wstydu nie mogłam nawet na nich spoglądać. Ze zwieszoną głową wbiegłam do łazienki. Przekręciłam zamek w drzwiach, i dopiero wtedy odetchnęłam. Demoniczne oczy wciąż zastępowały moje. 

N I E C H   Z N I K N Ą ! ! !

Moja krew w chwilę pochłonęła całe pomieszczenie.

***

Woda wlewa mi się do uszu, skutecznie odcinając mnie od dźwięków lasu. Dociera do ust, a w końcu i do nosa...

Wydawało mi się, że instynkt przetrwania nie pozwoli mi na to. Że zerwę się i zacznę wypluwać z siebie wodę, jednak tak się nie stało. Czułem chłód wlewający się powoli do mych płuc. Przestałem się unosić, zacząłem opadać na dno. Czułem wielki ból, a jednak cisza była niezwykle kojąca. Gdy z roztargnienia uchyliłem wargi, w moje ciało wlało się więcej wody. Byłem pewien - tonę. 

I już nigdy nie ujrzę siostry.

Może tak jest lepiej? Nie byłem dobrym bratem, ani przyjacielem.

Wykorzystywałem, oszukiwałem, knułem.

B Y Ł E M   N I E D O B R Y M   B R A T E M .

Jak to się potoczyło dalej. Depravity Falls.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz