Ten poranek był wyjątkowo ładny. Ptaszki za oknem wesoło ćwierkotały, a temperatura była ani nie za ciepła, ani nie za zimna. Aż nie można było usiedzieć w miejscu, chciało się wyjść na świeże powietrze. W przypadku Ronnie - do pracy. Przemyślała sobie wiele spraw i uznała, że zacznie ze Starkiem od nowa. Koniec ze straszeniem, bo ewidentnie jej to nie wychodzi. Czas by znaleźć sobie znajomych.
Weszła dziarskim krokiem do bounty i po odstawieniu swoich rzeczy, i przebraniu, zabrała się do pracy. Nie zdziwiła jej nieobecność Tony'ego. Spodziewała się, że chłopak się spóźni. Klientów też jeszcze nie było, także Stark miał szczęście. Ta wpadka została mu wybaczona.
Wtem rozległ się dzwonek jej telefonu. Natychmiast odebrała.
— Halo? Czy dodzwoniłam się do mojej artystki? — usłyszała w słuchawce. Odetchnęła z ulgą, a na jej twarzy pojawił się uśmiech.
— Czy ja wiem, my tutaj sprzedajemy tylko kanapy — zażartowała, popijając poranną latte. Dobrze, że w lokalu nie było nikogo, bo Myers szczerzyła się jak głupi do sera i mogłaby sobie tym zafundować wizytę w psychiatryku. Ale co jej się dziwić, nie da się nie uśmiechać rozmawiając z Donną.
— Skarbie co tak rzadko ostatnio do mnie dzwonisz — rozległ się smutny głos ze słuchawki — Już myślałam, że o mnie zapomniałaś.
— Nawet tak nie myśl — oparła Veronica — Po prostu dużo się teraz dzieje, przyszedł do kawiarni nowy pracownik...
— Przystojny? — przerwała jej, a Myers już widziała ten jej zadziorny uśmiech na twarzy.
— Donna! — wrzasnęła zażenowana — Chciałam tylko tym zaznaczyć, że łatwo nie jest — westchnęła i oparła się o blat.
— Wiem, wiem. Na żartach się nie znasz — zaśmiała się — Znalazłabyś sobie jakiegoś chłopaka.
— Uwierz, ostatnią osobą, która byłaby moim chłopakiem byłby Stark.
— O mój boże, Stark u was pracuje?! — wrzasnęła do słuchawki.
Gdyby był ranking na najgłupszych ludzi na świecie, obecnie wskoczyłabym na pierwsze miejsce.
— Ciekawe dlaczego to robi, przecież oni sobie kasą nawet poduszki wypychają...
— Donna przestań — rozkazała — Sama tego nie wiem, ale to nie jest mój problem. Możemy o nim nie gadać?
— Dobrze, to co tam u ciebie? Tak bardzo żałuje, że nie mogę być z tobą teraz — westchnęła i mimo iż, nie była przy niej fizycznie, to Ronnie cały czas jednak czuła ją przy sobie. A teraz, gdyby mogła, przytuliłaby ją jak kiedyś, gdy jeszcze były razem.
— Ja też.
— Nie chciałam zostawiać cię z tym wszystkim. Pamiętaj, zawsze możesz sprzedać mieszkanie i wprowadzić się do Chel... — przerwała jej.
— Nie sprzedam go rozumiesz — starała się uspokoić oddech — To ostatnie miejsce, z którego nie mogą mnie wyrzucić. Jedyne miejsce, w którym kiedykolwiek byłam szczęśliwa i nie zostawię go — powiedziała tak stanowczo, z lekko drżącym głosem, że na moment Pani Hudson ucichła. Chciała jej powiedzieć, że to nie ma znaczenia gdzie mieszkała, tylko z kim, ale znała też liczby. Swój wiek, swój stan zdrowia. To była tylko kwestia czasu, gdy nadejdzie jej koniec i to utwierdziło ją w tym, że nie chciała odciągać Veronici od zostania w mieszkaniu. Ale wiedziała, że dziewczyny po prostu na nie nie stać. Spadłby na nią kredyt, co jeszcze pogłębiło by jej problemy finansowe. Tak jak ona, uwielbiała ich dom, ale on nie był warty tego poświęcenia, jakie daje z siebie Ronnie każdego dnia. Veronicę kochała bardziej, niż zwykłe cztery ściany.
CZYTASZ
FRICTION ⎊ tony stark
Fanfiction❝ Ta sytuacja jest popieprzona jak obrazy Picassa ❞ Veronica Myers była przekonana, że pragnęła tylko spokojnego życia. Czasy ambitnych planów czy wyścigów o nieosiągalne marzenia zniknął w momencie, gdy przekroczyła próg kawiarni "bounty...