Odrzucam swoje włosy na bok. Moją twarz przyozdabia zalotny uśmiech. Wpatruję się w brązowe oczy Ashtona, w których dostrzegam głód. Jego dłoń sunie po moim boku. Zaczynając od biodra, a kończąc na ramionach. Zagryzam wargę, hamując jęk spomiędzy ust. Zbliżam się do jego twarzy. Aromat perfum uderza w nozdrza. Gorąco uderza w ciała. Wrze wewnątrz. Dłoń zatapiam w jego miękkie, lokowane włosy. Nosem przejeżdżam po policzku chłopaka. Czuję jego ciepły oddech, który odbija się o moją skórę. Nakręcamy siebie nawzajem.
Irwin kładzie swoje dłonie na moich biodrach i mocno zaciska palce. Nie mija moment, a przekręca nas o sto osiemdziesiąt stopni. Teraz ja znajduję się na pościeli, na której pozostał zapach Ashtona. Po obydwóch stronach mojej głowy są jego ręce. Opiera się na nich. Nie odrywamy od siebie wzroku. Jest w nas żądza, którą podsycamy. Zagęszczamy atmosferę. Ciężko oddychamy, chociaż od ostatniego pocałunku minęło kilkadziesiąt sekund. Przyglądam się jego ustom, które są spuchnięte. Nabrały intensywniejszej barwy. Na jego policzkach dostrzegam ślady mojej różowej pomadki. Cicho chichoczę, wycierając kosmetyk z jego skóry. On nieprzerwanie na mnie patrzy. Pożera mnie wzrokiem. Nic nie mówimy, bo nie musimy. Czytamy pragnienia z naszych oczu oraz twarzy. Znamy siebie na wylot.
Znowu dzielą nas milimetry. Mam przymknięte oczy, oczekując na kolejny pocałunek. Pragnę go całą sobą. Chcę poczuć słodki smak jego języka oraz szorstki dotyk, który rozpala moje zmysły. Muszę wyzwolić się od pożądania, rozsadzającego mnie od kilku, a może kilkunastu minut? Nie mam pojęcia, kiedy rozpoczęliśmy falę pocałunków, gdzie wymieniamy się niemymi słowami.Mijają kolejne sekundy, aż w końcu Ashton łączy nasze usta. Zaczynamy tworzyć spójną całość. Muskamy swoje wargi. Jesteśmy spragnieni. Potrzebujący bliskości. Gdybym mogła, zrzuciłabym z siebie wszelkie ubrania. Pokazałabym mu najmniejsze zakamarki ciała, aby mógł ich dotknąć, posmakować. Hamuje mnie wiele rzeczy, więc ograniczam się do zachłannych pocałunków oraz dotyku. Czuję, że tonę. Tonę w nim. Zaciąga mnie na dno, skąd wydostajemy się na inną powierzchnie. Wszystko wydaję się wzięte z kosmosu, niemożliwe. Nasze uczucie rośnie z każdym muśnięciem. Rośnie w sile, a ja dalej nie potrafię go zidentyfikować. Napędza chemię, która nieustannie krąży. Czuć ją na duże odległości. Każdy ją dostrzega, jednak wyłącznie my odczuwamy jej przyjemność. Powoduje wibracje w dolnych partiach ciała. Przyspiesza tętno. Plącze myśli oraz język. Pobudza emocje. Tworzy rzeczy, o których śniłam.
Irwin roztwiera swoje wargi. Wykorzystuję chwilę jego nieuwagi, wkradając się językiem do wnętrza jamy ustnej. Odnajduję język, który czeka na mnie. Chciwie się rzuca, zaczynając pojedynek. Pozwalam, żeby mnie zdominował. Daję mu satysfakcje. Palcami przeczesuję jego włosy, ciągnąc delikatnie za końcówki. Wytrąca go to z równowagi, więc przejmuję inicjatywę w walce. Wyczuwam jego niewielki uśmiech przez pocałunek.W tle roznosi się odgłos dzwonka telefonu. Ignorujemy go, kontynuując pocałunek. Zmysłowość tej chwili przekracza wszelkie granice. Moje hormony szaleją. Chcą się wydostać z pułapki, którą tworzy moje ciało. Psychika stara się nad tym zapanować, żebym nie popełniła głupiego błędu. Próbuję odciąć wszelkie drogi, abym stłumiła pożądanie w sobie. Nie jestem gotowa na głębsze zbliżenia. Kryję się we mnie niezidentyfikowany strach. Przerasta mnie, więc nie pozwalam na odważniejsze kroki.
Nasze usta stanowią zgraną parę podczas tańca. Tworzą idealny kształt. Uzupełniają się. Nie potrzebujemy słów, żeby wiedzieć, co zrobić. Dzieje się to instynktownie. Jakbyśmy wypełniali przeznaczenie, a miecz przeznaczenia ma dwa ostrza. Jednym jesteś ty. Drugim zaś śmierć.*Komórka rozbrzmiewa drugi raz. Ponownie to ignorujemy. Tym razem rozłączamy nasze usta. Patrzymy na siebie rozpalonym spojrzeniem. W oczach skrywa się ogień, który rozpaliliśmy. Mamy opuchnięte wargi, więc nabrały one intensywnego koloru. Czuję, że moje policzki przybrały szkarłatny rumieniec. Nie powstrzymuje kącików ust, unoszących się ku górze. Ciężko oraz płytko oddychamy. Palą mnie płuca. W miejscach styku naszych ciał tworzy się kolejny żar. Jakbym miała zapłonąć, niczym pochodnia.
Ashton składa suche pocałunki na mojej twarzy. Zaczyna od czoła, przechodząc do nosa. Czuję znajomy skurcz narządów. Emocje we mnie buchają. Serce napełnia się radością. Odczuwam każdy zakamarek organizmu. Nawet najmniejsze muśnięcia. Oddaję się w jego ramionach, wiedząc, że jestem bezpieczna. On jest moją otchłanią harmonii, chociaż jestem przy nim rozchwiana.
Jego muśnięcia przemieszczają się na policzki, które zaczynają mocniej piec. Ja swoimi palcami błądzę po karku oraz ramionach chłopaka. Wyczuwam spięte mięśnie, kiedy zaszczycam go swoim dotykiem. Zdaję sobie sprawę, że obydwoje jesteśmy od siebie zależni. Mamy nad sobą wzajemną władzę.
Ustami całuje moją linię szczęki. Robi to z pasją oraz finezją. Flegmatycznie zmierza ku moim wargom, które są spragnione kolejnej dawki przyjemności. Z emocji jedną nogę zakładam na jego biodro, aby zmniejszyć dystans do minimum. Chcę poczuć temperaturę jego ciała.
YOU ARE READING
In the summer || Ashton Irwin ✔️
FanfictionTe wakacje miały być najgorsze w całym jej życiu, ale na swojej drodze spotkała chłopaka, który sprawił, że nie chciała wyjeżdżać. Start - 11.08.2018 Koniec - 25.08.2019 Uwaga! Opowiadanie może zawierać sceny erotyczne oraz w...