Rozdział 12

976 78 15
                                    

Następnego dnia Owen nie mógł się doczekać pójścia do szkoły. To znak, że stało się coś nadzwyczajnego. Zwykle nienawidził lekcji. Tym razem był tak podekscytowany, że już wieczorem poprzedniego dnia spakował wszystkie podręczniki i zeszyty. 

Teraz chłopak, ubrany w dżinsy (cud! Zawsze nienawidził dżinsów!), zieloną koszulkę i nową bluzę, którą dostał w wakacje od cioci, siedział w kuchni i jadł śniadanie - kanapki z szynką i ogórkiem, które popijał herbatą owocową. Swoją piżamę złożył w perfekcyjną kostkę, a nie zostawił powyciąganą w łazience. 

Harper opierała się o framugę drzwi. 

- Co to za zmiana zachowania? - zapytała. 

 Po wczorajszym spotkaniu z Annabeth była trochę zmieszana, ale nie chciała nic mówić ojcu ani bratu. Plusem jest to, że dzisiaj wstała naprawdę wcześnie. Teraz stała gotowa do wyjścia - ubrana w obcisłe dżinsy, białą koszulkę i czerwoną skórzaną kurtkę. 

Owen upił łyk herbaty. 

- Jeśli chce się zbudować poważny związek, trzeba dbać o kulturę - odparł. 

Harper prychnęła. 

- Ty pouczasz mnie w sprawie związku? Żartujesz. 

- Wcale nie. 

- A kim jest twoja wybranka? 

- Nie twój interes. 

- Kalipso jest zajęta. 

- Nie chodzi o Kalipso! Wypad! 

- To nie było kulturalne - upomniała go Harper, ale skierowała się do wyjścia. 

Po chwili Owen zjadł śniadanie i umył zęby. Włożył też do plecaka gumy miętowe - żeby mu ładnie pachniało podczas pocałunku - i wyszedł z siostrą z domu. Ojciec był już w pracy. Zamknęli drzwi na klucz. 

- Myślisz, że spotkamy tych nowych uczniów w drodze? - zapytał Owen. 

Harper wzruszyła ramionami. 

- Może.  

Ruszyli szybkim krokiem, jak zwykle. Już po chwili dostrzegli w oddali trzy postaci, które odwróciły się i po rozpoznaniu bliźniaków zatrzymały się. Harper i Owen podbiegli i przywitali się. 

- Cześć! - Piper McLean uśmiechnęła się promiennie. Miała na sobie podziurawione dżinsy, prostą białą bluzkę i bluzę z kapturem. Jej kasztanowe włosy były zaplecione w dwa warkoczyki.  - Aha, to są nasze koleżanki, Laurel i Diana. Chodziły z nami od początku roku, prawda? 

Uśmiech Piper był powalający. Coś się w Harper buntowało, ale zgodziła się z dziewczyną. Przyjrzała się towarzyszkom McLean. 

Dianę już znała. Była pewna, że ją spotkała. Może to było podczas tego wypadu do parku z Annabeth? Nie pamiętała. Fioletowe włosy dziewczyna miała związane w krótką kitkę. Poza tym miała na sobie glany, podziurawione dżinsy, czarną koszulkę i czarną skórzaną kurtkę. Jej oczy mieniły się jednolitym kolorem gorącej czekolady, jaką Harper często piła, przesiadując w parku. 

Nie spotkała jeszcze Laurel, która okazała się drobną nastolatką o długich, lekko kręconych blond włosach. Miała na sobie bluzkę z długim rękawem odsłaniającą paseczek brzucha pod dżinsową kurtką oraz czarne legginsy z białym paskiem z boku. 

- No to co? - Owen uśmiechnął się łobuzersko. - Idziemy do tego piekła na ziemi? 

- Jasne! 

Ruszyli, rozmawiając radośnie. W pewnym momencie Harper zapytała, gdzie są pozostali nowi uczniowie. Diana machnęła ręką. 

- Pewnie pójdą później, inną drogą.

❝Szkoła herosów❞ | Dwoje wybranych | tom 1 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz