Nadszedł dzień,w którym mieli zostać wybrani reprezentanci szkół w Turnieju Trójmagicznym. Osoby,które zgłosiły się chodziły cały czas poddenerwowane. Tylko Cedrik był jakiś spokojny.Można powiedzieć,że w sumie denerwowałam się za niego. Oczywiście przez ten czas moja sytuacja z bliźniakami wcale się nie poprawiła. Od czasu do czasu zerkaliśmy na Siebie,a gdy chciałam podejść i się pogodzić - nie zwracając uwagi - odchodzili. Cedrik chciał abym mu powiedziała o co chodziło Harry'emu,ale do tej pory upiekało mi się. A to trzeba było komuś pomóc,albo był dzwon na lekcję...
...
Poszłam do biblioteki,aby trochę odpocząć i przemyśleć pewne sprawy. Ostatnio wiele rzeczy się zmieniło i na nieszczęście - nic nie mogę zrobić. Trzeba się podnieść i iść dalej. Nawet jak życie podkłada nam kłody pod nogi i ząbki się rozsypią,trzeba potrafić wstać,pozbierać ząbki i iść dalej... Moje przemyślenia przerwała czyjaś rozmowa. Po dokładnym wsłuchaniu się rozpoznałam,że to są bliźniacy. Rozmawiali o ty co można by zrobić z okazji Turnieju.
- No dobra... - wyszeptałam pod nosem. - Teraz albo nigdy. - dodałam. Podeszłam do nich. Chłopcy jak zwykle chcieli już iść,ale... - Nawet nie próbujcie gdziekolwiek iść. - powiedziałam stanowczo. Chłopcy ponownie posadzili Swoje tyłki na biurku. - Czy naprawdę musimy udawać,że się nie znamy? - zaczęłam. - Mamy zmarnować naszą przyjaźń z powodu Cedrika? - zapytałam.
- Chodzi o to,że mamy urazę do niego. - odpowiedział Fred.
- Wiem. Quidditch jest dla was czymś więcej niż tylko grą,ale... Nie możemy o tym zapomnieć? - zaproponowałam. - A nawet jak nie... To chociaż nie pokazujcie tego przy mnie i na mnie. - dodałam.
- W sumie... Trochę szkoda tych rzeczy co robiliśmy... Razem. - stwierdził George patrząc w dół. Fred pokiwał głową,tym samym dał znak,że również sądzi tak jak jego brat.
- No to?
- Masz nas. Przepraszamy za ten teatrzyk. - powiedział skruszony młodszy z bliźniaków. Na zgodę wszyscy się przytuliliśmy.
- Mała kulko. - zaśmiał się George potargając moją blond grzywką. Usiedliśmy na podłodze,aby trochę pogadać.
- To może... Tak żeby uczcić nasz rozejm... Co powiecie na jakieś psoty? -zaproponowałam.
-Okej. Tylko wiedz,że niektórych rzeczy nie możemy robić. - odpowiedział George.
- Na przykład?
- Krzyczeć "kłaczek" za każdym razem jak zakaszlnie Profesor McGonagall. - zaczął Fred.
- Wkładać tarantuli Lee do łóżka Rona. - wymienił George.
- Wysadzać muszli klozetowych...
- Golić Pani Norris na łyso...
- Krzyżować smoka z kotem.
- Chować produktów mlecznych w trudno dostępnych miejscach... - zaczął młodszy.
- ... Podobnie jak czyiś komód z bielizną... - dodał drugi.
- ... A już na pewno nie na dachu... - dokończył.
- Wmawiać wszystkim,że Snape jest synem Sama Wiesz Kogo. - powiedział szeptem.
- Nosić szat z napisem " Ten wspaniały".
- Usiłować zjeść Pani Norris...
- ... Ani Teodory...
- ... Ani Parszywka...
- ... Albo Hedwigi.
- Głośno i publicznie dziękować Dumbledore'owi za ten " niesamowity,zmysłowy masaż"...
- DOBRA STOP! - Wtrąciłam się. - Co wy odwalaliście... Nie no hit. - zaczęłam się śmiać.
- No co? - zapytał zaśmiawszy się Fred.
- Ale jest jeszcze coś : nie możemy opowiadać sprośnych żartów o Jęczącej Marcie. - dodał George szczerząc się.
- Chryste Panie... - westchnęłam załamując się tym o czym się dowiedziałam.
...
Wszyscy uczniowie zebrali się do Wielkiej Sali. Zajęliśmy Swoje miejsca i czekaliśmy na wybranie reprezentantów. Panował zamęt. Bliźniacy byli niepocieszeni z powodu,że nie mogli przechytrzyć linii wieku. Siedziałam obok Freda,bo George gdzieś się nam zgubił. Koło nas była Hermiona wraz z Harrym i Ronem. Do Sali weszli nauczyciele.
- Nadeszła chwila, na którą wszyscy czekaliśmy. Wybór reprezentantów. - ogłosił Profesor Dumbledore. Następnie za pomocą ręki powoli zgasił światło. Zrobiło się mrocznie i instynktownie przybliżyłam się do Freda. Czara zaczęła świecić niebieskim płomieniem,przed wyborem płomień zmieniał kolor na czerwony. Wypadła jedna karteczka : - Reprezentantem Instytutu Magii Durmstrangu zostaje... Wiktor Krum! - wykrzyczał,a cała sala zaczęła klaskać. - Reprezentantką Akademii Magii Beauxbatons zostaje... Fleur Delacour! - ponownie wykrzyczał,a sala znów rozbrzmiewała w oklaskach. Teraz została najważniejsza rzecz. Dowiemy się kto będzie reprezentował Nasz Hogwart. - Reprezentantem Szkoły Magii w Hogwarcie zostaje... Cedrik Diggory!!! - ogłosił z całych sił. Na mojej twarzy rozgościł uśmiech. Co prawda bliźniacy za bardzo nie byli uradowani tym wyborem,ale ja się bardzo cieszyłam. Cała sala,jakby każda osoba klaskała z całych sił. Sumując oklaski poprzedników,te nie były nawet w skali.
- Cudownie. - wyszeptałam szczęśliwa. Fred popatrzył na mnie i lekko się uśmiechnął.
- Doskonale! - rzekł. - mamy już zawodników,ale wiedzcie, tylko jeden przejdzie do historii. Tylko jeden zdobędzie marzenie mistrzów. Najwyższe wyróżnienie... Puchar Turnieju! - oznajmił wskazując na nagrodę. Nagle każdy zamilkł. Ogień Czary Ognia z niebieskiego zmienił się w czerwony. Sam Dumbledore był w szoku.
- Jeszcze ktoś? - zapytałam zdziwiona Freda.
- Najwyraźniej. - odpowiedział. Z ognia wypadła jeszcze jedna karteczka. Dyrektor złapał ją i po przeczytaniu doznał... Małego szoku.
- Harry Potter... Harry Potter... - wyszeptał. - HARRY POTTER! - wykrzyczał z nieco mniejszym entuzjazmem niż wcześniejszych zawodników. Nastała grobowa cisza,a wzrok każdej osoby zwrócił się na chłopaka. Hermiona wypchała go,aby poszedł. Zwróciłam uwagę na minę Rona. Nie wyglądała na zadowoloną. Na sali panowało obruszenie,tęgie spojrzenia,a sam Harry idąc do Profesora Dumbledore'a słyszał wyzwiska typu : " Oszust! " czy " Kłamca" albo " Nie ma jeszcze osiemnastu lat!" Gdy chłopak zniknął na sali każdy miał Swoje teorie spiskowe. 'Na pewno oszukiwał", " Kazał komuś wrzucić kartkę" lub " Wiecznie musi być w centrum uwagi".
- Fred... Myślisz,że... Harry mógł mieć coś z tym wspólnego? - zapytałam mojego towarzysza.
- Nie wiem,a Ty jak myślisz? - odpowiedział zamyślony.
- Nic nie myślę... Znaczy... A nieważne. Mam przeczucie,że to nie On. - stwierdziłam. Po ogłoszeniu reprezentantów zostaliśmy skierowani do dormitoriów,aby zakończyć ten dzień.
CZYTASZ
Without You - Hogwart
FantasyAlice Teylor to synonim tornada szczęścia i szaleństwa. Dziewczyna osiągające dobre wyniki w nauce, choć to nie ona jest w jej życiu priorytetem. Zwykle, gdzie czarodziejka się zjawiała, tam nastawały prawdziwy chaos. Pytanie, czy w sytuacji, w kt...