Drzemka

1K 84 141
                                    

***

Piątek już od samego rana zapowiadał się jakoś tak wyjątkowo sennie - powietrze było ciężkie, wilgotne i duszne, wiatr bez żadnej konsultacji z przełożonymi wziął sobie urlop na żądanie, by zawinąć się hen, na daleką północ, a słońce otuliło się kłębiastymi chmurami i odmówiło wychodzenia spod ciemnoszarej pierzyny, grzejąc ziemię zza bezpiecznej bariery. Nic więc dziwnego, że każdy rozsądny człowiek chciał mieć z taką pogodą jak najmniej do czynienia, dlatego odbębniał wszystko, co tylko musiał zrobić w pracy bądź w szkole, odwoływał wszelkie spotkania na mieście, wracał prosto do domu i obwarowywał się zimnymi napojami, licząc na to, że sobota przyniesie albo zbawczy deszcz, albo chociaż więcej chęci do życia.

Nie inaczej sprawy miały się w przytulnym, petersburskim apartamencie. Z dwójki narzeczonych o kompletnie odmiennych przystosowaniach klimatycznych bardziej w takiej duchocie cierpiał, rzecz jasna, Viktor. Przyzwyczajony do rześkiego chłodu Rosjanin za nic miał tęgi mróz czy ciężkie zawieje śnieżne, ale już w trakcie najgorszych upałów zamieniał się w cień samego siebie i nawet do łazienki zwykł chadzać w okularach przeciwsłonecznych. Co innego Yuuri. Gorące i wilgotne Hasetsu zahartowało go na tyle, że z upałami nie miał praktycznie żadnych problemów... choć to, co właśnie działo się w Petersburgu, nie zasługiwało nawet na to miano. Tu po prostu było ciepło.

Po chwili namysłu Yuuri wyciągnął komórkę, uruchomił aplikację z prognozą pogody i odczytał aktualne wskazanie mówiące o dwudziestu czterech stopniach przy odczuwalnych dwudziestu siedmiu oraz siedemdziesięciu trzech procentach wilgotności. No, dość ciepło. Ale cokolwiek by nie mówić - do upału, który encyklopedycznie zaczynał się dopiero od pełnych trzydziestu, wciąż jednak sporo brakowało.

Po dojściu do tej konkluzji Yuuri schował telefon z powrotem do kieszeni spodni, zamknął drzwiczki stojącej przed nim pralki i uruchomił urządzenie na programie "спортивный" (bo obecnie zużywali dwa razy więcej ubrań: jedne na pocenie się w Klubie, a drugie na pocenie się w domu), po czym wyszedł z łazienki i ruszył do salonu. Chciał się upewnić, czy nie powinien dorzucić czegoś jeszcze do kolejnej tury prania, choć nade wszystko wypadało skontrolować poczynania narzeczonego, który przed niecałym kwadransem zobowiązał się, że złoży i posortuje wszystkie wysuszone przez noc skarpetki. Od jakiegoś czasu zrobiło się tam jednak podejrzanie spokojnie. Ciekawe czy zdążył się już uporać z zadaniem, czy może znów nie potrafił rozpoznać, która para należała do kogo...

Kiedy jednak Yuuri wyszedł na otwartą przestrzeń mieszkania, uniósł nieco brwi i rozejrzał się bezradnie dookoła. Cicho. Pusto. Nigdzie nie było widać szarej czupryny ani uśmiechu w kształcie serca. Makkachin owszem, relaksował się właśnie na swoim posłaniu w rogu i powoli chłeptał wodę z miski, ale po energicznym Rosjaninie nie został nawet najmniejszy ślad bytności. Dziwne. Dziwne i mocno podejrzane. Yuuri zmrużył oczy, po czym zmierzył pudla wzrokiem, licząc na to, że czworonóg puści parę z pyska i zdradzi, czy Viktor faktycznie postanowił zdezerterować na Syberię, ale... bezskutecznie. Pies wiedział dokładnie tyle samo, co jego japoński pańcio, czyli okrągłe zero. Yuuri westchnął przez nos i powoli ruszył przed siebie, zerkając z uwagą na boki. Na parapecie nic, w kuchni też nic, w garderobie dokładnie to samo - a skoro tak, to może od początku wychodził z błędnego założenia i narzeczony siedział już w sypialni, układając skarpetki w szufladzie komody...

Coś jednak tknęło Yuuriego na tyle, że cofnął się aż do kanapy, gdzie poprzednim razem zostawił Viktora na warcie, i zajrzał przez jej oparcie... a wtedy ujrzał sylwetkę skulonego i wtulonego w poduszkę łyżwiarza, przypominającego integralną część wystroju niebieskiego mebla. Ubrany w czarną koszulkę oraz proste dżinsy Rosjanin leżał na prawym boku, zwrócony tyłem do stojącego Japończyka, tuż za jego kolanami znajdował się niewielki stosik złożonych w kulki skarpetek, w garści trzymał kolejne trzy (pewnie wszystkie nie do pary), a chociaż Katsuki nie widział twarzy narzeczonego, to plecy unosiły się powoli i jednostajnie, dość jasno wskazując, że mężczyzna spał snem sprawiedliwego.

Co dwa serca, to nie jednoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz