-16-

254 14 0
                                    

Pov. Igor

- Goddamn. - podniosłem się z łóżka uświadamiajc sobie, że to nie moje łóżko, a obok mnie zamiast Adriana leży Olka.

- Widzę, że kac cię dopadł. - jej ochrypły głos wyrwał mnie  zmoich myśli. - Okazało się, że pieprzysz całkiem nieźle. - zaśmiała się.

- Ja ogólnie... - pomyślałem o Adrianie, który teraz leży pewnie w szpitalu. Przypomniało mi się również o tym co mi zrobił. - Też umiesz co nie co. - mrugnełem do niej poczym wstałem. - Muszę się zbierać, ale z tego co widzę to ty też. Nie spóźnij się do pracy, masz ważne spotkanie. - wyszedłem z jej pokoju. Czułem się źle, że przespałem się z nią, a Adrian powoli, kawałek po kawałku umiera w szpitalu.

Gdy chwyciłem za klamkę i już chciałem wychodzić Olka zaskoczyła mnie tym iż obróciła mnie i  mocno przyciskając do siebie całowała namiętnie. Oddałem pocałunek.

- Teraz napewno dam sobię radę. - uśmiechneła się i zamknęła za mną drzwi.

Ona była inna od Martyny. Odważniejsza, ostrzejsza, seksowniejsza. Dziewczyna ideał pewnie tak o niej myślą faceci którzy ją znają, ale to jednak ta niby cicha, ale jednak chamska dziewczyna o długich blond włosach zawróciła mi w głowię. Później zastąpił mi ją brunet którego kocham, ale brakuje mi czegoś w tym "związku" jeżeli mogę wogóle coś takiego nazwać jakąkolwiek relacją wyższą niż zakochani. Ruszyłem w stronę szpitala, po drodzę kupiłem jakiś sok, bułki i czekoladę którą Adrian uwielbia. Nie wiem czy chce mu wybaczyć.. Z jednej strony czuję si tatą Oskara nadal, ale z drugiej czuję się oszukany. Jebać, zobaczymy co będzie.

Wszedłem do sali Adriana i zobaczyłem go. Małego chłopca z opuchniętymi oczami.

- Cześć. - Adrian odwrócił wzrok i zobaczyłem jak łza spływa po jego poliku.

- Hej. - przełknął sline i odpowiedział mi z trudem co było widać.

- Nie jestem zły na ciebie. Musiałem to wszystko przemyśleć to wszystko. - położyłem zakupy na stoliku obok jego łóżka.

- Pieprząc się z jakąś laską? Ty wogóle miałeś czas na myślenie? Ćpanie, laski, alkochol czyli wszystko czego potrzebuję Igor. - Adrian wstał z łóżka i wskazał na mnie palcem. - To ja ponąć byłem świnią bo przespałem się z Martyną, w takim razie kim ty jesteś? - z całej siły przywaliłem mu z liścia, przez co spadł na łóżko.

Adrian złapał się za policzek, a ja zauważyłem łzy z krwią która spływa po jego twarzy.

- Miałeś i masz rację Igor. Ja lubię osłabiać psychicznie, a ty wolisz fizycznie. - mówił łamiącym się głosem. Złapał się za brzuch i zaczął drżeć. - Wyjdź. - oddychał coraz ciężej, a ja nie wiedziałem jak mam się zachować. - Wyjdź, do cholery jasnej wyjdź. - Wybiegłem ze szpitala, wyrzucając bułki do jednego z koszy. Nie mam siły.

Pov. Adrian

Próbowałem wstać. Jednak nie mogłem złapać oddechu. Zobaczyłem dwie pielęgniarki biegnące w moją stronę. Coś do mnie mówiły tylko nie słyszałem nic. Buczało mi coś w głowie. Oczy same mi się zamykały. Nagle poczułem zimno i widziałem tylko ciemność.

Pov. Igor

1 godz. Później

Siedziałem w mieszkaniu i jadłem spaghetti, dopóki mój telefon nie zaczął dzwonić. Odebrałem.

- Halo? - spytałem znudzonym, ale jednak nadal płaczliwym głosem.

- Dzień Dobry, z tej strony Amelia Wiśniewska. Jestem pielęgniarką. Pan Adrian Borowski zostawił numer do pana gdyby cokolwiek się działo, więc prosiłabym o jak najszybsze przyjechanie do szpitala. - jej głos był zbyt spokojny.

- A... A co się dokładnie stało? - bałem sie tego co usłyszę.

-Pan Adrian walczy o życie. - fuck.

Rozłączyłem się.

12 min. Później

Wbiegłem do szpitala. I zaczepiłem jakąś pielęgniarkę. Ona zaprowadziła mnie pod sale gdzie reanimują Adiego. Kazała mi poczekać. Czekałem.

20 min. Mineło kiedy zobaczyłem, że lekarze wychodzą.

- Pan jest z rodziny? - spytał dr. Antoni Łożnicki.

- Tak... Ja jestem narzeczonym. - mina lekarza wskazywała na minimalne obrzydzenie.

- Przykro mi. Pański narzeczony nie żyję. Nie udało nam się go uratować. -

Te słowa zabiły także i mnie.

Martwa 2 || ReToOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz