Wleciałam więc do jakiegoś portalu i... Znalazłam się...
...Przy domku krwawej Merry?
Zrobiłam się niewidzialna, po czym wleciałam do środka.
I przed moimi oczami ukazał się moment, gdy ja zostałam odkryta, aż do wtedy, kiedy poszłam.
Popatrzyłam na więźniów. Szeptali między sobą.
- Trzeba coś zrobić! - szepnął zdenerwowany Danny.
- Wiem, ale nie możemy... - Odparł Tucker.
- A co jeśli chce ją zabić? - Zapytał Vlad.
- Zrobię dla niej wszystko... - Odparł Danny.
W moim oku zakręciła się łza. Szybko wytarłam ją.
Ja nie mogę. Nie potrafię być zła.
Przyszedł Dan i powiedział:
- No... Witam. Powiedziałem, że was nie zabiję, ale nie mówiłem, że ona nie może...
Wtedy wyszłam ja z przeszłości już w złym stroju.
Danny już miał coś powiedzieć, ale ja mu przerwałam strzelając laserem we mnie z przeszłości.
Teraz nie było sensu się ukrywać, a nie mogłam stracić tę moc, więc wylądowałam i pojawiłam się.
- Że co? - Ździwił się Vlad i dodał - Kim jesteś?!
- Jak to kto? Ju z przyszłości.
Danny, Sam, Tucker i Dan popatrzyli na mój medalion.
- Władca Czasu! - Krzyknęli chórem.
Tylko Vlad i Jazz byli zdezorientowani. Pewnie chcieli spytać o co chodzi, ale się powstrzymali.
- Kto to jest?! - Spytałam ja z przeszłości.
Olaliśmy to pytanie.
- Ale... Nie rozumiem... Czemu Władza Czasu dał do przeszłości złą Ju, zamiast do przyszłości dobrą, jak kiedyś? - Zapytał Danny.
- Dobra. Nie przyszłam na pogaduchy. - Przerwałam.
- A czego chcesz, Ju z przyszłości? - Zapytał Dan.
- Po prostu Ju. - Odparłam.
- Ej, to ja jestem Ju! - Krzyknęła tamta.
- Zaraz już nie.
Zaatakowałam ją. Ona odparła atak i po chwili siłowaliśmy się laserem. Na razie był impas.
- Czemu to robisz? Wiesz, że jeśli zniszczysz Ju z przeszłości, to ty też znikniesz? - Przypomniał Dan.
- Ale ja nie muszę jej zabijać. Tylko pokonać.
- Ale przecież obie jesteście złe. To po co to robisz?
Milczałam wciąż siłując się ze sobą.
Danny
Przyleciała zła Ju i zaczęła walczyć z drugą złą Ju. Były identyczne oprócz medalionu, który nosiła Ju z przyszłości.
Czemu Władca Czasu to zrobił? Może chciał, żeby obie zginęły kończąc impetem.
Nie chcę tego, ale nic na to nie poradzę.
Ju
Powoli zaczynałam wygrywać, ale oczywiście wtedy Dan przyłączył się do tamtej Ju.
Nie miałam szans. Nie pokonam ich oboje.
I co ja teraz zrobię. Na dodatek ten medalion utrudnia moje ruchy.
Byłam wściekła. Na siebie za to, że zaczęłam walczyć. Nie patrzyłam na to, że poniekąd musiałam. Po prostu byłam wkurzona. Ale przede wszystkim byłam zła na Dana. Obiecał, że będzie przy mnie, a teraz walczy przeciwko mnie!
Chociaż, może ten z przyszłości by mi pomógł?
Przez moją nie uwagę dostałam laserem i poleciałam na ścianę. Trochę się potłukłam, ale nie obchodziło mnie to. Wtedy uśmiechnięty Dany do mnie podszedł.
- Ostatnie życzenie? - Powiedział wyciągając nóż.
- Nie dasz rady! Poznałam cię i wiem, że masz w sobie coś dobrego. - Powiedziałam.
On zaczął się śmiać.
- Doprawdy? - Odpowiedział i prawie by mnie zabił, ale w porę użyłam mocy przenikania i nóż wbił się w ścianę.
On za to potraktował mnie laserem i nie mogłam przenikać.
To tylko spotęgowało moją złość.
A także wyzwoliło małą panikę.Wzięłam, wyrwałam mu ten laser i połamałam na pół, po czym go odepchnęłam i zaczęłam latać.
On mnie zaatakował laserem, a ja zrobiłam tarczę. Przynajmniej to wciąż umiem.
Przeteleportowałam się i zaatakowałam laserem za jego plecami. On niestety zdążył przeniknąć. W tym czasie przeszła Ju się sklonowała.
Jeszcze lepiej. Mam pięciu przeciwników.
Muszę oszczędzać siły, więc klonowanie nie będzie zbyt mądre. Ale ja z przeszłości długo nie wytrzyma, więc muszę grać na czas.
Niestety mnie otoczyli. Zaczęli dawać laserem że wszystkich stron. Postanowiłam się przeteleportować i...
...Bez zmian?
Byłam w tym samym miejscu.
Szybko odkryłam co się stało.
- Jak to się mówi, przezorny zawsze ubezpieczony. Mam dwa lasery.
- A niech cię! - Krzyknęłam.
Przeklnęłam w myślach. Jedyne co mi zostało do obrony to tarcza. Ale on ją zniszczy.
Czułam panikę.
Zostałam otoczona. Nie mam co zrobić. Przegrałam...
- No widzę, że nareszcie zrozumiałaś, że nie masz szans. - Zadrwił Dan.
I wtedy poczułam, jak fala złości niczym gorąc rozpływa się po moim ciele powodując także mrowienie.
- Jakieś ostatnie słowo? - Zapytał mnie.
- Tak. Spadaj! - Krzyknęłam.
I zaczęłam krzyczeć.
Wszyscy zatkali uszy. Klony mnie z przeszłości zniknęły, ja z przeszłości upadłam zasłaniając uszy. Dan przestał latać, ale i tak lepiej to znosił.
Przy tym zniszczyłam więzy Tuckera, Jasmine, Sam, Vlada i Danny'ego, robiąc przy tym niezłą rozróbę.
Kiedy przestałam okazało się, że opadłam z sił. Przestałam latać. Muszę zregenerować siły.
Niestety zaczął się walić dom.
- To ja znikam. - Powiedział Dan i wyparował.
Próbowałam wznieść się, ale nie mogłam. Lekko już spanikowana chciałam zestrzelić laserem okno, ale też nie mogłam. Spróbowałam reszty mocy.
I nic!
A więc to tak wygląda wyczerpanie u duchów? Nie mam już w sobie człowieczeństwa, więc nie przemieniłam się i nie straciłam przytomności. Jednak tak jak człowiek, teraz ja też byłam bezbronna.
Danny wraz z Vladem wzięli uwięzionych.
Ja pogodzona z losem nawet nie próbowałam uciekać. Patrzyłam tylko na to, co oni robią.
I wtedy zaczęła walić się ściana.
W miejscu, gdzie jeszcze nie dawno uwięziona była mama, wielki kawałek sufitu spadł na podłogę. Danny i Vlad po mojej mocy byli wyczerpani, dlatego mogli unieść tylko jedną osobę.
Danny zaniósł mamę na dwór.
Vlad natomiast wziął wujka. Potem obaj wrócili się i Vlad zabrał ciocię.Ja siedziałam pół przytomna. I wtedy usłyszałam nad sobą huk.
Myślałam, że to koniec.
Ale wtedy, ni stąd ni z owąd, pojawił się przede mną Danny i użył tarczy. Kawałek sufitu pękł na pół i poleciały w dwie strony.
- Czemu to robisz? Jestem zła. Mogę zrobić ci krzywdę kiedy chcę. - Przypomniałam słabo.
Wziął mnie na ręce.
- Wiem, ale tego nie zrobisz. A nawet jeśli... Trudno... Jesteś dla mnie ważna,... Juli... - Odpowiedział.
Wypowiedział moją ludzką ksywkę. Ale nie przeszkadzało mi to.
I wtedy odpłynęłam.
Danny
Wszystko zaczęło się walić, a Ju siedziała ledwo żywa.
Nawet nie próbowała uciekać.
Gdy wszystkich po za nią uratowałem, sufit nad Ju zaczął spadać.
W ostatniej chwili podleciałem do niej i dałem tarczę.
Muszę przyznać, że ten ruch lekko mnie zmęczył, po tym, jak Ju użyła swojego duch - skowytu.
Tyle, że ona nie zmieniła się w człowieka. Nie mogła. Nie miała człowieczeństwa.
- Czemu to robisz? Jestem zła. Mogę zrobić ci krzywdę kiedy chcę. - Poinformowała mnie słabym głosem.
Wziąłem ją na ręce.
- Wiem, ale tego nie zrobisz. A nawet jeśli... Trudno... Jesteś dla mnie ważna,... Juli... - Odpowiedziałem.
Nic nie powiedziała. Po chwili zamknęła oczy i straciła przytomność.
Wtedy zrozumiałem, że powiedziałem do niej Juli. To ją przecież wkurzało. Ale teraz albo tego nie zauważyła, albo po prostu nie skomentowała.
Wziąłem ją i wyniosłem.
- No nareszcie... Myślałem, że coś ci się stało... Po co tam wra... - Przerwał Vlad, gdy zobaczył co niosę.
__________________________________
Ciąg dalszy nastąpi!Słów: 1126
Next: jutro
I co o tym sądzicie? Nie wiem czemu, ale ten rozdział mi się podoba. Nawet...
No to co...
Bye!