*Darcy*
Oboje patrzyliśmy z niemałym przerażeniem w miejsce, skąd dobiegał dźwięk zbliżających się kroków. Ja jako pierwsza wyrwałam się z osłupienia.
- Stuart, chodźmy tam. - wskazałam na krzaki, znajdujące się niedaleko nas. Zanim mój chłopak zdążył jakkolwiek zareagować, pociągnęłam go w tamto miejsce. Gdy byliśmy już ukryci w zaroślach, pokazałam gestem szatynowi, że ma być cicho. Na Ivy nigdy to nie działa, ale może ze Stuartem będzie inaczej. Chwyciłam chłopaka za rękę, ponieważ podkusiło mnie, by sprawić, że staniemy się niewidzialni. Zrezygnowałam z tego pomysłu, będąc świadoma, że mój chłopak nie wie nic o moich mocach, a ja... Ja nie byłam jeszcze gotowa na to, by zmienić ten stan rzeczy.
- Darcy spójrz. - szepnął do mnie, tym samym zwracając moją uwagę na grupkę jakichś nastolatków. Nie byli to żadni super łotrzy, bo w przeciwnym razie bym ich rozpoznała chociażby ze szkoły, ale wyglądali jak jakiś gang, który może być uważany za postrach przeciętnej dzielnicy. - Sądzisz, że to mogą być dzieci jakichś super łotrów?
- Nie wydaje mi się. Żadnego z nich nie rozpoznaję. - oznajmiłam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.
- Super Łotrów bardzo trudno jest rozpoznać. Możesz normalnie rozmawiać sobie z kimś i nawet nie wiedzieć, że ten ktoś jest super łotrem. - pouczył mnie, na co posłałam mu niewinny uśmiech. Powinien był się nagrać i posłuchać własnej lekcji w stosunku do mnie. Ta myśl sprawiła, że posmutniałam, jednak starałam się tego nie okazywać. - Dobra idę tam i wyczaję, co to za jedni. Zaczekaj tu na mnie. - oznajmił, a mnie wmurowało.
- No chyba sobie żartujesz. Nie myśl sobie, że puszczę cię samego do tych typów.
- To mogą być super łotry.
- A od kiedy to ty jesteś jakimś superbohaterem, żeby się takimi przejmować? - spytałam szeptem, jednak nie kryjąc swojej irytacji lekkomyślnym zachowaniem mojego chłopaka. Stuart spojrzał na mnie jakiś taki przerażony, jednak później ów strach jakby mu minął.
- Masz rację, nie jestem żadnym superbohaterem, ale może trzeba będzie wezwać tu Ligę Herosów. - taa, mamuśka Elektroboya i jej świta to akurat ostatnie indywiduły, które chciałabym w tej chwili oglądać.
- Tamci kolesie to zwyczajni ludzie, uwierz mi. Ja doskonale wiem, co mówię. Poza tym, nie chcę, żeby ci się coś stało. - martwiłam się o niego. Co go napadło, żeby nagle zacząć bawić się w bohatera?
- Nic się nie martw. Zaraz do ciebie wrócę. - chłopak wstał, biorąc na jedno ramię swój plecak.
- Stuart czekaj! - chociaż próbowałam, niestety nie zdołałam go zatrzymać. Szatyn poszedł sam na spotkanie z pięcioma chuliganami. Nic tylko walnąć się otwartą ręką w czoło. Musiałam mu jakoś pomóc, ale niestety w tej sytuacji widziałam tylko jedno rozwiązanie. Jako Darcy nie mam najmniejszych szans na przepłoszenie tamtych chłopaków, ale jako Zjawa już tak. Wiem, ryzykuję tym, że Stuart mnie rozpozna, ale jeśli dzięki temu nic mu się nie stanie, jestem gotowa podjąć się tego ryzyka. Szybko przebrałam się w swój łotrowski strój, mimo że nie miałam ochoty rozstawać się z bluzą, którą podarował... to znaczy pożyczył mi mój chłopak. Oczywiście ja mam zamiar mu ją oddać... kiedyś. Zostawiłam plecak z bluzą Stuarta i resztą rzeczy w krzakach, a sama stałam się niewidzialna i niezauważona podeszłam do chłopaków. Najpierw chcę być absolutnie pewna, że trzeba podjąć się ataku. W końcu mogliśmy się pomylić, co do tych kolesi, a ja nie chciałabym, żeby Stuart zaczął bać się mnie jako Zjawy, bo wtedy będzie mi o wiele ciężej wyznać mu całą prawdę. Niestety, ale najwyraźniej mieliśmy jednak rację. Chuligani złapali za kije i inne tego typu rzeczy, po czym zaczęli się zbliżać do mojego chłopaka. Trzeba działać.
CZYTASZ
Grzmotomocni : Skryci w Cieniu
FanfictionOn - pierworodny syn prezydent Laserówki, niejakiej Nory Elektromocnej (Grzmotomocnej). Nastoletni super heros, który czuje, że niczego nie osiągnął samodzielnie, a wszystko zostało mu podane, jak na tacy przez jego mamę. Niczego bardziej nie pragni...