"Mówią, że czas leczy rany,
ale to nie oznacza, że znika przyczyna smutku.
A u mnie rana jest codziennie świeższa."
--------------------------------------------------
Następnego dnia Ayame nie spotkała żywego ducha aż do popołudnia, gdy Konan powiedziała jej, że lepiej, żeby już do rana następnego dnia nie wychodziła z pokoju. Ayame trochę się zaniepokoiła, może Pain miał jakiś plan, może musieli coś omówić, albo miało wydarzyć się coś krwawego, w czym miała nie brać udziału.
Nudziła się. Chodziła po pokoju, leżała na łóżku. Miała wrażenie że od poprzedniego dnia, gdzieś w środku narasta w niej frustracja, zaczynała się tam dusić. W zamknięciu, bez okien, gdzie były lampy, ale na wszelki wypadek na ścianach umieszczone były też pochodnie, bo przecież w każdej chwili prąd mógł paść. Nie mogła iść do sklepu, nie mogła usiąść na parapecie, nie mogła wpuścić do zatęchłego pokoju odrobiny powietrza, nawet nie bardzo mogła trzymać tam jakąś roślinkę, bo szybko by zwiędła, więc jak ona miała nie więdnąć. Konan była jej jedyną przyjaciółką. Przyjaciółką... Nie miała w sumie wyboru, w sumie obie były na siebie w pewnym stopniu skazane. Ale to Konan miała ją zabić, gdyby chciała odzyskać wolność. Te myśli wdarły się do jej głowy i nadal nie chciały z niej wyjść. Poszła spać, a kolejnego dnia podniosła się powoli z łóżka, po czym do niego wróciła i leżąc na wznak gapiła się w sufit. Zawsze wstawała o tej samej godzinie, chyba, że była chora. Tym razem nie miała ochoty lecieć robić im śniadania. Były jej urodziny, a ją aż mdliło na samą myśl. Usłyszała dźwięki dobiegające zza drzwi, westchnęła, założyła bluzę na piżamę i wyszła do salonu.- Och...
Na stole stał tort śmietankowy z truskawkami i z dwiema świeczkami, które Tobi pospiesznie zapalił. Na stole stało dosyć losowe jedzenie, tosty, jajecznica, udon, łosoś, sushi. Dziewczyna mimowolnie się uśmiechnęła. Przy stole stał Deidara, Hidan, Kisame, znudzony i zirytowany Kakuzu, nawet Itachi siedział przy stole, a przy nim stała Konan. Tobi niemal na siłę trzymał Sasoriego, a obok, ku ogromnemu zdziwieniu Ayame stał Pain z Zetsu. Kilkoro z nich zaczęło śpiewać "Sto lat", reszta z zażenowaniem czekała aż skończą. Dziewczyna niepewnie podeszła do stołu i gdy skończyli nierówny śpiew, zdmuchnęła świeczki. Tobi klasnął dłońmi.
- Tobi przygotował śniadaniodziny!- dla dziewczyny dziwne było, gdy mówił tym głupkowatym tonem i robił głupkowate rzeczy- To znaczy heeee heee pomógł mi Deidara sanpai i Kisame! A w sumie to- zaczął wyliczać na palcach- Konan pomogła w organizacji, Hidan trochę pomagał, Tobi pomagał- rozejrzał się- a Sasori nie pomagał. Itachi włożył świeczki, czy to znaczy że pomagał..?
- Przymknij się, Tobi- burknął Deidara
- A- zaczął chrypliwym głosem Kakzuzu- a Kakuzu wyłożył na to kasę. Podliczę was, zobaczycie.
Ayame się zaśmiała, Zetsu zniknął w jednej ze ścian, a Sasori ze swoją urażoną miną pomaszerował jednym z korytarzy. Hidan i Tobi przepychali się o to, kto ma kroić tort. Do Ayame podszedł Pain. Dziewczyna poczuła ścisk w żołądku gdy spojrzał na nią swoimi dziwnymi, fioletowymi oczami, podobnymi do sharingana. Pierwszy raz widziała takie kekkei genkai.
- Ayame- obserwował ją przez chwilę- o ciebie tyle szumu... Jesteś namiastką zwyczajności, której im brakuje...
- Ja... To...
- Pain- Konan podeszła do niego i zmarszczyła brwi- daj spokój. Później do ciebie przyjdę... dokończyć rozmowę.
Pain wyciągnął dłoń, jakby chciał dotknąć policzka Konan, ale odpuścił i poszedł do siebie. Ayame wypuściła powietrze z płuc.
YOU ARE READING
Pomyłka [AkatsukixOC]
FanfictionKażdemu zdarza się pomylić, prawda? Nawet członkowi Akatsuki. Mała pomyłka. Jednak dla Ayame Uzumaki ta pomyłka oznacza wywrócenie życia do góry nogami, lub w najlepszym przypadku śmierć... To nie jej szukali, a jej moce nie są mocną kartą przetar...