29.

336 38 23
                                    

Ashton

Nie wiem czy dobrze postąpiłem przychodząc do 5 Seconds Of Summer. Impreza powoli dobiegała końca, chociaż klientów tylko przybywało i przybywało. Kątem oka zauważyłem rozzłoszczoną i zestresowaną Idę, która groźnie na mnie patrząc, machnęła na mnie dłonią. Jednak ja nie przyszedłem tutaj do pracy. Nie byłem nawet odpowiednio ubrany, żeby tutaj wejść, jako pracownik.

Zaraz po tym jak Calum wybiegł z mieszkania, siedziałem i płakałem, nie wiedząc co mogę zrobić. Wiedziałem tylko jedno. Nie czułem się na tyle silnym, żeby dzisiaj pracować. Nie chciałem też rozmawiać z Idą czy Michaelem, więc nie zadzwoniłem do żadnego z nich ani nie zjawiłem się w klubie, żeby powiedzieć, iż blondynka będzie musiała sobie dzisiaj poradzić sama.

To klucze do mieszkania Caluma w ostateczności skłoniły mnie do wyjścia z domu. Prezent urodzinowy, jeden z dwóch, które mi niedawno podarował. Może to dziwne, że taka drobnostka zmusiła mnie do ruszenia moich zapłakanych czterech liter z domu, ale miałem przeczucie, że muszę je mu oddać. I to natychmiast. Skoro chłopak nie może zdobyć się na pokochanie mnie to muszę się wyprowadzić. Nie mogę już więcej udawać. On chce tylko seksu, a ja chcę tylko miłości. Czy o tak wiele proszę?

Tak właśnie znalazłem się znowu w 5 Seconds Of Summer. Zignorowałem machającą do mnie z nadzieją Idę i zwinnie ominąłem otwarte drzwi do gabinetu Michaela, mając nadzieję, że się na niego nie natknę dzisiejszej nocy. Muszę tylko dać klucze Calumowi i spadam stąd.

Gdzieś w tłumie tańczących mignęła mi blond czupryna Luke'a. Przyspieszyłem kroku i w końcu dopadłem do przyjaciela Caluma. Może to jemu oddam klucze, żeby nie mieć już więcej styczności z Calumem? Nie. Nie będę uciekać. Pokażę mu, że ja, w porównaniu do niego, nie jestem tchórzem.

- Luke! - zawołałem, a chłopak odwrócił się w moją stronę, posyłając mi zaskoczony uśmiech i wymijając grupkę tańczących mężczyzn, aby podejść bliżej mnie.

- A już myślałem, że nie przyjdziesz! - Luke spojrzał na mnie od góry do dołu, zakładając ramiona na piersi i unosząc pytająco brew - A gdzie twoje "robocze" ubranie?

- Nie przyszedłem pracować. Przepraszam. Sprawy się trochę pokomplikowały i chyba będę musiał odejść z pracy.

- Co? Kiedy?

- Natychmiast - wzruszyłem ramionami, próbując się nie popłakać. Zerknąłem w bok, uciekając od pytającego spojrzenia Luke'a - Wiesz gdzie jest Calum?

- Widziałem go ostatnio krążącego między klientami, a później chyba poszedł do kibla. Jakoś dziwnie się dzisiaj zachowuje. Ty zresztą też.

- Dziękuję, Luke. Naprawdę. Za wszystko - uśmiechnąłem się lekko, ściskając jego ramię, a Luke jedynie skinął głową, odwzajemniając mój przyjacielski uśmiech.

- Ashton? - zapytał nagle, kiedy już miałem udać się w stronę toalet. Zerknąłem na niego, zatrzymując się w miejscu - Czy... Głupio mi o to pytać, ale czy ty przypadkiem nie zrobiłeś krzywdy Calumowi?

- Ja? - moje oczy przybrały rozmiary spodków - Nigdy nie zrobiłbym mu krzywdy. Prędzej sam bym się pozbawił życia niż pozwolił, żeby mu się coś stało.

- Dobra, wierzę ci - Luke westchnął i kiwnął powoli głową, w zamyśleniu przygryzając dolną wargę - Wiesz co? On naprawdę powinien był dać ci szansę, a nie tak się tobą bawić. Ty serio jesteś inny niż wszyscy. Tak jak Michael.

- Ja też żałuję, że nic z tego nie wyszło... - mruknąłem pod nosem, nerwowo zerkając w stronę toalet, gdzie zapewne znajdował się Calum.

DEVILISH // cashton 👿Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz