~.4.~

184 15 4
                                    




Poranek należał do tych przyjemniejszych, obudziłem się z Rosalie przy boku, nie mając żadnych spraw do załatwienia. Co prawda dochodziła 12:00, więc wiele osób jadło o tej godzinie obiad, ale to właśnie lubiłem w mieszkaniu w pałacu. Wstawianie, kiedy chcę, jedzenie też kiedy chce. 

Gładziłem żonę po policzku, aż zbudziła się, patrząc na mnie ospale. 

- Dzień dobry - szepnąłem, posyłając jej uśmiech.

- Cześć - wymamrotała, przecierając oczy.

- Jak się czujesz? - spytałem, łącząc nasze ręce.

- Lepiej.

- Zamówić śniadanie do pokoju czy zejdziemy? - powiedziałem, całując żonę w wierzch dłoni.

- Od kilku dni jem tutaj, chyba czas zejść ze wszystkimi - rzekła, obejmując moją twarz.

Ucałowała moje usta, po czym spróbowała wstać, ale zakręciło jej się w głowie i opadła z powrotem na poduszkę. Nie zastanawiając się, ruszyłem z pomocą. Zaraz potem udaliśmy się do łazienki, by wykonać poranną toaletę.

Udaliśmy się do swoich garderób, gdzie ja wybrałem długie, materiałowe spodnie koloru beżowego oraz błękitną koszulę. Nie miałem ochoty się stroić, postawiłem na wygodę.

Odnalazłem żonę, z którą udaliśmy się na śniadanie. Przy stole na tarasie siedziała już cała rodzina, powitali nas z ogromnymi uśmiechami na twarzach.

- Oh, Rosalie. Nareszcie jesteś - pisnęła Safaa, rzucając się w objęcia kobiety.

- Jak się czujesz? - spytała moja mama, łącząc dłonie.

- Lepiej - mruknęła, siadając na swoim miejscu.

Ja również zasiadłem do stołu, nałożyłem na talerz przeróżne przysmaki. Wszyscy rozpoczęli posiłek. Wciąż dziwnie było robić to bez taty siedzącego na końcu. Brakowało go wszędzie.

- Wybieramy się do Danii za dwa dni, chcemy odwiedzić rodzinę Andreas'a - oznajmiła nagle Waliyha, skupiając na sobie uwagę.

- Zastanawiałem się, czy nie mógłbym w drodze powrotnej zabrać swojej siostry. Tylko na tydzień. Moja rodzina nigdy nie była na wakacjach poza Europą - dodał blondyn z lekką nieśmiałością w głosie.

- Oczywiście, to będzie przyjemność. Polubiłam ją bardzo, gdy byli tu ostatnio na te kilka dni - powiedziała radośnie mama, co sprawiło Duńczykowi ulgę.

- Oh, Rosie. Co ty taka czerwona? - spytała Waliyha, przyglądając się mojej ukochanej.

- Um, to pewnie przez tę temperaturę. 33 stopnie to zdecydowanie za dużo - wymamrotała pod nosem, biorąc sporego łyka napoju.

Rosalie nie zjadła niczego, co nałożyła na talerz. Ciągle tylko popijała wodę, oddychała bardzo ciężko. Zmartwiło mnie to, jej zły stan zdrowia utrzymywał się od długiego czasu.

- Wezwę lekarza - odparłem stanowczo, lecz tak, aby nie zwrócić na nas uwagi. 

- Nie, nie trzeba - szepnęła, posyłając mi słaby uśmiech. - Jestem po prostu zmęczona, te ciśnienie przez burze mnie dobija.

Mimo to, zjadła zaledwie naleśniki z borówkami. Nie miała apetytu, zmizerniała. A światło dzienne tylko wyeksponowało jej sińce pod oczami. Widziałem, jak męczyła się, by wysiedzieć przy stole.

- Dziękujemy za posiłek, my się już oddalimy - rzekła moja siostra, wstając wraz z Andreas'em.

- Ja też już pójdę - wybełkotała Rosie, podążając w ślady Wal i jej partnera.

New Royalty - fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz