Dziwny trunek

3 1 0
                                    

Obudziłem się wypoczęty. Na mej lewej ręce spała Rossetia, a koło prawej nogi była rzyć Gruma. Lekko podniosłem głowę i rozejrzałem się. Tylko ja wstałem tak wcześnie, jak zwykle. Powoli wyciągnąłem rękę i wstałem z łóżka. Usiadłem na krześle i zacząłem myśleć. Wstawał ranek, więc z pewnością ktoś za chwilę do mnie dołączy. Myślałem nad bitwą. Tylko ochotnicy nie dadzą rady, nawet z legendarnymi generałami. I wtedy mnie oświeciło, gdyby wszystko poszło z taką łatwością, to byłaby bitwa stulecia. Myślałem dalej i obudził się Batus, Vatus, Gumlin i Lethien. Grum i Rossetia jeszcze spali.

Arthur:
- Mam genialny pomysł, lecz będziemy musieli się rozdzielić
Batus:
- Co masz na myśli?
Arthur:
- Możemy dodać do swej armii dwie rzeczy i będziemy niezwyciężeni
Lethien:
- Już się boję
Arthur:
- Batus z wybranymi osobami, wyruszycie do Thermotu, by porozmawiać z braćmi o uwolnieniu minotaura.

Wszyscy zastygli w miejscu

Batus:
- Arthurze, nie wiem czy wiesz, ale minotaur jest stworzeniem niosącym takie spustoszenie że nie wiem czy byśmy dopłynęli z nim do brzegu.
Arthur:
- Zanim go złapiecie, rzucicie mu w pysk jakimś mocnym wywarem z jadu Fugu, tej trującej ryby, powinno go zwalić z nóg.
Batus:
- Świetny pomysł. Będę musiał dla pewności wsiąść trochę monet jakby nie chcieli współpracować.
Arthur:
- Albo weź kogoś, kto ci w tym pomoże. Vatus będzie mi potrzebny bo mamy zamiar zrobić coś jeszcze bardziej ryzykownego.
Batus:
- Wziąłbym... Gumlina i Rossetię.
Arthur:
- Dobry skład, więc ze mną zostanie Lethien, Vatus i Grum. Mam zamiar znaleźć potężnego nekromanty i przywołamy ducha Romelina z jego armią.

Moje słowa zaskoczyły Gruma i Gumlina.

Gumlin:
- Romelina?! Zaskakujące że chcesz go obudzić skoro w jego czasach krasnoludy walczyły z Reiną.
Grum:
- Te cudowne ciężkie zbroje z tamtych czasów!
Arthur:
- Starzy wrogowie nie są po złej stronie. Tylko trzeba im to uświadomić.

Wstałem z krzesła i odparłem

Arthur:
- Więc, działamy? Batusie, zostajesz liderem grupy kierującej się do Ziem Gnomów

Gnom wstał i bez słowa uderzył się w pierś pięścią. Zaczęliśmy się zbierać, posprzątaliśmy pokój i poszliśmy zjeść śniadanie. Gdy zaczęliśmy jeść Lethien odparł

Lethien:
- Jak się dostaniemy do tamtego miasta? Jeśli mamy iść to ja podziękuję
Arthur:
- Gwynbleidd powinien jeszcze być w mieście
Gumlin:
- A my, Batusie?
Batus:
- Popłyniemy łajbą z tego portu. Jest to prawie pewne że jest stąd szlak handlowy do Gnomów.

Skończyliśmy jeść i wyszliśmy przed karczmę. Każdy się wymienił spojrzeniem i pożegnaliśmy się jakbyśmy się nie widzieli nigdy więcej. Każdy się z każdym wyściskał jak daleka rodzina podczas pogrzebu. Jesteśmy częścią armii więc pod koniec zasalutowaliśmy sobie i odeszliśmy w dwie przeciwne strony świata. Poszliśmy do miejsca gdzie pożegnaliśmy się z woźnicą.

Lethien:
- Oby był...

Nagle Vatus krzyknął

Vatus:
- Jest!

Na poboczu stał wóz którym przyjechaliśmy do miasta i po chwili z wąskiej uliczki wyszedł Gwynbleidd.

Gwynbleidd:
- Wiedziałem, że przyjdziecie. Gdzie jedziemy?
Arthur:
- Znasz Midsuido?
Gwynbleidd:
- Wsiadajcie

Usiadłem koło mężczyzny, reszta grupy usiadła za nami. Ruszyliśmy po chwili.

Gwynbleidd:
- Co wy tacy przybici?
Lethien:
- Wiesz jak to jest, gdy całość rozdzieli się na pół?

          

Woźnica bez słowa podał nam cztery fiolki, jedna dla każdego.

Gwynbleidd:
- Wypijcie, będzie się czuć lepiej.

Nie miało to zapachu, smak był mdły lecz po chwili czuć było słodki smak. Usiadłem wygodnie i patrzyłem na drogę. Zacząłem myśleć o drugiej grupie i czy im się uda. Gdy się ocknąłem zauważyłem mury miasta skąd uciekaliśmy po murach. Wpadłem w panikę. Po chwili się obudziła reszta.

Arthur:
- Co się stało?!
Gwynbleidd:
- Spokojnie, to była mikstura szybkiej podróży, spaliście jak dzieci.
Grum:
- A jak mnie zbałamuciłeś!

Grum zaczął krzyczeć i piszczeć, lecz jest krasnoludem więc wszystko brzmiało basem.

Lethien:
- Uspokój się idioto! Przecież jakbyś ktoś cię tknął to byś się obudził.
Arthur:
- Skąd wiesz?
Lethien:
- Już korzystałem z tej mikstury w ojczyźnie i kiedyś próbowaliśmy przestraszyć kolegę i nałożyliśmy na niego worek, lecz obudził się tuż po puszczeniu worka.

Spokojniejsi wjechaliśmy do miasta. Trochę się pozmieniało, ludności było o wiele mniej niż ostatnio.

Arthur:
- Zatrzymajmy się tu.

Zsiadłem z wozu i zapukałem w drzwi, otworzył mi je Orion. Wtuliłem się w niego jak w zmartwychwstałego dziadka. Po chwili doszli pozostali.

Grum:
- Tak nam ciebie brakowało... Jak babci rentę kocham!
Orion:
- Tak stary czarodziej jak ją by sobie nie poradził?
Arthur:
- Gdzie jest Midsuido?
Orion:
- Wyszedł po jedzenie, wejdźcie

Zaczęliśmy rozmawiać o tym, co go ominęło

Arthur:
-... No i oni wyruszyli do Gnomów, a my idziemy do Romelina. Zatruli go na Złotych Ziemiach, a grób znajduje się u ujścia rzeki Alnayl.
Orion:
- Czyli, wszystko idzie w dobrym kierunku.

Mimo że znałem Oriona nie tak długo by znać go od podszewki, lecz wydawał mi się inny. Po pewnym czasie przyszedł Midsuido i usiadł koło Oriona. Już wtedy zrozumiałem o co chodzi.

Midsuido:
- Dawno Was nie widzieliśmy, co u was słychać?
Arthur:
- Przybyliśmy tu, ponieważ gdzieś w okolicy jest potężny nekromanta.

Znachor podszedł do stołu na którym stały parzone zioła w kuflu i usiadł z nimi z powrotem na tym samym miejscu.

Midsuido:
- Drakon nie dałby rady?

Próbowałem odejść jak najdalej od mówienia w prost. Niestety

Arthur:
- Musimy obudzić większą ilość osób i nie umarły wczoraj

Czarodziej zrobił duże oczy i spojrzał na Oriona

Midsuido:
- Trochę się zmienił...
Grum:
- Mów wprost, a nie p...

Zamknąłem usta zirytowanego krasnoluda.

Arthur:
- Jesteśmy po długiej, jest przez to trochę nerwowy.

Rozmówca wstał i odparł

Midsuido:
- Mieszka nieopodal miasta ze strażnikiem oazy. Kojarzycie takiego mężczyznę którego wieszali za morderstwo dziewczynki?
Lethien:
- No tak, taki czarnowłosy.
Midsuido:
- To on

Zdziwiliśmy się niesamowicie, znachor zaczął mieszać resztkę ziół i odparł

Midsuido:
- Tak potężni nekromanci potrafią sami siebie przywrócić do życia, jeśli nie byli oni osłabieni w swej mocy przed śmiercią. Jak widać Aragon był pełen energii.
Arthur:
- Którędy do niego?
Midsuido:
- Jak wyjdziecie główną bramą to odbijcie w kierunku wysokiej wydmy, ona była od zawsze i za nią znajduje się oaza.

Wstałem

Arthur:
- Więc, ruszamy

Czarodziej był zdezorientowany

Arthur:
- Wszyscy obecni...
Midsuido:
- Nie jestem pewny...
Arthur:
- Nie będziesz walczył za lepsze jutro?
Orion:
- Ja idę
Midsuido:
- Bo się pogniewamy...
Orion:
-...Rodzina wzywa

Midsuido obrażony podszedł do blatu i zaczął sypać zioła do fajki.

Grum:
- Grupa nie ma miejsca na dwóch uzdrowicieli

Wszyscy wyszli, lecz ja stanąłem w drzwiach

Arthur:
- Jak się zdecydujesz... Półwysep Ginryjski usłyszysz o bitwie od mieszkańców

Wyszedłem zamykając za sobą drzwi i podszedłem do Gwynbleidda.

Arthur:
- Mam namiary, możemy ruszać.

Strażnicy Wschodniej BramyDonde viven las historias. Descúbrelo ahora