97.

650 23 14
                                    

- Patrz co kupiłem. - Louis pomachał Harry'emu jego płytą przed twarzą. - Na promocji jeszcze.

Szatyn zmrużył oczy i popatrzył na niego z politowaniem. Wypakował resztę zakupu i wziął się za otwieranie jego nowej płyty, cieszył się jak małe dziecko.W salonie rozbrzmiały pierwsze dźwięki, pierwszej piosenki na albumie, golden. Mimo tego, iż znał te piosenki to siedział i się wsłuchiwał w te piękne piosenki. Zaczął oglądać album i wyciągnął przepiękną fotkę Hazzy, cudowny.

- Pamiętasz tą sesje? - zachichotał loczek siadając obok niego.

- Jak dochodziłeś na kubku? - też zachichotał, czytając te durną książeczkę, kto pisał teskty.

- Hej, nie doszedłem! Podniecilem się tylko - prychnął ze śmiechem.

- Jestem dumny no! - popatrzył na niego z uśmiechem. - Gratulacje, kochanie.

- Dziękuję, kocham cię - uśmiechnął się szeroko.

- A ty czemu się nie ekscytujesz? - zachichotał. - Ja jak wydam płytę pewnie bym piszczał. - przytulił się do niego.

- Już niedługo I wyjdzie twoja, nie mogę się doczekać - cmoknął go w czoło przytulając.

- I tak prawie wszystkie piosenki są o tobie. - wywrócił oczami, uśmiechając sie. Popatrzył mu w oczka i szybko go cmoknął.

- Mówiłem już jak cie kocham? - szepnął.

Louis przytaknął i znowu go pocałował. Tym razem już tak na poważnie, a nie na szybko. Po chwili nawet dodał język już i tak do tej sporej wymiany śliny. Kochał się w Harrym, kochał go całować, do cholery jasnej, kochał go tak bardzo, a jego głos, który leciał w głośniuku, był przyjemny do tej chwili.

Loczek calując swojego ukochanego złapał go za biodra i posadził sobie na kolanach żeby było im wygodniej. Kochał go trzymać przy sobie. Nie były to takie całusy, aby pomiędzy nimi doszło do czego więcej, po prostu pięścili się ze sobą mówiąc mnóstwo niewypowiedzianych słów, sobie w usta. Po skończonym pocałunku szatyn przytulił się do bruneta i zaczął się bawić, coraz dłuższymi włosami. Juz nigdy nie pozwoli ich sciciąć.

- Hej, myślisz że sąd przyzna mi prawa do Freddiego, zamiast Danielle? - szepnął bo ta sprawa go męczyła od dłuższego czasu.

- A czemu miałby ci nie przyznać? - swoimi ustami laskotal jego szyję.

- Może dlatego, że nie jesteśmy małżeństwem? - szepnął.

- Wiesz, jest jeszcze dużo czasu do rozprawy. - westchnął. - zawsze można to zmienić.

- Zobaczymy - westchnął.

Louisa zdziwły jego słowa, czy Harry nie miał ochoty na małżeństwo z nim? Pocałował go kilka razy w szyję i zszedł z niego, kierując się do kuchni, aby ugotować im zupkę chińska. Nie chciało mu się nic innego dziś robić.

- Hej! Już mnie zostawiasz? - prychnął czując pustkę I brak ciepła. Jego ukochanego ciepła.

- Tak idę zdradzać cię z jedzeniem. - zachichotał. Teraz leciało w głośniku Cherry, lubił te piosenkę i śmiał się z tego, że wstawił tam głos swojej przyjaciółki. Dosyć pasuje, ale to włącznie jeden wielki żart.

- Zayn do mnie napisał - zmarszczył brwi trzymając telefon i idąc do kuchni.

- Co pisze? - postawił dwie niebieskie miski i zaczął rozpakowywać jedzenie.

- Wreszcie się wprowadzili do nowego domu i zapraszają nas na parapetówkę! - zachichotał.

- W sumie co on by innego chciał od nas. - zaśmiał się pod nosem, zalewając makaron z przyprawami, gorącą wodą. - Tylko się napić.

- Racja - zaśmiał się odpisując że na pewno wpadną po czym zasiadł do stołu.

Louis postawił przed nim jego zupkę i swoją usiadł mu na kolanach. Od kilku dni tylko tak mogli siedzieć, ponieważ Freddie postanowił zrobić sobie z dwóch innych krzeseł zrobić sobie namiot w swoim pokoju, a nie chcieli mu tego psuć. Pochylił się i zaczął jeść. Może było niewygodnie, ale zabawnie. Szczególnie kiedy szatyn podjadał jedzenie z łyżki Harry'ego z za nim on zdążył wziąć ją do góry.

- Louis, no, zaraz zjesz też całą moją! - zachichotał brunet I go polaskotał w brzuch.

- Będziesz miał więcej ciałka do kochania. - zachichotał znowu niezauważalne zjadając mu makaron z łyżki.

- Jestes niemożliwy - zaśmiał się głośno, ale prawda jest taka że właśnie to kochał w Louisie.

- No już, już. - wyprostował się biorąc swoją miskę do góry i zaczął karmić Hazze. - Jutro kończy się umowa.. - przypomniał sobie.

- Po tylu latach.. Nareszcie wolni - szepnął z uśmiechem jedząc z łyżki, którą karmil go Louis.

- Mam nadzieję, że pozwolą mi podrzeć tę umowe i spalić. - mruknął.

- Nawet jak nie pozwolą to, ja to zrobię.

- Będziesz mógł w końcu wyruszyć w trasę bez żadnych ograniczeń, w sumie ja też.. - zachichotał. - o japierdole ja też jadę w trasę przecież..

- To niesamowite - zachichotał. - Ale obiecuję że będziemy się spotykać przy każdej możliwej sytuacji, jasne?

- Będzie ciężko, na pewno, bo kiedy ja mam trasę w Europie ty masz w Ameryce, ale damy radę. - zachichotał.

- A co z Freddie'm? - Zawsze myślał o chłopczyku.

- Do niektórych kraji będę go zabierał ze sobą. - uśmiechnął się. - Chce żeby zobaczył świat.

- Cieszę się - uśmiechnął się szczerze.

Louis tez się uśmiechnął. Pogłaskał jego policzek i raz karmił siebie a raz jego.

- Masz już jakieś plany na stroje?

- Nie myślałem jeszcze o tym - zakaszlał, chyba go bierze choroba.

Louis przytaknął i zmarszczył brwi słysząc jak kaszle. Tak panie Styles się kończy, jak nosi się rozpięte koszule, kiedy pada albo w ogóle się ich nie nosi.

- Czekaj - odwrócił głowę żeby ponownie zakaszlec ale mocniej tym razem.

- Nigdzie dzisiaj nie idziemy. - westchnął. - Do łóżka.

- Ale nic mi nie jest - zaśmiał się. - Ty też czasami kaszlesz I co?

- Ale ty ostatnio nie miałeś na sobie koszulki, kiedy padał deszcz. - mruknął. - Do łóżka. - wstał z nigo.

- wezmę tabletkę, ale nie mogę siedzieć w łóżku, okej?

- Czemu niby?

- No bo nie I tyle - zachichotał.

- Do łóżka! - krzyknął. - Bo się do ciebie nie odezwę więcej.

Królowa dramatu Louisa, ruszyła na podboje.

- Chryste - wywrócił oczami. - Nie dramatyzuj!

- Powiedziałem coś.

- Ja też.

Szatyn prychnął i się odwrócił od niego. Zaczął sprzątać i jeszcze raz ugotował wodę. Harry mu jak nic ulegnie.

- Hej, ale nie obrażaj się na mnie - westchnął i go przytulił od tyłu.

Louis całkowicie nie przejął się jego nowym ciężarem na plecach. Zignorował go chodząc tak jakby go nie było.

- Okej, pójdę się położyć ale się nie obrażaj - westchnął.

Tak, Louis wygrał. To było wiadome od samego początku. On zawsze wygrywa. Szczególnie z uczuciami Harry'ego.

___
😛😛😛😛😛😛😛😛

Rainbow Instagram || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz