Gdzie Frank pragnie miłości

401 32 52
                                    

🍃

Marzyliście kiedyś o miłości? O tym "cudownym" uczuciu, którego niby każdy musi doznać w swoim życiu? O tych "motylkach w brzuchu", " Uśmiechu na twarzy", czy skromnych jak i tych bardziej namiętnych pocałunkach, które później doprowadzają do zbliżenia? Zazwyczaj jest to między osobami, które darzą się uczuciem, ale przecież można pocałować kogoś, kiedy nic się do tej osoby nie czuje, czyż nie?
Frank bardzo chciał kogoś pocałować, czy się z kimś kochać. Już nie chodzi o "miłość" cielesną, a po prostu, darzyć kogoś uczuciem z wzajemnością, lecz obawiał się, że już nigdy mu się to nie uda.

Dlaczego?

Kiedy się przestaje czuć cokolwiek, trudno jest kochać. Kiedy się choruje na to gówno, zwane depresją, trudno jest cokolwiek czuć.
Po prostu jesteś wyprany z uczuć.
Jak Frank.

Jego rodzice nie rozumieli co siedzi w jego głowie, sądzili, że jego problemy biorą się z tego, bo rzekomo kręci się w złym towarzystwie, ale według bruneta to właśnie Gerard mu pomaga i od kiedy się przyjaźnią, to chyba nawet zaczęło być lepiej.

Ale Frank dostał szlaban na wychodzenie z domu, przez co nie mógł iść na wieczór filmowy z Gerardem, o którym tak bardzo marzył i miał przez to wyrzuty do swoich rodziców.
Siedział więc skulony na łóżku i brzdąkał na gitarze, którą kupił razem z Gerardem od sąsiada czarnowłosego. Była prześliczna, biała, typu les Paul, Frank sie w niej zakochał.
Ale coś zwróciło jego uwagę, a mianowicie pukanie w szybę jego okna, bo kto do cholery wspinałby się na pierwsze piętro i to w dodatku o dwudziestej pierwszej?

Chłopak wstał i podszedł do drzwi balkonowych, po czym uchylił zasłonke i na początku się zdziwił, ale potem jego twarz rozjaśnił cudowny uśmiech, bo co do cholery robił tu Gerard Way?

--Będziesz tak stał i się gapił, czy mnie wpuścisz? Zimno tu trochę. --Powiedział czarnowłosy zza szyby, a niższy szybko mu otworzył.

--Gerard, co ty do cholery tu robisz? --Powiedział Frank, siadając na łóżku.

--Skoro nie mogłeś przyjść ty, to przyszedłem ja.

--Jak moja mama się dowie, to nas zabije.

--Jakoś nieszczególnie się tym przejmuje. Ważniejsze jest to, że mogę cię przytulić. --Gerard podszedł do chłopaka i bez uprzedzenia usiadł na nim i się w niego wtulił. Frank na początku był zdziwiony, ale po chwili objął starszego ramionami i zaciągnął się zapachem jego perfum, pomieszanych z dymem tytoniowym, zamykając oczy.
Ten charakterystyczny dla Way'a zapach był ulubionym zapachem Franka.

A Frank nie wiedział czegoś ważnego, a mianowicie, że od pewnego czasu, Gerard coś do niego czuje, coś  większego poza przyjaźnią i bardzo bał się tego uczucia, dlatego próbował je zignorować.
Ale teraz, przytulając się do swojej sympatii, czuł się jak w niebie, ale chcąc czy nie, musiał to przerwać i udawać, że wszystko jest okej. Mimo iż nie było.

--To może obejrzymy jakiś film? --Gerard podniósł siatkę z płytami i przekąskami.

--Okej, ale nie za głośno, żeby matka nie przyszła. Dając mi karę chyba myślała, że będę siedział z nosem w książkach. --Frank się zaśmiał i wyjął odtwarzacz do płyt, po czym podłączył go do telewizora.

*****

Chłopcy oglądali już jakiś trzeci film, tym razem jednak jakiś romans, a jako, że Frank był naprawdę emocjonalny, to nie obyło się bez łez.

--Gerard ty chuju, kurwa, specjalnie wziąłeś Titanica, abym płakał. --Powiedział Frank dmuchając nos, a Gerard się zaśmiał.

--Może tak, może nie, kto wie. --Gerard wstał i wyjął płytę, którą schował do pudełka mówiąc Frankowi, że obejrzeli wszystkie filmy, zaproponował napicie się procentów.

--Naprawdę jesteś idiotą. --Frank odebrał od chłopaka piwo i podszedł do wieży muzycznej i puścił płytę Nirvany. Usiadł obok Gerarda i oparł się o ramę łóżka, myśląc o czymś, nawet nie wiedział o czym.

Tymczasem Gerard chciał coś zrobić, przytulić Franka, pocałować go, czy po prostu powiedzieć mu, że go kocha, ale nie umiał? On sam nie wiedział, nie wiedział co się dzieje w jego głowie, sercu. A może tylko zmyślił sobie to uczucie?  Może dlatego tak bardzo go nie chce, ale jednak go pragnie?

Spędzili w ciszy dobrą godzinę, pijąc piwo za piwem i w sumie nie było im niezręcznie. Cieszyli się swoją obecnością, a Frank mógł patrzeć na Gerarda zastanawiając się, jak taka cudowna osoba mogła się urodzić i czym sobie zasłużył, aby to właśnie z nim Gerard się zaprzyjaźnił.

--Wiesz Frank... --Zaczął Gerard spoglądając w miodowe tęczówki. -- Czuje jak od dwudziestu minut gapisz się na mnie i gdybyś był gejem, to bym pomyślał, że się we mnie zakochałeś. --Gerard się zaśmiał, ale był to wymuszony śmiech.
--Właśnie, Frank, kim jesteś?

--Co? --Frank doskonale wiedział o co chodzi Gerardowi, ale problem był taki, że Frank nigdy nad tym nie myślał. Nie zastanawiał się, czy woli chłopców, dziewczyny, czy kogokolwiek. Po prostu sobie żył, czekając.

--No kim jesteś; gejem, bi, hetero, czy kimkolwiek się tam da jeszcze być.

--Szczerze, to nigdy nad tym nie myślałem. Po prostu sobie byłem, czekając aż się zakocham. --Powiedział cicho Frank, patrząc na swoje nogi, które były na nogach Gerarda.

--A zakochałeś się? --Way coraz bardziej dociekał, a Frank czuł się coraz bardziej skonfundowany.

--Nie wiem. --Praktycznie wyszeptał, ale w pokoju była taka cisza (bo płyta, która grała już dawno się skończyła, a żadnemu nie chciało się zmieniać), że czarnowłosy mógł z łatwością to usłyszeć, a nawet mógł usłyszeć drżący oddech chłopaka, kiedy wypowiadał te dwa słowa.
Gerard odstawił swoją prawie pustą butelkę po piwie i zdejmując z siebie nogi bruneta, podszedł do niego i usiadł na nim okrakiem. Frank czuł się dziwnie czuł coś, czego nigdy wcześniej nie czuł. Gerard z dołu wyglądał jeszcze seksowniej niż wcześniej, widoczna linia szczęki aż prosiła się o mokre pocałunki, wąskie usta wykrzywione były w delikatnym uśmiechu, a oczy były zmrużone przez uśmiech, który był widocznie szczery.

Odległość miedzy ich twarzami się zmniejszała, a oni czuli jak ich serca przyspieszają, czuli swoje przyspieszone, drżące oddechy i podobało im się to. To było coś czego chcieli.
W końcu usta wyższego dotknęły ust Franka i przez chwilę trwali w bezruchu, aż młodszy poruszył wargami, co czarnowłosy odwzajemnił. Było im przyjemnie, pocałunki były skromne, ale z uczuciem i ostrożnością przed tym, że drugiej osobie coś się nie spodoba.
W końcu gdy Frank odsunął się delikatnie od wyższego, spojrzał mu w oczy, a potem znowu na jego usta i wpił się w nie mocniej, z większą czułością, jak i z pożądaniem, którego wcześniej nie było. Dłonie Gerarda powędrowały na tors Franka, a tamtego, na biodra Way'a. Frank przeszedł z pocałunkami na linie szczęki i szyję chłopaka, zostawiając kilka czerwonych śladów i przerwał.

--Jesteśmy pijani. --Powiedział Frank, nie chciał tego kończyć, było mu cholernie przyjemnie, ale wiedział, że rano będzie mógł tego żałować.

--Jebać to, Frank, kocham cię i chce się z tobą kochać kurduplu. --Gerard zaczął obdarowywać szyję Franka pocałunkami, a brunet oddał się pieszczocie i pozwolił czarnowłosemu robić swoje. Miał nadzieję, że nie będą tego żałować.

*****

Rano Frank obudził się pierwszy. Pamiętał wszystko i obrócił się w stronę Gerarda, którego klatka piersiowa powoli się unosiła i opadała. Usta miał rozchylone, powieki zamknięte, a włosy były chyba wszędzie. Brunet odgarnął czarne kosmyki z oczu Gerarda i uśmiechnął się do siebie.

Nie żałował, a nawet był pewny, że kocha Gerarda.

🍃
***

Miałam mega ochotę coś napisać i na początku chciałam aby to było smutne, no ale coś mi nie wyszło xD

[Słów: 1204]

27.12.2019

frerard ~ one shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz