Dzisiaj zobaczyłam Cię po raz ostatni, a towarzyszył temu oschły, silny wiatr rozkazujący kroplom deszczu kierować się w Twoją stronę.
I chociaż nie było bezlitosnych letnich promieni Słońca
byłeś piekący
I chociaż żyjemy w cywilizowanym świecie
byłeś zezwierzęciały
Raniłeś, łamałeś i kłułeś
dotkliwie
boleśnie
nieprzejednanie
Uważna i wnikliwa ja, ale jakim kosztem? Od jak dawna byłeś naostrzony, gotowy ukłuć?
Dlaczego?
Ale nic nie trwa wiecznie. Teraz
obojętna
nieubłagana
pędzę przed siebie bez tchu. Już nie
za Tobą
Już nie
z Tobą
Dobrze
bez Ciebie
