11.3

1.1K 112 33
                                    

- Dobrze, że już wróciłeś - powiedziała cicho.

Poczuła, jak dotyka jej brody i skierowuje wzrok na siebie.

- Przepraszam - powiedział. - Nie zdawałem sobie sprawy ... Przypomniałem sobie ostatni miesiąc sprzed wypadku dwa tygodnie temu. To dopiero wtedy tak naprawdę się obudziłem.

Beata skinęła głową i ponownie oparła ją na jego ramieniu.

- Rany, Marzena będzie musiała mi wystawić rachunek za ten remont - usłyszała, nieznacznie się od niego odsuwając.

Uklękła obok, przez co łatwiej mogli spoglądać na siebie, choć przez moment rozglądali się po pomieszczeniu.

- Niech Dominik jej zapłaci, bo to on zniszczył to miejsce - stwierdziła dziewczyna.

- Było aż tak źle?

- Uhm - Beata pokiwała głową, ponownie spoglądając w jego twarz. - Twój brat jest dziwny - dodała.

- Specyficzny - Tomek uśmiechnął się do niej. - Ale jest w porządku.

- Żartujesz, prawda?

- Nie - zaśmiał się. - Może nie rozmawiajmy o nim.

- Zgoda - i od razu przytuliła się do niego.

Chętnie powiedziałaby mu o tym, jak ten „porządny" gość spraszał tutaj „koleżanki", pił na umór i palił nie wiadomo co. Jednak najwyraźniej Tomek lubił go i nie chciała wyjść na kogoś, kto chce skłócić rodzinę.

- Ten łańcuszek, który nosisz - odezwała się po chwili, zauważając go na jego szyi, a przy okazji zmieniając temat. - Mogę zobaczyć? - Ponownie się odsunęła, a Tomek od razu wyjął go zza koszulki, dzięki czemu mogła przyjrzeć się medalikowi. Widniał na nim jakiś mężczyzna niosący na ramieniu dziecko.

- Zaraz - odezwała się, zdając sobie sprawę, że już kiedyś coś takiego widziała. - Czy to nie Święty Krzysztof? - Tomek przytaknął. - Patron kierowców? - dodała z niedowierzaniem.

- Ironia, co nie? To pamiątka po przyjaciółce - a widząc minę dziewczyny, uśmiechnął się i wytłumaczył. - Nie mojej - ojca. Dostałem go od niej, gdy byłem dzieckiem z okazji komunii. Bardzo lubiłem tamtą kobietę, a ojciec wkrótce po uroczystości zerwał z nią i więcej się nie spotkaliśmy.

Beata puściła medalik, a mężczyzna ponownie go schował.

- Czy to prawda, że twoja mama zginęła w wypadku? - zapytała cicho.

- Tak, ale nie takim samochodowym. Zatruła się czadem w łazience podczas kąpieli. Podobno - Tomek spojrzał ponownie na nią. - Miałem wtedy może z pięć lat, a matka ... Nie mieszkała już z nami, tylko ze swoim gachem. To w jego mieszkaniu miał miejsce ten wypadek. Zdrada nie popłaca - westchnął ciężko.

Oboje milczeli pogrążeni w swoich rozmyślaniach.

- Mam nadzieję, że ilość pecha pod każdym względem została już wyczerpana - dodał i objął ją, przygarniając do siebie, tak że i ona oplotła go dłoniami i przytuliła się do jego szyi.

- Dziękuję ci. Dziękuję za to, że mnie nie zostawiłaś. Nie uciekłaś, tylko byłaś przy mnie. Powiedziałem, że czas spędzony w śpiączce był niczym sen, ale to nie prawda. Teraz wiem ... Czuję, że byłaś wtedy przy mnie. Tylko ty do mnie przychodziłaś.

- No nie do końca.

- Nie chodzi mi o ojca czy Marzenę. Powiedz sama, spotkałaś w szpitalu jakichś moich znajomych? Kogoś, kto mnie znał? Nieprzytomny nikomu nie byłem potrzebny. Tylko tobie - powiedział i sięgnął do jej ust, całując nieustępliwie.

Swoją drogąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz