Rozdział 8

554 66 21
                                    

Następnego dnia przywitałam weekend z ogromną ulgą. Nie chciałam iść do szkoły po swoim wstydliwym wyznaniu. Evan co prawda nie wyglądał na przerażonego czy wściekłego i nawet próbował mi coś tłumaczyć, ale pamiętałam to, jak przez mgłę. Starałam się wyprzeć z pamięci raz na zawsze.
Ciągle jednak do mojej pustej głowy wdzierały się nieproszone myśli. Na przykład "nie śmiał się z ciebie, to chyba dobrze"? Ale częściej były one uderzające w moją i tak odrobinę za niską samoocenę. Wciąż pojawiało się coś w stylu "nawet nie zareagował na twoje wyznanie", a zaraz po tym "nikomu się nie podobasz".
Byłam żałosna.
Przecież nie chciałam mu się podobać! Był z moją przyjaciółką. Dlaczego więc tak bardzo męczyłam się wczorajszym wieczorem?
Wściekła uderzyłam dłońmi w poduszkę, a sekundę później mama zapukała do drzwi i porwała mnie w wir sprzątania.
***
Weekend zdecydowanie mijał za szybko. W poniedziałkowy ranek pełna strachu niemal uciekłam z zajęć. Pocieszałam się myślą, że jeśli dobrze to rozegram, to zobaczę Evana dopiero na stołówce. Chloe zaspała, więc było to nawet proste. Chłopak był daleko. Nie miał po co nas szukać. Jednak przerażała mnie i burzyła mi cały dzień wizja nas, siedzących razem na angielskim.
Wiedziałam jednak, że jeśli przeżyje dzisiejszy dzień. Przeżyje też każdy następny.
Jakoś musiałam dać sobie radę.
Może nawet już nie pamięta mojego wyznania?
Czy naprawdę nie powiedział o nim Chloe? Spotkania z nią też się odrobinę bałam, ale po trzech przerwach ukrywając się w bibliotece, kiedy w końcu przyszła do szkoły już wiedziałam. Evan nie pisnął nawet słówka.
Dziewczyna rozpromieniona usiadła na stoliku, gdzie trzymałam podręczniki.
-Tu jesteś! Pytałam dziewczyn, ale podobno nie widziały cię cały dzień. Co robiłaś w weekend? - Zapytała, a potem nie czekając na moją odpowiedź, dodała - Boże, musisz tego posłuchać! Sobota była taka cudowna...
Patrzyłam na nią pełna ulgi i radości. Cieszyłam się, że wreszcie miała dobry nastrój.
-Jeśli tylko starczy nam przerwy to z pewnością posłucham.
Jej oczy rozbłysły ekscytacją.
-To, że uczysz Evana u niego w domu to był najlepszy pomysł na świecie! - Poinformowała mnie. - Jego matka trochę odpuściła i spędziliśmy razem całą sobotę! Chyba go odzyskałam.
Uśmiechnęłam się nie bardzo rozumiejąc czemu tak strasznie mocno bije mi serce. Może to dlatego, że wygadywała takie bzdury? Evan był jej od początku do końca. Czemu tego nie widziała?
-Przecież nigdy go nie straciłaś.
Machnęła dłonią.
-Ostatnie dni to był koszmar! Miałam wrażenie, że to się rozpadnie. Nawet myślałam czyby czasem nie dać mu trochę więcej przestrzeni. Czekałabym na niego. To oczywiste.
Przez myśl przemknęło mi, że to ona raczej potrzebowała przestrzeni, ale zaraz się za to skarciłam. Skąd u mnie tyle jadu?
-To co robiliście?
-Ah, byliśmy w kinie i w dość drogiej restauracji, na pewno nie znasz. Podają tam przepyszne krewetki. On oczywiście zamówił burgera, ale udawałam, że tego nie widzę. Jak można iść do takiej restauracji i jeść burgera!?
Pokiwałam głową starając się nie śmiać. Sama zrobiła bym podobnie. Kto w ogóle jadał krewetki?
-Mama mówi, że to wina jego pochodzenia i ograniczeń nawiedzonej matki, ale myślę, że da się to zmienić. Coś wymyślę. - Zeskoczyła ze stołu. - Idę poszukać Evana. Widzimy się za godzinę na stołówce?
Przełknęłam ślinę.
-Tak. Jak tylko uporam się z zadaniami to przyjdę.
Dałam sobie możliwość zrezygnowania. Nie byłam jeszcze pewna czy zdołam go widzieć.
-To na razie!
Machnęłam jej ręką.
Nawet nie dała po sobie poznać, że coś u niej nie tak, a przecież wiedziałam od jej chłopaka, że jej rodzice się rozwodzą.
Westchnęłam gapiąc się pusto na leżące przede mną kartki.
Zmienić Evana?
On chyba nie do końca wiedział w co się pakuje. Owszem, był w ich grupie i był atrakcyjny, ale nie miał aż tyle pieniędzy po tym, jak odszedł jego ojciec, a mama miała wypadek. No i pamiętałam, że pochodził z biednej rodziny. Dopiero później dorobili się ładnej fortuny, która pewnie po rozwodzie została podzielona na pół. Evan wiedział co to praca.
W tej chwili uświadomiłam sobie, jak dużo o nim wiem nawet z nim nie rozmawiając. Czas, który z nimi spędzałam, a może inaczej; czas który spędzałam obserwując ich z boku był naprawdę szalony.
***
Wchodząc na stołówkę niemal z ulgą zauważyłam, że miejsca Evana i Jasona były puste. Musiał przedłużyć im się trening, więc mogłam niezauważalnie wcisnąć się na swoje miejsce.
Chloe nadal miałam dobry humor. Chcąc nie chcąc zauważyłam na jej szyi małą malinkę, którą zakrywała kwiecistą chustą. Po moim ciele przeszły ciarki, ale starałam się zagłuszyć myśli, które szły w naprawdę złym kierunku.
Wyłączając się kompletnie zabrałam się za jedzenie i nawet nie zauważyłam, kiedy dołączyli do nas chłopcy, póki moja przyjaciółka nie odsunęła krzesełka i niemal z piskiem nie wpadła w ramiona swojego chłopaka. Uniosłam głowę dokładnie w momencie, kiedy ją obejmował. Znów byli tą szczęśliwą parą, a ja mogłam odetchnąć. Teraz wszystko wróci do normy.
Nagle szmaragdowe oczy chłopaka przeszyły mnie łagodnym spojrzeniem. Zawstydzona, że zostałam przyłapana na gapieniu się udałam, że patrzę gdzieś za nich.
Chwilę później usiedli. To znaczy on usiadł, a Chloe wspieła się na jego kolana.
-Dali byście sobie na wstrzymanie. - Burknął Jason udając, że jest obrzydzony.
Odsunęłam od siebie talerz.
Jakoś straciłam apetyt.
Czułam się odrobinę wykorzystana. Czy zabrał mnie do siebie do domu tylko po to, żeby matka dała mu więcej swobody? To było obrzydliwe. To, że oboje zasłaniali się nauką.
A ja głupia myślałam, że mu naprawdę na tym zależy.
Zła, wrzuciłam książki do leżącej przy nodze krzesła torby i wstałam.
-Gdzie idziesz? - Zapytał Jason przykuwając uwagę naszej parki nierozłączki. W innym wypadku nie zauważyliby nawet, że wstałam. Tak bardzo byli zajęci sobą.
-Do łazienki.
-Och powinnam też iść! Muszę poprawić makijaż. - Zawołała Chloe i zeskoczyła z kolan Evana, całując go mocno w usta. Chłopak nawet na mnie nie spojrzał.
No tak udawajmy, że się nie znamy! Nie rozmawiamy! I w ogóle nic nas nie łączy!
Dobrą z tym łączeniem przesadziłam, ale chodziło mi tylko o naukę angielskiego.
Postanowiłam, że tak jak on zapomnę o swoim wyznaniu. Przecież do tej pory podobał mi się i jakoś sobie z tym radziłam.
Do tej pory z nim nie rozmawiałaś. Zauważyła moja głupia podświadomość, ale ją zignorowałam. Miałam zamiar rozmawiać z nim tylko o angielskim. W końcu tylko po to byłam im potrzebna.
Ruszyłam do wyjścia.
Chloe musiała za mną niemal biec, ale nic mnie to nie obchodziło. Zazwyczaj to ja biegałam za nią.
Kiedy weszłyśmy do toalety zerknęła na mnie w wielkim lustrze.
-Co cię dziś ugryzło?
-Wydaje ci się.
-Skoro tak. - Wzruszyła ramionami i wyjmując z torby szminkę zabrała się za poprawę makijażu.
Ja w tym czasie skorzystałam z toalety. Potem umyłam ręce i nie patrząc w lustro nawet przez chwilę, pożegnałam się z przyjaciółką.
Dzwonek zabrzęczał chwilę później. Zaczęłam biec i tak, jak się spodziewałam do sali dotarłam ostatnia.
Niestety miejsce koło Evana wciąż było puste. Jason usiadł za nami. Wiedziałam, że nauczycielka chciała, żebym z nim siedziała, ale miałam nadzieję, że może jej nie posłuchają.
Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam na miejsce, a siadając obok chłopaka nawet na niego nie spojrzałam.
Pani nie było jeszcze w sali, więc dookoła nas słychać było rozmowy, śmiechy i żartobliwie wyzwiska.
Evan obrócił się do Jasona tak, że teraz miałam krzesełko prawie pomiędzy jego nogami.
-Mówię ci laska kompletnie zwariowała. - Szeptał gorączkowo jego przyjaciel. - Nie chciałem jej dać numeru, a ona się popłakała oskarżając mnie o jakieś wykorzystanie jej uczuć!
-Przecież mówiłeś jej, że to tylko jedna wspólna impreza.
-No i się zgodziła, mówiła coś o tym, że ona też nie szuka związków.
-Sama jest sobie winna. Gdybyś wiedział, że chce czegoś więcej to byś się w to nie pakował, żeby nie robić jej nadziei.
Nie chciałam tego słychać, ale mówili na tyle głośno, że chcąc nie chcąc wszystko słyszałam. I miałam ochotę na nich wrzasnąć za ich głupotę i lekkie podejście do uczuć innych, ale zacisnęłam wargi i dałam sobie spokój. Co by to zmieniło? Kim ja byłam, żeby robić im wykłady. Nawet się z nimi nie kolegowałam.
Wejście nauczycielki do sali było dla mnie zbawieniem. Evan w końcu obrócił się w stronę tablicy, ocierając się przy tym o mój bok kolanem. I wreszcie zajęliśmy się lekcją.
-No dobrze. - Kobieta przyjrzała się uważnie klasie. Miała na sobie żółte pantofelki idealnie pasujące do marynarki zdobiącej jej szczupłe ramiona o identycznym kolorze. - Wyciągamy karteczki.
-Przecież dziś nie było nic zadane! - Jęknął ktoś z tyłu sali.
-Skąd możecie wiedzieć skoro nie było was na poprzednich zajęciach?
Mimowolnie zerknęłam na Evana. Uśmiechnął się do mnie, a w jego policzkach pojawiły się urocze dołeczki.
-Evan i Alison wyjdą na ten czas na zewnątrz.
Spojrzałam z powrotem na nauczycielkę. Uśmiechała się do mnie przyjaźnie. Wstałam więc posłusznie i zostawiając rzeczy na biurku, ruszyłam do wyjścia.
-Dlaczego idziecie? - Dopytywał Jason.
-Bo mają już to przerobione. Wyjaśniła Pani, a chwilę później stałam już na korytarzu. Sama z Evanem. Cholera.
-Jezu, jaki fuks, że poszliśmy na te zajęcia.
Westchnęłam i usiadłam na ławce.
-Być może.
Chłopak zmarszczył brwi i usiadł obok mnie.
-Wydajesz się jakaś taka zła.
-Wydaje ci się.
-Nie wydaje. - Upierał się. - Co jest grane?
-Nic.
-Powiedz mi.
-Nie. Nic mi nie jest.
-Przecież widzę.
Pomyślałam, że to śmieszne. Chloe jakoś się nie przejęła. Uwierzyła w moją bajeczkę.
Czułam się zraniona, ale nie miałam ochoty się skarżyć.
-Odpuść.
-Nie ma mowy. Nie odpuszczę. - Zagroził. - Jesteś teraz moją partnerka od nauki. Chcę widzieć, jeśli coś cię martwi.
Zagryzłam zęby. Co on sobie wyobrażał? Robił ze mnie idiotkę, a teraz myślał, że będę się mu spowiadać? Po moim trupie!
-Evanie zajmij się swoimi sprawami, dobrze?
Gapił się na mnie tymi swoimi szmaragdowymi oczami, jakby naprawdę nic nie rozumiał. A może jednak coś mu świtało?
Zmarszczył brwi.
-Zrobiłem coś nie tak?
Miałam ochotę wrzasnąć, że wszystko, ale co by to dało? Wyszłabym tylko na jeszcze większą idiotkę.
-Słuchaj, jeśli...
-Daj sobie na wstrzymanie. - Warknęłam nie dając mu skończyć. - To jest mój problem.
-Skoro jesteś zła na mnie to jest też mój.
Skrzyżowałam ręce na piersi.
-W takim razie możesz się tylko domyślać o co mi chodzi, bo nie mam zamiaru ci nic więcej powiedzieć.
Uśmiechnął się jeszcze szerzej, a moje głupie serce zgubiło rytm.
-Dobrze, wyciągnę to z ciebie. Daj mi tylko czas do wieczora.
-Rób co chcesz.
-Zrobię. - Obiecał, a następnie kilka minuty spędziliśmy w ciszy, aż wreszcie zawołałano nas z powrotem do klasy. Usiadłam zmęczona na krzesełku i od razu zajęłam się lekturą, ignorując przy tym niemal całkowicie siedzącego obok mnie chłopaka.
_________
Czy Ali słusznie osądza Evana o takie okropne zachowanie? 🤔

Twoje Pocałunki Pod GwiazdamiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz