Będzie mi bardzo miło jeśli polubisz mój profil na FB: WARTKA AKCJA i ZAOBSERWUJESZ NA INSTAGRAMIE: wartka_akcja Znajdziesz tam informacje o książkach, odnośniki do strony internetowej z moimi opowiadaniami, inspirujące cytaty... Jeśli lubisz czytać to co pisze na wattpad to serdecznie Cię zapraszam na moje profile :-)
***
Alice
Adrenalina krążyła jej w żyłach. Na starcie pojawiło się wiele dziewczyn. Część z nich znała, inne były nowe. Kątem oka dostrzegła Victorię. Rozejrzała się też za Carą, ale nigdzie jej nie było. Ciekawe... Przecież się umówiły. No nic. Może coś ją zatrzymało? Rozmyślania przerwał gong. Najpierw pierwszy, po trzydziestu minutach kolejny. Dziewczyny zaczynały igrzyska w takim odstępie czasowym. Mężczyźni biegli z drugiego końca toru. Nie było jednej, słusznej drogi. Miała zadziałać intuicja, przeznaczenie. Choć nawet jeśli ktoś napotkał drugą osobę, to nie znaczyło przecież, że jest jej/jemu przeznaczony. W trakcie wykonywania zadań mogli przecież uznać, że kompletnie do siebie nie pasują.
Seth
Zastanawiał się w którą stronę pobiegnie. Otwartych przestrzeni raczej nie przewidywał, bo wiedział, że bała się wysokości - a tam z reguły trzeba było się wspinać. Może jaskinie? Wzgórza? Szturchnięcie w bok, wyrwało go z zamyślenia.
-Ty tutaj?- zapytał w Robina. - Eh... nie jest łatwo co?
Robin nie odpowiedział, tylko wzruszył ramionami i spojrzał w kierunku, z którego miał przyjść Mick.
-A to sukinsyn! - mruknął po chwili jego przyjaciel widząc, że Mick nie nadchodzi.
-Kto by pomyślał, że mu się uda. Właśnie jemu! - warknął Seth po czym pokręcił głową w niedowierzaniu. Jak tylko skończą się te przeklęte igrzyska, pójdzie do niego i spyta jakim cudem przekonał Carę by ta została z nim w domu.
Alice
Pobiegła w stronę rzeki. Nie lubiła i bała się wysokości toteż wolała zadania, które mogły czekać ją nad rzeką. Kiedy dostrzegła czerwony gliniany garnek, w którym znajdowały się zadania, zamknęła oczy i wyciągnęła jedną karteczkę na chybił trafił.
"Zbuduj tratwę, żeby przeprawić się przez rzekę".
Hmmm... Z jej zmysłem budownictwa, zadanie nie należało do najłatwiejszych, ale powinna przecież sobie poradzić, prawda? Zaczęła od zbierania gałęzi. Dobry budulec to podstawa.
-Pomóc ci? - usłyszała za sobą głęboki, męski głos. Zadrżała podekscytowana, a następnie wolno obróciła się za siebie. Chłopak, który przed nią stał, musiał być niewiele starszy od niej. Blond włosy, miła aparycja. Orzechowe oczy.
-Jasne !
-Super. Jestem Ben - powiedział wyciągając do niej rękę na przywitanie. Kiedy podała mu swoją, uścisnął ją lekko. Jakże bardzo było to inne, niż pociągnięcie, które pierwszego wieczoru zastosował Seth!
Zbierali gałęzie rozmawiając. Okazało się, że Ben jest miłośnikiem literatury, ma uroczego psa i przyjechał z Kanady, ale wolał zostać u nich, niż wracać w zimne i przeludnione rejony.
-Zobacz - powiedział wyciągając z kieszeni kawałek sznurka. - Zwiążemy tym drewno i będziemy mieli super fajną tratwę.
-Utrzyma nas? - zapytała - Rzeka ostatnio wezbrała.
-Jestem dobrym pływakiem. Jak coś, to pokonam ją wpław - powiedział sprawnie przewiązując sznurem kolejne gałęzie.
Skinęła głową, myśląc że dobrze czuje się w jego towarzystwie.
-Więc mówisz, że sporo czytasz?
-Tak - odparł robiąc kolejny węzeł.
-Wyglądasz raczej jakbyś w wolnym czasie sporo ćwiczył - powiedziała spoglądając na mięśnie rysujące się pod koszulką. Musiała przyznać, że był to przyjemny widok.
- Jedno nie wyklucza drugiemu - odparł uśmiechając się, a ona poczuła uścisk w żołądku.
-Co teraz czytasz?
-Głownie fantastykę.
-Tolkiena?
-Też.
-Ja wolę bardziej obyczajowe, romanse... Ale Władcę Pierścieni też kiedyś czytałam. Jak myślisz...
-Wodujemy?- zapytał przerywając jej pytanie.
-Tak - odparła i chwyciła tratwę z drugiej strony. Znieśli ją wspólnie z pagórka.
-Wezmę jeszcze gałęzie - powiedział - może się zdarzyć, że gdzieś utkniemy, a wtedy dobrze by było mieć się czym odbić od dna.
Wsiadła na tratwę, a Ben odepchnął ją od brzegu.
-Jest dobrze - powiedziała gdy znalazł się obok niej.
-Pewnie - mruknął wyciągając rękę w jej kierunku. Myślała, że mają przybić sobie piątkę, bądź chce uścisnąć jej dłoń, ale nie spodziewała się, że pociągnie ją na siebie i unieruchomi pod sobą.
-Co robisz? - wydyszała zdumiona, kiedy pochylił się nad nią.
-Oznaczam cię - jego przystojne rysy stwardniały, a on pochylił głowę szczerząc zęby.
Alice zamarła. Czyż nie przed tym przestrzegał ją Robin? Próbowała wydostać się z jego uścisku, ale trzymał ją mocno.
-No przestań się wyrywać! Nie podobam ci się? Widziałem przecież jak na mnie patrzyłaś!- warczał jej do ucha.
Sparaliżowana strachem zrobiła tylko jedną rzecz, która przyszła jej na myśl. Wbiła się paznokciami w jego twarz. Jękną głucho.
-Ty mała suko! - wrzasnął i zamachnął się na nią, ale zdołała chwycić gałąź i walnąć go nią w głowę. Na chwilę go to zamroczyło, a jedyne czego Alice nauczyła się od Zacha w trakcie niewoli, to tego, że czasem trzeba chwycić byka za rogi. Uderzając raz po raz w sprawiła, że utknął na krawędzi tratwy. Nie zastanawiając się długo zrzuciła go z niej do zimnej wody, poprawiając uderzenie kijem. Zanim się ocknął prąd sprawił, że tratwa nieco się oddaliła. Wciąż oglądając się za siebie dopłynęła do brzegu. Kiedy wysiadała Ben również dopływał. Nie było chwili do stracenia. Nie myśląc gdzie biegnie, ruszyła w stronę pustkowia.
Seth
Nie obchodziła go żadna z dziewcząt, które mijał po drodze. Okazało się, że Alice nie wybrała jaskiń, a jedna ze spotkanych kobiet, powiedziała, że nad rzeką też jej nie widziała. Czyżby więc pustkowie? Zaczynał się denerwować.
Alice
Była wściekła. Nie wiedziała tylko czy bardziej na Bena, czy na siebie za to, że dała się tak podejść. A teraz jeszcze wylądowała na pustkowiu i to... przed samym mostem linowym. Zadanie wyciągnięte z garnka jednoznacznie mówiło, że ma go przejść. A ona jak niczego innego na świecie najbardziej bała się wysokości. Może... Może powinna zignorować ten most? Wrócić do domu? Ale... ale przecież Seth też bierze udział w igrzyskach. Może... Nie, nie powinna przecież liczyć na to, że się spotkają. Przecież wie, że pustkowie byłoby ostatnim miejscem, który by wybrała. Z żołądkiem podchodzącym do gardła zrobiła pierwszy krok wchodząc na drabinę.