5- Co Tu Się Odpierdala?

31 2 4
                                    

Przyodziana w ciemne szaty postać wysiadła z metra, na obrzeżach miasta. Zsunęła z głowy spory kaptur i rozejrzała się bacznie po okolicy.
Wyszkolona do przetrwania w każdych warunkach Mora, wiedziała, że musi zachować czujność. W tym mieście było zbyt wiele osób, które chciały jej śmierci.

Od miejsca docelowego dzieliło ją kilka minut pieszej wędrówki. Spojrzała na, przewieszony przez lewy nadgarstek, nowoczesny zegarek wyświetlający godzinę. 23.45.

~Świetnie. Piętnaście minut wystarczy~

Bez chwili zawahania młoda "łowczyni" opuściła podziemną stację i udała się na południe, tam gdzie znajduje się jej kolejny cel.

Brunetka miała mieszane uczucia co do tego zlecenia. Co prawda było dobrze płatne, ale zawierało bardzo mało informacji. No i poza tym - nie zbyt lubiła bawić się w posłańca.

Odetchnęła głęboko, próbując oczyszścić umysł. Teraz musiała być w stu procentach skupiona na wykonaniu swojej pracy i przy okazji miło byłoby przeżyć. W końcu nie wiedziała z jakim przeciwnikiem przyjdzie jej się mierzyć, a wychodziła z założenia, że lepiej oczekiwać najgorszego, aby się przypadkiem nie rozczarować.

Niebieskooka wkroczyła na teren należący do starej hurtowni i przystanęła na chwilę krytycznym okiem rozglądając się po okolicy w poszukiwaniu jakichkolwiek oznak życia. Nic. Nie było niczego co zwiastowałoby, obecność obcych jednostek.

Ruszyła w kierunku wielkiego opuszczonego budynku, cały czas zachowując czujność. Starała poruszać się bezszelestnie, tak aby podejść swoją ofiarę. Lubiła działać z zaskoczenia, w ten sposób miała przewagę nad przeciwnikiem.

Mora przekroczyła próg głównego wejścia do budynku. Miała nadzieję, że i tym razem uda jej się zaskoczyć swoją ofiare.
Nie zdążyła zrobić więcej niż pięć kroków, kiedy ujrzała przed sobą postać.

~Wiedział? Niby jak?~

Nie zamierzała dłużej się nad tym zastanawiać. Od razu przeszła do ataku. Prawą dłonią sięgnęła po jedno z przyczepionych do pasa ostrzy i rzuciła nim w przeciwnika, po czym pobiegła w kierunku najbliższej kryjówki. Kątem oka zauważyła jak ostrze mija cel zaledwie o minimetry i usłyszała jak upada gdzieś za nim.

W momencie gdy zaczęła biec usłyszała strzał.

~Mhm, czyli masz broń. Cudnie...~

Nie zdążyła schować się za filarem, bo gdy była już zaledwie krok od niego, przeciska przeciął jej drogę, o mały włos nie trafiając w nią.

~To miało być proste zlecenie...~

Usłyszała za sobą szybkie kroki zmierzające w jej kierunku, więc gdy były one już wystarczająco blisko, szybko kucnęła, wyciągając zapasowy nóż z buta i odwracając się w stronę napastnika, przewróciła go, podcinają mu nogi.

Natychmiastowo usłyszała odgłos ciala uderzającego o ziemię i padającej broni.
Dziewczyna błyskawicznie powstała z przykucu i odwróciła się przodem do swojej ofiary, zdziwiona rejestrując jej zniknięcie. Wychwyciła jakiś ruch kontem oka i automatycznie odwróciła się w tamtą stronę, wystawiając dłoń z nożem przed siebie.

Spojrzała na ostrze, które przyciskała do szyi przeciwnika i w tym samym momencie, poczuła ucisk na swojej własnej.

~Cholera, dobry jest~
Pomyślała, po czym przeniosła wzrok na jego twarz w tym samym czasie co on.

Minęła pełna napięcia i oczekiwania chwila, nim w ich oczach pojawiło się zrozumienie, poprzedzone wcześniejszą żądzą mordu. Oboje jakby na zawołanie opuścili ostrza.

-Co ty tu robisz?- przerwał niezręczną ciszę Zack. Przez moment wachała się czy udzielić mu odpowiedzi, ostatecznie jednak zdecydowała, że powinien wiedzieć, w końcu co to za tajemnica.

-Dostałam zlecenie. Miałam zabić osobę, która stanie mi na drodze przy odbiorze towaru.- mówiąc to pokazała mu treść ostatniego zlecenia na telefonie.

Chłopak zmarszczył brwi w konsternacji śledząc tekst wzrokiem.

-Dziwne...- oznajmił, cały czas analizując tekst. Zabrała mu swój smartfon z przed twarzy, gdy ten przez długi czas wgapiania się w niego nic nie mówił.

-Co takiego?- zapytała, gdy po dłuższej chwili chłopak nadal pogrążony był w swoich myślach.

-Ja też dostałem wiadomość od N, z ostrzeżeniem o napadzie- odezwał się spoglądając jej w oczy.

-Ale w takim razie... O co w tym chodzi? Po co N miałby chcieć naszego starcia?

***

Podczas gdy Zack i Mora głowili się nad tym dlaczego ich spotkanie zostało zaaranżowane przez tajemniczego N, w innej części miasta pewna szalona blondynka zbroiła swoją małą armię "króliczków" jak to zwykła ich nazywać.

-Dobra, wszyscy wiedzą co mają robić?!- zakrzyknęła do tłumu liczącego dwadzieścia osób, a kiedy odpowiedziało jej churalne potwierdzenie, zaśmiała się przebiegle.

Sonia miała w planach nie tylko odbić resztę swojego Tofu, ale również doszczetnje zniszczyć kryjówkę "tego idioty Zack'a" i to właśnie w tym celu potrzebne jej były zabójcze, różowe miotacze ognia.

Jej ludzie uzbrojeni byli po zęby, a ona sama nie odbiegała od normy. Przewieszony miała przez ramię swój piękny różowiutki, brokatowy shotgun z naklejkami uroczych króliczków. Ubrana była w jeden ze swoich poważniejszych  stroi na specjalne okazje, były to wściekle różowe, materiałowe ogrodniczki i biały t-shirt w truskawki.

-No to jazda!- oznajmiła po czym wsiadła do swojego czarnego Mercedesa służbowego. Zapieła pasy i poprawiła włosy, które zaczęły wychodzić z jej kucyków.

-Sofio, gaz do dechy. Chcę jak najszybciej zobaczyć truchło tego fagasa.- oznajmiła tonem nieznoszącym sprzeciwu, chwilowo zapominając o kulturze.

-Tak jest, szefowo.- oznajmiła natychmiastowo szoferka. Brunetka wiedziała, że w takich momentach należało być posłusznym i z pokorą wykonywać każdy rozkaz swojej szefowej, bo w przecinym razie skończyłaby jak Ted.

Ted był kucharzem, który pewnego feralnego dnia zamiast przygotować naleźniki z truskawkami, podał je z czekoladą. Gniew Soni był nie do opisania, a biedny Ted skończył z widelcem wbitym w gardło.

Sofia wzdrygnęła się na to wspomnienie i dodała gazu.
Nie przejmowała się tym czy przejeżdżała na czerwonym świetle czy nie. Ich organizacja miała immunitet. Byli nietykalni dla tutejszych władz. Nikt nie mógł im nic zrobić, bo mieli haka na każdego funkcjonariusza, oraz odpowiednie zasoby gotówki do utrzymania ich pod kontrolą.

Sonia całą podróż przesiedziała w ciszy spoglądając na zmieniający się krajobraz za oknem pojazdu, zastanawiając się jaki widok zastanie po dotarciu na miejsce.

-Panienko Soniu. Jesteśmy.- poinformowała ją szoferka. Blondynka tylko skinęła głową i opuściła pojazd, prze drzwi przytrzymywane przez Sofię.

-Czas zaczynać zabawę!- wykrzyknęła i zaśmiała się głośno, po czym pokonała dystans dzielący ją od głównego wejścia.

Bez zastanowienia się wykopała z zawiasów, już i tak ledwo się ich trzymające, drzwi wejściowe i wkroczyła do środka.

-Niespodziankaaa!... Haa?!

-Co tu się odpierdala?!- usłyszała znienawidzony głos.

~No świetnie~

(nie) zwykła herbaciarniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz