40. - ,,To już koniec Igor, Wiktoria nie żyje"

265 19 4
                                    

Prosiłabym Was, abyście przeczytali pogrubioną notkę na koniec rozdziału, jest to jedna z najważniejszych notatek póki co, więc no.. w nagrodę dla cierpliwych mam dla was naprawdę długi rozdział, jeden z najdłuższych. Enjoy <3


                  - To cud, że się obudził... Boże, chyba jednak czuwasz nad nami...

- Nawet nie wiem, jak panu dziękować... 

- Powinna pani podziękować samemu Bogu, to cud..

- To moja wina... Kończę z tym pierdolonym alkoholem.. 

- Adrian, nie obwiniaj się..

Powoli moim oczom ukazała się nagle jakaś zielonkawa ściana. Jasna zieleń. 

- Gdzie... co się stało? - spytałem cicho.

Wzrok przeniosłem na prawo. Szybko dostrzegłem wenflon umieszczony w zagięciu łokcia. Szpital? Od kiedy w szpitalach są zielone ściany? Powoli podniosłem wzrok wyżej i ujrzałem jakąś kobiętę, która siedziała na krzesełku. Schowała twarz w swoich dłoniach. Na jej nadgarstku dostrzegłem zielonkawy sznurek. 

Czemu tyle zielonego jest tutaj?

Była ubrana cało na czarno.. Z pogrzebu wróciła? Jakiś młody chłopak usiadł obok niej i objął ją mocno. A ten kim jest? Przy łóżku stał drugi i patrzył prosto na mnie.

- Dobrze, że powróciłeś do żywych, stary - odezwał się, uśmiechając delikatnie.

On mnie skądś znał, ale... Ja go widziałem pierwszy raz w życiu. Może tak wygląda życie po śmierci? Budzisz się w jakiejś zielonej sali w szpitalu i witają cię nieznane osoby? 

Było tutaj strasznie spokojnie. Odwróciłem wzrok od chłopaka i przeniosłem go na ścianę po mojej lewej. Ten zielony kolor... wprawiał mnie w dziwne uczucie. Jedna część mnie strasznie cieszyła się, lecz druga była przybita. 

Strasznie chciałem wiedzieć, co dokładniej się stało i kim są ci ludzie obok mnie. 

Może ja umarłem i to jest moje nowe życie? 

Czemu tyle myśli kłębi mi się po głowie, a nie mogę wydusić z siebie nic więcej prócz tego, co się stało. 

Gdy dłużej wpatrywałem się w ten kolor, coraz bardziej zaczynała mnie boleć głowa. Odwróciłem wzrok, nie chcąc, aby ból się nasilał. Miałem wrażenie, że z każdą chwilą rozsadzi mi łeb. Kobieta nagle spojrzała w moją stronę i łzy stanęły jej w oczach. Płakała wcześniej, tak zgadywałem. 

- Jak się czujesz Igorku? - zapytała, a jej głos drżał. 

Igorku? 

Musiała dostrzec moje zdziwienie, gdyż on nowa zalała się łzami, odwracając do mnie plecami. Coraz mniej zaczyna mi się to podobać. Czemu nikt nie może mi powiedzieć, co się dzieje? 

- Nie pamiętasz nawet, jak się nazywasz? Jest jeszcze gorzej, niż sądziłem - mruknął chłopak przy mnie. - Ale dobra, pójdę po lekarza, zaraz wrócę.

I tyle go widziałem.

Pomiędzy nami panowała nieprzyjemna cisza. Próbowałem jakoś poukładać sobie myśli w głowie, starając się przypomnieć, co dokładniej się stało, ale nic nie wyszło. Wiedziałem tylko jedno. Jestem w szpitalu, a te zielone ściany zaczynają mnie denerwować. 

Ciszę przerwał nagle głośny wrzask. 

W momencie popatrzyłem w stronę, skąd dźwięk dochodził. Zamarłem na szpitalnym łóżku, a serce zaczęło nieprzyjemnie, mocno kołatać w klatce piersiowej. Zaczynało mnie boleć, ale nie zwracałem na to uwagi. Ten krzyk, to był naprawdę, czy mam zwidy? 

ZwIdY •chillwagøn• *ZAKOŃCZONA*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz